Niska jakość zarządzania sądami doskwiera jednakowo obywatelom i samym sędziom, a o owej jakości decyduje m.in. kwestia właściwego doboru kadry zarządzającej (prezesów i wiceprezesów sądów) i przestrzegania przez nich standardów zachowań. Zależność jest prosta: im wyższe standardy zachowań, tym większa pewność, iż dany prezes będzie miał autorytet pozwalający sprawnie zarządzać sądem, okręgiem czy apelacją.
Minister sprawiedliwości od zawsze utrudnia zarządzanie sądami, powołując na prezesów czy wiceprezesów sądów osoby z sobie tylko znanego klucza, bywa, że powiązane rodzinnie w danym sądzie. Te powiązania w relacji prezes–sędzia są nie do pogodzenia choćby z klarownością zasad awansu sędziów, zakresem obowiązków im powierzanych czy kwestiami natury dyscyplinarnej.
Odpowiednio, choć w mniejszym stopniu, odnosi się to do kuratorów czy sekretarzy sądowych. Jak to możliwe, że zarówno minister, jak i Krajowa Rada Sądownictwa akceptują sytuacje, które są źródłem pierwotnego i nieusuwalnego konfliktu interesów? Skoro prezes jest kierownikiem zakładu pracy w rozumieniu prawa pracy, to czy jest normalne, że ma wpływ nas obowiązki orzecznicze członka swojej rodziny? Jak się to ma do zasady transparentności w funkcjonowaniu sądów? Trudno mi sobie wyobrazić, aby podobna sytuacja mogła zaistnieć w Sądzie Najwyższym. Skąd zatem różnica? To proste. Sąd Najwyższy nie pozostaje pod nadzorem ministra. Różnica podmiotu nadzorującego oznacza różne standardy zachowań w tych samych istotnych kwestiach natury ustrojowej. To dla mnie kolejny dowód na to, że ustawodawca powinien zadecydować o powierzeniu nadzoru nad sądami powszechnymi I prezesowi SN. Jeżeli szukać wzorców zachowań sędziego, to właśnie tam, a nie w Ministerstwie Sprawiedliwości, które zawsze będzie obcym ciałem dla sądów i sędziów.
Dlaczego zatem takie sytuacje się zdarzają? Przyczyny są dwie. Jedna to brak rozeznania ministra w możliwych skutkach takich powołań. Druga to niedocenianie ich przez zainteresowanych, którzy decydują się na objęcie takich funkcji. Tymczasem zbiór zasad etyki zawodowej sędziów uchwalony przez KRS w § 5 pkt 2 stanowi: „Sędzia powinien unikać zachowań, które mogłyby przynieść ujmę godności sędziego lub osłabić zaufanie do jego bezstronności, nawet jeśli nie zostały uwzględnione w Zbiorze". Ten zapis dotyczy nie tylko sfery orzeczniczej, ale i organizacyjnej. Innymi słowy, prezes sądu jako przedstawiciel ministra jest także nim związany, bo pozostaje sędzią. Minister natomiast przy powoływaniu prezesów sądów musi brać pod uwagę zbiór zasad opracowany przez konstytucyjny organ, jakim jest KRS, choćby po to, by nie stawiać sędziów powiązanych rodzinnie w sądzie w sytuacji konfliktu interesów.
Moi oponenci zapewne podniosą, że prezes sądu może przekazać np. rozpoznanie skargi na sędziego-członka rodziny wiceprezesowi. Tyle że jest jego przełożonym. Kto więc uwierzy w obiektywizm wiceprezesa?