Wszystko zależy od tego – pomyślałem - co kto rozumie pod pojęciem humanitaryzmu. Jak wynika z definicji encyklopedycznych, humanitaryzm to postawa charakteryzująca się uznaniem za najwyższe wartości godność i równość wszystkich ludzi, poszanowaniem człowieka i chęcią oszczędzania mu cierpień.
Nie ma ona zastosowania do postępowania ze zwierzętami, które w kontekście określonego sposobu uboju są przeznaczone dla zaspakajania potrzeb żywieniowych ludzi. Ograniczając się do uboju rytualnego, stwierdzić należy, że jeżeli dzięki temu ubojowi określona liczba ludności pozyskuje niezbędne do prawidłowego rozwoju białko zwierzęce, to jest to działanie humanitarne. Przeciwnie, oznaką największego niehumanitaryzmu wg. powyższej definicji jest wprowadzenie zakazu uboju rytualnego, co pewną grupę ludności w kraju lub poza jego granicami pozbawi niezbędnego pożywienia. Zakaz taki zmusiłby pewną grupę ludności albo do emigracji, albo tez do importowania żywności, a w konsekwencji do pogorszenia ich sytuacji ekonomicznej. Czy o to chodzi autorom uchwały? Jeżeli sami konsumują mięso pozyskane niekoniecznie drogą uboju rytualnego, to niech pozwolą czynić to także tym, którym przepisy religijne nakazują spożywanie wyłącznie mięsa koszernego. W imię prawidłowo pojmowanego humanitaryzmu.
Nie tylko zresztą pogwałcone byłyby prawa konsumentów produktów uzyskanych drogą uboju rytualnego ale także producentów, czyli polskich hodowców określonych gatunków zwierząt w określony sposób.
Czym można uzasadnić podjętą na Śląsku uchwałę? Jedynie płytkim sentymentalizmem, który traktuje wszystko to, co razi poczucie estetyczne za moralnie złe. Ja zgodzę się z tym, że ubój rytualny estetyczną czynnością nie jest, choć rozwój oprzyrządowania w tym zakresie (klatki unieruchamiające zwierzęta) tę nieestetyczność pomniejszył. Problem w tym, że każdy ubój zwierząt z estetyką nie ma nic wspólnego. Jeżeli zatem ktoś ze względów estetycznych nie dopuszcza uboju rytualnego, nie powinien dopuszczać żadnego uboju i w konsekwencji pozbawić ludzkość spożywania białka zwierzęcego, które jak powszechnie wiadomo jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju organizmu człowieka. Mnie np. razi ogłuszanie zwierzęcia uderzeniem pałką, prądem lub strzałem z broni palnej, bo wyobrażam sobie jak bardzo musi cierpieć zwierzę pomiędzy ogłuszeniem a ostatecznym pozbawieniem go cech witalnych.
Może jeszcze tym, że niektórzy usiłują traktować zwierzęta jako „braci". Jest to podejście nienaturalistyczne do problemu stosunków „ludzko-zwierzęcych", które odrzuca podstawową prawidłowość, że jeden gatunek zwierzęcy służy zaspakajaniu potrzeb innego. Ten antynaturalizm jest humanitaryzmem w skrajnej, wypaczonej postaci, która nakazuje traktować zwierzęta tak jak ludzi, co dość często przybiera także i formę traktowania człowieka jak zwierzę. Taką postawę mój ulubiony filozof katolicki o. J. M. Bocheński nazwał zabobonem.