Reformy sądownictwa w krzywym zwierciadle

Obserwując w ostatnim czasie działania określane mianem reformy sądownictwa, można się poczuć niczym w „Procesie" Kafki – pisze sędzia.

Publikacja: 23.09.2014 16:40

Cezary Grabarczyk

Cezary Grabarczyk

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Jesteśmy właśnie świadkami działań zwanych dość szumnie reformami wymiaru sprawiedliwości. Według decydentów władzy wykonawczej miały poprawić funkcjonowanie sądownictwa. Zamiarów polityków nie oceniam, ale skutki – tak. Jako obywatel z pewnością rozliczę ich z konsekwencji wdrażanych reform wymiaru sprawiedliwości przy okazji kolejnych wyborów. Wprawdzie trudno w Polsce o osobistą odpowiedzialność polityczną za podejmowane decyzje, jednak każdy z polityków będzie musiał odpowiedzieć wobec najwyższego suwerena narodu za skutki podejmowanych decyzji.

Obserwując działania określane mianem reformy sądownictwa, można się poczuć niczym w „Procesie" Kafki. Najpierw Ministerstwo Sprawiedliwości znosi sądy, aby następnie je przywrócić. Wprowadza się e-protokół, który ma przyśpieszyć rozprawy, aby następnie wycofać się z reformy i wprowadzić skrócony protokół obok nagrania. To tylko nieliczne przykłady.

Przeprowadzane reformy są forsowane za wszelką cenę i bez względu na koszt oraz, niestety, przy całkowitym ignorowaniu głosu środowiska sędziowskiego. Okazuje się, że nieliczenie się z jednostką to nie tylko problem państwa totalitarnego. Mimo deklaracji poszanowania wartości demokratycznego państwa prawnego upośledza się coraz bardziej władzę sądowniczą i odbiera jej należną pozycję odrębnej i niezależnej.

To prawda, że rolą sądów i sędziów nie jest tworzenie prawa. Nie można jednak tworzyć dobrego prawa bez wysłuchania najbardziej zainteresowanego, który będzie w praktyce je stosował. Z preambuły konstytucji wynika jednoznaczny obowiązek współdziałania władz. Obowiązek ten powinien się wyrażać w dialogu władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej – w kwestiach podstawowych dla statusu sędziów i wymiaru sprawiedliwości. Niestety, od dłuższego czasu dialogu władz wykonawczej i ustawodawczej z sądowniczą po prostu nie ma.

Sprawiedliwy wyrok po dziesięciu latach może mieć tylko papierowy wymiar

Ten spadek zaufania uderza we wszystkie władze

Tak zwana reforma ustrojowa sądownictwa ministra Gowina polegająca na likwidacji sądów nie została do dziś rozliczona. Co więcej, chybione decyzje polityczne uderzyły najbardziej w interesy obywateli, ignorując głosy samorządów i środowisk lokalnych.

O spadku zaufania do sądów przesądziły w znacznym stopniu ostatnie wydarzenia związane z likwidacją sądów oraz sporem prawnym dotyczącym przenoszenia sędziów. Reforma Ministerstwa Sprawiedliwości, forsowana za wszelką cenę, tak naprawdę uderzyła w najsłabsze ogniwo, czyli obywateli, których sprawy trafiały do sądów w okresie wstrzymania się sędziów od orzekania.

Przy okazji tej zmiany wydarzyła się też rzecz  bez precedensu w historii polskiego sądownictwa. Sędziowie zniesionych sądów wstrzymali się od orzekania, demonstrując, że nie są w tym procesie ubezwłasnowolnieni. Ta sytuacja pokazała realną siłę władzy sądowniczej. Był to spór o pryncypia, o niezależną pozycję. Sąd Najwyższy w uchwale pełnego składu z 28 stycznia 2014 r. ostatecznie rozstrzygnął ten konflikt, demonstrując wielką niezależność władzy sądowniczej i właściwą jej rangę.  Sęk w tym, że Ministerstwo Sprawiedliwości nie chciało dostrzec, czyim kosztem toczy się ten spór.

