Reklama
Rozwiń
Reklama

Andruszewski: Niech sądzą

Były minister sprawiedliwości, usiłujący sprawować swój urząd z preferowaniem rzekomo zrozumianego ducha prawa ponad jego literę, tym swoim amatorskim działaniem zaraził też niektórych swoich serwilistycznych podwładnych prawników i z ich pomocą doprowadził do krawędzi urwiska polskie sądownictwo powszechne - uważa prawnik Leszek Andruszewski.

Publikacja: 12.11.2013 09:03

Andruszewski: Niech sądzą

Foto: www.sxc.hu

Kryzys w orzekaniu przez sędziów wadliwie przeniesionych z likwidowanych sądów, tj. bez ich zgody i na dodatek decyzjami, których nie raczył podpisać sam minister, musi być niezwłocznie zażegnany z wykluczeniem destrukcyjnych instalacyjnych uchyleń orzeczeń, tj. pochopnych działań absolutyzujących te wadliwości.

Obecny organ władzy wykonawczej usiłuje średnio subtelnie sugerować najwyższemu organowi władzy sądowniczej konstrukcję prawną oczekiwanej uchwały w omawianej sprawie, chociaż Sąd Najwyższy nie działa w oparciu o podpowiedzi konstytucyjne odmiennej władzy.

Bez wątpienia cały Sąd Najwyższy uchwali formułę wykluczającą negowanie mocy orzeczeń z przyczyn zawinień pozasądowych i przywracającą sprawne orzekanie przez sędziów o jasnej sytuacji zawodowej.

Przemyślenia różnych aspektów omawianej sprawy prowadzą do wniosku, że oczekiwana uchwała Sądu Najwyższego będzie miała salomonowe cechy.

Bez jakichkolwiek ambicji do stworzenia, przyczynkowej chociażby koncepcji rozwiązania sprawy, nie mogę oprzeć się pokusie sformułowania nieco merytorycznych dwóch zdań następnych.

Reklama
Reklama

Z zastrzeżeniem skutkowania oczekiwanej uchwały tylko do niewłaściwych działań i zaniechań dotyczących przeniesionych sędziów i zakładając, że każdy z tych sędziów w pełnej świadomości dokonał oceny decyzji o jego przeniesieniu w chwili jej otrzymania, można by przyjąć, że sam fakt wydania choćby jednego orzeczenia stanowi przejaw zgody sędziego na to przeniesienie i tym samym był biernym wprawdzie, lecz jednak uznaniem ważności decyzji o przeniesieniu, mimo wady formalnej tego dokumentu, tj. braku podpisu samego ministra.

Po przeniesieniu sędzia, wydając pierwsze orzeczenie, a odmawiając wykonania następnych, popada w sprzeczność o cechach niepełnej kompetencji i nie usprawiedliwiają takich niekonsekwencji uchwały Sądu Najwyższego zapadłe nie w pełnym jego składzie.

Leszek Andruszewski, prawnik

Kryzys w orzekaniu przez sędziów wadliwie przeniesionych z likwidowanych sądów, tj. bez ich zgody i na dodatek decyzjami, których nie raczył podpisać sam minister, musi być niezwłocznie zażegnany z wykluczeniem destrukcyjnych instalacyjnych uchyleń orzeczeń, tj. pochopnych działań absolutyzujących te wadliwości.

Obecny organ władzy wykonawczej usiłuje średnio subtelnie sugerować najwyższemu organowi władzy sądowniczej konstrukcję prawną oczekiwanej uchwały w omawianej sprawie, chociaż Sąd Najwyższy nie działa w oparciu o podpowiedzi konstytucyjne odmiennej władzy.

Reklama
Opinie Prawne
Patrycja Pobideł, Mariusz Ulman: Czas na „plan S”, czyli zróbmy to sami
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Najmniej sensowna praca świata
Opinie Prawne
Radzikowski: Kiedy fiskalizm udaje profilaktykę, czyli przypadek opłaty cukrowej
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Nikt nie chce umierać za mocniejszą inspekcję
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podatnik ma prawo nie wiedzieć, urzędnik wiedzieć musi
Reklama
Reklama