Muzeum nie może być paserem

Muzealnicy, akceptując działania nielegalne, najczęściej po prostu skłaniają do popełnienia kolejnych przestępstw i dalszego niszczenia dziedzictwa archeologicznego – piszą prawnicy Maciej Trzciński i Kamil Zeidler.

Publikacja: 05.03.2014 10:25

Red

Zgodnie z art. 291  kodeksu karnego, kto rzecz uzyskaną za pomocą czynu zabronionego nabywa lub pomaga do jej zbycia albo tę rzecz przyjmuje lub pomaga do jej ukrycia, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Nic dodać, nic ująć, ale zacznijmy od początku...

Na wykładzie

Kiedyś pewien zacny profesor prawa cywilnego żartował na wykładzie:  jeśli, drodzy studenci, wykopiecie przypadkiem coś wartościowego we własnym ogródku, nikomu o tym nie mówcie. Dlaczego?

Gdy to będzie skarb, to zgodnie z art. 189 k.c. rzecz mającą znaczniejszą wartość materialną, naukową lub artystyczną znalezioną w takich okolicznościach, że poszukiwanie właściciela byłoby bezcelowe, znalazca obowiązany jest oddać właściwemu organowi państwowemu. Staje się własnością Skarbu Państwa. Znalazcy zaś należy się jedynie odpowiednie wynagrodzenie.

Trzeba przy tym podkreślić, że zgodnie z lex specialis z art. 35 ustawy z 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, zabytki archeologiczne odkryte, znalezione przypadkowo albo pozyskane w wyniku badań archeologicznych, jak też pozyskane w wyniku poszukiwań  stanowią własność Skarbu Państwa. Jest on więc ich pierwotnym nabywcą ex lege. W takim razie, zabierając zabytek archeologiczny w celu przywłaszczenia, popełnia się przestępstwo kradzieży (art. 278 § 1 k.k.). Może przy tym być ono kwalifikowane z art. 294 § 2 k.k., czyli popełnione w stosunku do dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury, najczęściej w połączeniu ze zniszczeniem lub uszkodzeniem zabytku, jakim jest stanowisko archeologiczne w całości. Okazuje się jednak, że przywołany żart wielu poszukiwaczy, zwanych potocznie detektorystami, traktuje serio, całkowicie ignorując treść obowiązującego prawa.

Etyka na straży muzeów

Niestety, zdarza się, że muzea mają w tym swój udział. Potrafią nabywać tak rabowane zabytki archeologiczne, mając pełną świadomość, iż pochodzą z przestępstwa. Okazuje się, że na terenie Polski proceder oficjalnego kupowania wyrabowanych zabytków archeologicznych nie jest incydentalny. Znanych jest co najmniej kilka przypadków, w których muzea – kierując się niestety źle pojętą troską o zabytki archeologiczne – skupują je od osób trzecich, aby później z dumą zaprezentować je na wystawie. Pośród przekazywanych do muzeów obiektów, jak również pośród tych, które muzea nabywają, trafiają się niekiedy dotknięte wadą prawną, ponieważ pochodzą one z kradzieży. Co gorsza, w wielu sytuacjach muzea kupują takie zabytki wprost od rabusiów prowadzących nielegalne poszukiwania. I właśnie te lekkomyślne działania muzealników mogą spotkać się z uzasadnionym zarzutem popełnienia przestępstwa paserstwa, ewentualnie tylko z art. 292 § 2 k.k., czyli paserstwa nieumyślnego. Tak więc sytuacja, w której muzeum kupuje zabytek archeologiczny od osoby, która nie była, bo nie mogła, jego właścicielem, jest w sposób oczywisty nie do zaakceptowania.

Trzeba przypomnieć, że muzealnicy zgodnie z powszechnie obowiązującymi zasadami etyki zawodowej – jej fundamentem jest kodeks etyki ICOM dla muzeów – nie mogą przyjmować ani tym bardziej kupować zabytków o wątpliwym pochodzeniu. Zasada ta została inkorporowana do systemu prawnego generalną klauzulą odsyłającą z art. 34 ustawy z 1996 r. o muzeach.

Przypomnieć trzeba tu zwłaszcza brzmienie art. 2.4 kodeksu etyki. Stanowi on, że muzeum nie może pozyskać żadnego obiektu bądź okazu, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie, że jego odkryciu lub wydobyciu towarzyszyły nieautoryzowane lub nienaukowe badania, celowe niszczenie lub uszkodzenie naturalnych lub kulturowych pomników, stanowisk archeologicznych i geologicznych. Co więcej, kodeks w art. 2.2   obliguje muzealników do określenia proweniencji obiektu. Stanowi on, że muzeum nie może pozyskać żadnego obiektu bądź okazu w drodze kupna, darowizny, zamiany, zapisu ani wypożyczenia, dopóki nie nabędzie przekonania, że zbywcy przysługuje dobry tytuł. Przy czym dowód własności w jednym kraju niekoniecznie stanowi dobry tytuł w innym.

