Rz: Rząd chce po raz kolejny zwiększyć ulgę na dzieci. Jak pan ocenia te plany?
Andrzej Taudul:
To dobrze, że rząd zaczyna myśleć o polityce prorodzinnej. Przez wiele lat w Ministerstwie Finansów obowiązywało krótkowzroczne podejście, które można było określić jednym zdaniem: „Dzieci mamy na własny rachunek". Przełom nastąpił dopiero w 2007 r., kiedy wprowadzono odliczenie na dzieci. Teraz ministerstwo proponuje kolejną podwyżkę. Nowe propozycje mają poprawić sytuację rodziców płacących składki ZUS ?i na ubezpieczenie zdrowotne. Dobre i to. Nie sądzę jednak, by poprawiło to znacząco sytuację większości rodzin.
W rozliczeniu za 2014 r. kwota ulgi na trzecie dziecko wzrośnie z obecnych 1668 zł do ?2000 zł. Preferencja na czwarte i każde kolejne dziecko z 2224 zł do 2700 zł. Nie zmieni się odpis na pierwszą i drugą pociechę, który nadal będzie wynosił po 1112 zł. Rodzina z czwórką dzieci odliczy więc blisko ?7 tys. zł. 1112 zł + 1112 zł + 2000 zł + 2700 zł = 6924 zł. To 800 zł więcej niż obecnie.
Będzie to kolejna podwyżka, bo już z początkiem 2013 r. zwiększono ulgę na trzecie i czwarte dziecko. W rzeczywistości jednak do tej pory zwiększanie limitu ulgi było w znacznej mierze jedynie propagandowym gestem. Z podwyżki skorzystały tylko lepiej uposażone wielodzietne rodziny. Dzieje się tak dlatego, że mechanizm ulgi polega na odliczeniu od kwoty PIT (pozostałego po dokonaniu innych odliczeń, np. składek ZUS czy składek NFZ). Tymczasem większość rodzin wielodzietnych nie może się pochwalić wystarczająco wysokimi dochodami, aby z tej ulgi w pełni skorzystać. Dopiero ostatnie propozycje mają to zmienić.