Często np. namawialiśmy profesorów, żeby zajęcia nie odbywały się na sali wykładowej, tylko w restauracji czy kawiarni. Sporo meandrów prawa zgłębiliśmy ?np. w sopockiej kawiarni Złoty Ul. Dziś już chyba nie istnieje. Inny profesor ciągle spóźniał się na zajęcia. Czasem nawet 45 minut, ale mówił nam zawsze, że zajęcia nieodwołane na pewno się odbędą. Kiedyś czekaliśmy półtorej godziny ?i uznaliśmy, że chyba już jednak profesor do nas nie dotrze. Wyszliśmy z uczelni i wtedy zobaczyliśmy jednak, że idzie od strony kolejki, tak więc szybko wróciliśmy. Profesor chyba sam uznał, że tym razem jednak za bardzo się spóźnił, bo zaczął się tłumaczyć – że niby pomyliły mu się budynki i szukał nas w zupełnie innym miejscu. Nie wiedział, że widzieliśmy, iż dopiero przyjechał.
Dziś na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego też zdarzają się takie rzeczy?
Nie, dziś już takich przypadków nie ma.
Trzyma pan jako dziekan wydział twardą ręką?
Nawet nie o to chodzi. Mamy po prostu już inne czasy. Dziś raczej studentom nie przychodzi do głowy, żeby zaproponować profesorowi wyjście do kawiarni.
A jak pan radził sobie jako student?