Nie szkodzę. Ratuję!

Mamy jeszcze w pamięci kontrowersyjną wystawę z 2008 r. „Ukraina światu. Skarby z kolekcji Platar" w Muzeum Narodowym w Warszawie. Prezentowane na niej zabytki archeologiczne, m.in. cenne wyroby dawnego jubilerstwa, pochodziły z prywatnej kolekcji dwu ukraińskich przemysłowców. Ci nigdy nie ukrywali, iż skupują je od przypadkowych odkrywców czy zwykłych rabusiów okradających m.in. scytyjskie grobowce. Kolekcjonerzy twierdzili, że w ten sposób chronią dziedzictwo narodowe przed jego rozproszeniem.

Muzealnicy kupujący zabytki od poszukiwaczy, którzy często wprost wskazują miejsce odkrycia, nie tylko nie przyczyniają się do ochrony dziedzictwa archeologicznego, lecz wręcz przeciwnie – powodują jego uszczuplanie, generując kolejne zagrożenia. Jeśli bowiem poszukiwacz amator nabiera przekonania, że muzeum kupi od niego odkryty obiekt, to jest też pewien, iż uprawnione jest nie tylko prowadzenie rabunkowych wykopalisk, lecz również handel tak pozyskanymi zabytkami. Nie można w takiej sytuacji usprawiedliwiać procederu odkupywania kradzionych zabytków archeologicznych działaniem w tzw. dobrej wierze, którego motywem jest chęć odzyskania tego, co zostało już skradzione, a więc zapewnienia ochrony tym zabytkom.

Proste rozwiązanie

Jak zatem wybrnąć z tej kłopotliwej i z pewnością szkodliwej dla ochrony zabytków sytuacji? Rozwiązanie jest wprost przewidziane przepisami ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (dalej ustawa).

Zgodnie z jej art. 34 osobom, które odkryły bądź przypadkowo znalazły zabytek archeologiczny, przysługuje nagroda, jeżeli dopełniły obowiązków wskazanych w ustawie. Warunki i tryb przyznawania nagród określił w rozporządzeniu minister kultury i dziedzictwa narodowego. Ustalił rodzaje nagród, źródła ich finansowania, a także wysokość nagród pieniężnych. Narzędzie to, odpowiadające współczesnej koncepcji nagród w prawie, nie jest należycie, żeby nie powiedzieć: w ogóle, wykorzystywane. A powinno, bo jest jego ratio legis. Efekt mógłby być zdumiewający. Okaże się, że zabytki archeologiczne będzie można tą właśnie drogą odzyskać, poszukiwacze przynajmniej częściowo przestaną funkcjonować w tzw. szarej strefie, a także uzyskają legalną korzyść, w tym finansową. Choć pamiętajmy, że po odkryciu zabytku archeologicznego nie powinniśmy sami dalej „grzebać w ziemi", bo jest to najczęściej równoznaczne z niszczeniem zabytku archeologicznego, tylko zawiadomić wojewódzkiego konserwatora zabytków o odkryciu. To jednak jest inny aspekt całej sprawy.

Apel do muzeów

Rozumiejąc dylemat, że odkupując, pragnie się chronić w ten sposób często bardzo cenne obiekty, należy jednoznacznie skrytykować dzisiejszą praktykę. Akceptując działania nielegalne, najczęściej po prostu skłania się do popełniania kolejnych przestępstw i dalszego niszczenia dziedzictwa archeologicznego. Tak więc długofalowo najbardziej negatywnym zjawiskiem jest tu przyzwyczajanie, wręcz skłanianie do naruszania obowiązującego prawa, akceptowane przez instytucje kultury, jakimi są muzea. Bardziej dosadnie: dziś takie postępowanie stawia muzea w roli pasera, co także jest przestępstwem. Oczywiste wszak jest, że tak nie mogą postępować podmioty publiczne. Co więcej, nie za środki publiczne, czyli w istocie za pieniądze nas wszystkich. Bo czy zgadzasz się, drogi podatniku, aby za nasze podatki wspierać działalność przestępczą?

Reasumując. Dlaczego nie należy negocjować z terrorystami? Bo będzie to skłaniało kolejnych do podejmowania coraz to nowych i dalej idących działań terrorystycznych. Niestety, nasz przykład pokazuje, że z terrorystami wciąż się jednak negocjuje.

Maciej Trzciński jest profesorem ?dr. hab. Uniwersytetu Wrocławskiego?Kamil Zeidler jest profesorem ?dr. hab. Uniwersytetu Gdańskiego

Zgodnie z art. 291  kodeksu karnego, kto rzecz uzyskaną za pomocą czynu zabronionego nabywa lub pomaga do jej zbycia albo tę rzecz przyjmuje lub pomaga do jej ukrycia, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Nic dodać, nic ująć, ale zacznijmy od początku...

Na wykładzie

Pozostało 96% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego