JOW: Pomieszanie systemów prowadzi do rozdrobnienia głosów

Połączenie JOW z systemem większości względnej powoduje, że wybory może wygrać kandydat, który nie uzyskał wyraźnej większości głosów – pisze prof. Bogusław Banaszak.

Publikacja: 19.05.2015 22:55

Foto: 123RF

Często podkreśla się, że jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) nie zapobiegają koncentracji mandatów w rękach dużych partii politycznych. Nie można w tym kontekście abstrahować od już zdobytych doświadczeń.

Nie można zapominać, że w wyborach do Senatu kodeks wyborczy z 2011 r. wprowadził JOW, a ustawodawca przyjął równocześnie, że senatorów wybiera się według zasady większości w jednej turze na podstawie kolejności głosów (art. 273 § 1 kodeksu). Ponieważ wystarczy tu tylko większość zwykła, a tę łatwo osiągnąć, nie ma potrzeby przeprowadzania drugiej tury wyborów i cały proces wyborczy zostaje uproszczony. Jest także łatwiejszy do zrozumienia przez wyborców.

Wątpliwa jedna tura

Już po uchwaleniu kodeksu wyborczego w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym w odniesieniu do tego rozwiązania sformułowano wątpliwości i zauważono, że stosowanie zasady większości względnej może powodować niereprezentatywność wyniku przy znacznym rozproszeniu głosów oddanych na poszczególnych kandydatów. TK stwierdził: „Mając na uwadze to, że wnioskodawca nie uzasadnił w należyty sposób niezgodności przepisów dotyczących jednomandatowych okręgów wyborczych do Senatu z art. 2 konstytucji i wywodzoną z niego zasadą rzetelności wyborów, Trybunał postanowił umorzyć postępowanie w tym zakresie" (wyrok z 20 lipca 2011 r., sygn. K 9/11).

Wydaje się, że TK niedostatecznie wnikliwie przyjrzał się tej sprawie. Ustrojodawca, nie umieszczając wśród zasad wyborczych do Senatu zasady równości i proporcjonalności, umożliwił ustawodawcy wybór większościowego systemu wyborczego i wprowadzenie JOW. Uwzględniając powyższe, samo wprowadzenie okręgów jednomandatowych w wyborach do Senatu nie budzi wątpliwości co do zgodności z konstytucją. Podobnie jest z przyjęciem w wyborach do Senatu systemu większości względnej.

Kontrowersyjne jest natomiast połączenie z okręgami jednomandatowymi systemu większości względnej, a tym samym odbywanie wyborów tylko w jednej turze. W wyborach do Senatu może dojść do rozdrobnienia głosów na wielu kandydatów, co – zważywszy na polskie realia polityczne – jest wysoce prawdopodobne. W praktyce wybory może wygrać kandydat, który nie uzyskał wyraźnej większości głosów (np. zgromadził ich tylko 20 proc.). Oznaczać by to mogło, że bez reprezentacji w drugiej izbie parlamentu pozostanie zdecydowana większość wyborców, a to stanowiłoby naruszenie zasady państwa demokratycznego i konstytucyjnej koncepcji reprezentacji, która implikuje działanie zbiorowego podmiotu suwerenności przez wyborców. Udzielają oni wy-branym przez siebie reprezentantom mandatu do reprezentowania ich woli, a wola reprezentantów wyrażona w organie przedstawicielskim jest na-stępnie zarachowywana na rzecz narodu (tzw. fikcja prawna reprezen-tacji).

Gdyby odbyła się druga tura w wyborach do Senatu, ci wyborcy, których głosy zostały „stracone" w pierwszej turze, mogliby dokonać elekcji kandydata najbliższego ich poglądom. W rozwiązaniu przyjętym w kodeksie wyborczym są tego pozbawieni, a tym samym może się zdarzyć, że Senat zostanie wybrany mniejszością głosów.

Przed tym niebezpieczeństwem przestrzegał kilka lat temu Stanisław Gebethner, pisząc, że „zasada większości względnej zastosowana w jednomandatowych okręgach wyborczych może prowadzić do przypadków skrajnej deformacji woli wyborców – co z kolei podważa ideę reprezentatywnych rządów jako podstawy ustroju demokratycznego. [...] wybory w jednomandatowych okręgach na zasadzie większości względnej mogą doprowadzić do rządów mniejszości" (S. Gebethnet, „Prawo i system wyborczy w świetle realizacji postanowień konstytucji", w: Z. Jarosz (red.), „Parlament. Model konstytucyjny a praktyka ustrojowa", Warszawa 2006, s. 20).

Niekorzystne zjawisko

Jak wykazały wyniki wyborów w 2011 r., ta obawa się spełniła. Na wybranych senatorów oddano 41,46 proc. ważnych głosów – tak więc ponad 58 proc. głosów było straconych.

W zdecydowanej większości okręgów jednomandatowych miejsce w Senacie otrzymali kandydaci, którzy otrzymali poniżej 50 proc. głosów, a w pięciu okręgach zwyciężyli ci, na których oddano mniej niż 30 proc. ważnie oddanych głosów (najmniej to 27 proc.).

Niekorzystnym zjawiskom związanym ze zbiegiem JOW ze stosowaniem większości względnej może zapobiec stosowanie większości bezwzględnej. Wówczas, gdyby żaden z kandydatów nie uzyskał ponad połowy ważnie oddanych głosów, potrzebna byłaby druga tura wyborów. Rozwiązanie to występuje w niektórych krajach, które przyjęły system większościowy. Gdy trzeba przeprowadzić drugą turę głosowania, stosuje się dwa rozwiązania:

- druga tura jest oparta na większości bezwzględnej, ale przechodzą do niej tylko dwaj kandydaci lub dwie listy, które w pierwszej turze otrzymały najwięcej głosów (system stosowany np. w Czechach w wyborach do Senatu),

- druga tura jest oparta na większości względnej i przechodzą do niej wszyscy kandydaci lub listy z tury pierwszej; można przy tym stosować klauzule zaporowe wobec kandydatów lub list, które w pierwszej turze nie uzyskały określonego minimum głosów w okręgu (np. we Francji w wyborach do Zgromadzenia Narodowego 12,5 proc.).

Autor jest profesorem, konstytucjonalistą, dziekanem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Zielonogórskiego

Często podkreśla się, że jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) nie zapobiegają koncentracji mandatów w rękach dużych partii politycznych. Nie można w tym kontekście abstrahować od już zdobytych doświadczeń.

Nie można zapominać, że w wyborach do Senatu kodeks wyborczy z 2011 r. wprowadził JOW, a ustawodawca przyjął równocześnie, że senatorów wybiera się według zasady większości w jednej turze na podstawie kolejności głosów (art. 273 § 1 kodeksu). Ponieważ wystarczy tu tylko większość zwykła, a tę łatwo osiągnąć, nie ma potrzeby przeprowadzania drugiej tury wyborów i cały proces wyborczy zostaje uproszczony. Jest także łatwiejszy do zrozumienia przez wyborców.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją