Często podkreśla się, że jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) nie zapobiegają koncentracji mandatów w rękach dużych partii politycznych. Nie można w tym kontekście abstrahować od już zdobytych doświadczeń.
Nie można zapominać, że w wyborach do Senatu kodeks wyborczy z 2011 r. wprowadził JOW, a ustawodawca przyjął równocześnie, że senatorów wybiera się według zasady większości w jednej turze na podstawie kolejności głosów (art. 273 § 1 kodeksu). Ponieważ wystarczy tu tylko większość zwykła, a tę łatwo osiągnąć, nie ma potrzeby przeprowadzania drugiej tury wyborów i cały proces wyborczy zostaje uproszczony. Jest także łatwiejszy do zrozumienia przez wyborców.
Wątpliwa jedna tura
Już po uchwaleniu kodeksu wyborczego w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym w odniesieniu do tego rozwiązania sformułowano wątpliwości i zauważono, że stosowanie zasady większości względnej może powodować niereprezentatywność wyniku przy znacznym rozproszeniu głosów oddanych na poszczególnych kandydatów. TK stwierdził: „Mając na uwadze to, że wnioskodawca nie uzasadnił w należyty sposób niezgodności przepisów dotyczących jednomandatowych okręgów wyborczych do Senatu z art. 2 konstytucji i wywodzoną z niego zasadą rzetelności wyborów, Trybunał postanowił umorzyć postępowanie w tym zakresie" (wyrok z 20 lipca 2011 r., sygn. K 9/11).
Wydaje się, że TK niedostatecznie wnikliwie przyjrzał się tej sprawie. Ustrojodawca, nie umieszczając wśród zasad wyborczych do Senatu zasady równości i proporcjonalności, umożliwił ustawodawcy wybór większościowego systemu wyborczego i wprowadzenie JOW. Uwzględniając powyższe, samo wprowadzenie okręgów jednomandatowych w wyborach do Senatu nie budzi wątpliwości co do zgodności z konstytucją. Podobnie jest z przyjęciem w wyborach do Senatu systemu większości względnej.
Kontrowersyjne jest natomiast połączenie z okręgami jednomandatowymi systemu większości względnej, a tym samym odbywanie wyborów tylko w jednej turze. W wyborach do Senatu może dojść do rozdrobnienia głosów na wielu kandydatów, co – zważywszy na polskie realia polityczne – jest wysoce prawdopodobne. W praktyce wybory może wygrać kandydat, który nie uzyskał wyraźnej większości głosów (np. zgromadził ich tylko 20 proc.). Oznaczać by to mogło, że bez reprezentacji w drugiej izbie parlamentu pozostanie zdecydowana większość wyborców, a to stanowiłoby naruszenie zasady państwa demokratycznego i konstytucyjnej koncepcji reprezentacji, która implikuje działanie zbiorowego podmiotu suwerenności przez wyborców. Udzielają oni wy-branym przez siebie reprezentantom mandatu do reprezentowania ich woli, a wola reprezentantów wyrażona w organie przedstawicielskim jest na-stępnie zarachowywana na rzecz narodu (tzw. fikcja prawna reprezen-tacji).