W demokratycznym państwie prawa tego rodzaju spory nie powinny być rozstrzygane kosztem obywateli. Jak wskazuje doświadczenie, nieodpowiedzialne reformy ustrojowe przeprowadzane na żywym organizmie wymiaru sprawiedliwości mogą prowadzić do destabilizacji całego systemu. Podobnie negatywnie już dziś należy ocenić skutki wdrożenia reformy e-protokołu. Dodać należy, że reforma ta ma kosztować wymiar sprawiedliwości kilkaset milionów złotych. Podobnie jak idea znoszenia sądów, jest ona forsowana przy całkowitej negacji głosu środowiska sędziowskiego. I tu również brakuje dialogu. Sytuacji nie uzdrowią podejmowane w ostatnim czasie działania naprawcze związane z poszerzeniem skróconego protokołu. Wręcz przeciwnie, zmiana ta ukazuje bezradność ustawodawcy, ponieważ obok e-protokołu ma funkcjonować dotychczasowy pisemny protokół,  o żadnym przyśpieszeniu rozpraw i postępowań mowy być zatem nie może.

Na miejscu decydentów władzy politycznej nie bagatelizowałabym społecznej oceny funkcjonowania sądów i niepokojącego spadku zaufania do wymiaru sprawiedliwości. Spadek zaufania do sądów uderza we wszystkie władze, gdyż osłabia autorytet państwa. Zastanowiłabym się nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Wątpię, aby spadek zaufania był jedynie skutkiem negatywnej kampanii medialnej i głoszonych mitów o złej pracy polskich sądów.

Pomyślmy o przyszłości

Wydaje się, że czasem trzeba dopiero samemu zdjąć togę i poddać się osobiście osądowi Temidy, aby się przekonać, iż gdzieś tam na samym dole w sądownictwie nie zawsze tak dobrze się dzieje. Nie trzeba analizować statystyk, aby wiedzieć, że niektóre wielkomiejskie sądy są dramatycznie przeciążone sprawami. Są takie, w których na sędziego przypada ponad 500 spraw. W skali kraju występują rażące dysproporcje co do liczby spraw przypadających na jednego sędziego i urzędnika sądowego. Te dysproporcje skutkują znaczącym wydłużeniem czasu trwania postępowań i naruszają konstytucyjną zasadę równości. Trudno bowiem mówić o równym traktowaniu obywateli, jeśli na przykład w Warszawie sam czas oczekiwania na pierwszy termin posiedzenia wynosi rok, a w małych miastach dwa miesiące. W rezultacie proces w Warszawie ciągnie się latami, za to na prowincji może się skończyć w ciągu pół roku. Przy takim wielkim obciążeniu rzetelny proces i rozpoznanie sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki mimo najlepszych chęci sądu i deklaracji konstytucyjnych jest jedynie papierową ideą. Dysproporcje w obciążeniu godzą nie tyle w sędziów i sądy, ile w obywateli, którzy w zależności od regionu, w którym mieszkają bądź prowadzą działalność gospodarczą, są nierówno traktowani, a niekiedy nawet pozbawieni rudymentarnych gwarancji postępowania bez nieuzasadnionej zwłoki.

Poza rażącymi dysproporcjami w obciążeniu sądów niezwykle poważnym problemem jest lawinowy przyrost spraw. Sytuacja ta z roku na rok staje się bardziej dynamiczna. Obecnie w szczególnie trudnej sytuacji są przedsiębiorcy. W sądach gospodarczych w 2013 r. odnotowano wzrost wpływu w sprawach procesowych o prawie 1/5. Nie trzeba być znawcą ekonomii, aby dostrzec ścisły związek pomiędzy systemem gospodarki a sądownictwem gospodarczym. Przewlekłe gospodarcze postępowania sądowe i nieefektywne procedury hamują rozwój gospodarczy kraju. Ze statystyk powinno się przede wszystkim wyciągać wnioski na przyszłość i zastanowić, jak wymiar sprawiedliwości będzie wyglądał za rok lub dwa i jak rozłożyć środki i kadry.

Sąd to nie fabryka

Niepokojący jest nie tylko lawinowy przyrost spraw w sądach, ale i wymuszone zwiększanie ich załatwialności. Bardzo łatwo zapomina się, że sąd to nie fabryka. Dodajmy, że wedle statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wzrasta nie tylko wpływ nowych spraw, ale i poziom załatwiania. Przy niezmienionym stanie kadrowym oznacza to tylko jedno: niską jakość orzecznictwa i nie lepszą obsługi interesanta w sądzie. Od tego zaś już tylko krok do pomyłek sądowych i niesprawiedliwych orzeczeń. Koszty indywidualne i społeczne takich pomyłek wymiaru sprawiedliwości są trudne do oszacowania. Trzeba przy tym pamiętać, że do sądu trafiają nierzadko sprawy ludzi już pokrzywdzonych przez los. Tu nie powinny się więc zdarzać kolejne pomyłki ich kosztem. Żadne bowiem kolejne orzeczenie naprawcze sądu czy trybunału, przyznane zadośćuczynienie nie zrekompensuje ludzkiej krzywdy.

A czas ucieka...

Trzeba także pamiętać, że czas trwania postępowań jest niezwykle istotny. Sprawiedliwy wyrok po dziesięciu latach procesu może mieć już tylko papierowy wymiar. Postępowanie sądowe powinno być proporcjonalne do życia człowieka i etapu tego życia. Trudno o postępowanie bez nieuzasadnionej zwłoki, jeśli ilość spraw wzrasta nieproporcjonalnie do liczby sędziów. Nie jest także dobrym rozwiązaniem, pomijając nawet aspekt kosztów i pauperyzacji zawodu sędziego, dodatkowe zwiększanie liczby stanowisk sędziowskich. Przekazanie pewnych kategorii spraw do instytucji pozasądowych może unicestwić konstytucyjne gwarancje prawa do sądu. Trzeba jednak poszukiwać rozwiązań systemowych. Przede wszystkim konieczne jest odciążenie sędziów od wykonywania czynności, które nawet przed wojną w Polsce były domeną urzędników sądowych. Konieczne jest podniesienie ich rangi, a zarazem kompetencji, tak aby sędzia mógł się skoncentrować na rozwiązywaniu problemów prawnych, a nie obsłudze korespondencji czy wykonywaniu czynności należących do administracji biurowej. Obecnie sędzia znaczną część czasu przeznacza na tego rodzaju czynności.

Taki podział czynności jest marnotrawstwem środków publicznych, gdyż sędzia, którego wykształcenie i opłacenie kosztuje państwo najwięcej, wykonuje nierzadko czynności, którymi np. w Niemczech zajmuje się urzędnik sądowy. Kolejne reformy procedury, jak choćby związane z wprowadzeniem e-protokołu, jak wynika z badań Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, zamiast usprawnić pracę w sądzie, doprowadziły do jej spowolnienia.

Projekty pilotażowe zamiast eksperymentów

Obowiązkiem państwa jest zapewnienie każdemu obywatelowi prawa do rzetelnego postępowania zgodnie z art. 45 ust. 1 konstytucji. To zatem nie tylko na władzy sądowniczej, ale i właśnie państwa, w tym władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Społeczna ocena działania rządu, polityków, parlamentu jest dokonywana przez ten pryzmat. To państwo powinno zapewnić obywatelowi rzetelny proces sądowy i profesjonalną obsługę w sądzie. Obywatel nie powinien być w nim dłużej traktowany jak petent. W mojej ocenie jest to, niestety, wciąż duży problem zmiany warunków pracy sądów, ale i zmian mentalności urzędników sądowych oraz sędziów. Wiele zależy więc od samych sądów i ich kierownictwa, wdrażania dobrych praktyk, szkolenia urzędników oraz zmiany mentalności i budowy społecznego zaufania na linii sąd–obywatel. Istotne jest zatem nie tylko to, jak się zachowuje sędzia w sali rozpraw, ale i to, czy urzędnik udzieli profesjonalnej odpowiedzi, czy pełnomocnik będzie mógł bez problemu dodzwonić się do sekretariatu i uzyskać potrzebną informację, czy świadek stawi się do sądu na pierwsze wezwanie oraz czy korespondencja dotrze na czas. Wszystko to bowiem składa się na obraz działania sądu. Mając również świadomość, że wprowadzane zmiany mogą rzutować na prawa obywateli w już toczących się postępowaniach, celowe byłoby najpierw wprowadzanie projektów pilotażowych, a nie eksperymenty na żywym organizmie wymiaru sprawiedliwości za miliony złotych.

Diagnoza choroby wymiaru sprawiedliwości wyrażającej się w przewlekłości postępowań, przeciążeniu wielu sądów, braku dostatecznych ustrojowych gwarancji niezawisłości czy wydawaniu niesprawiedliwych orzeczeń powinna być sygnałem dla każdego, kto ponosi odpowiedzialność za państwo polskie.

Autorka jest sędzią Sądu Rejonowego ?dla m.st. Warszawy

Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego