Kilka dni temu resort rodziny ogłosił pilotaż skróconego czasu pracy. Ma być on prowadzony w myśl zasady „mniej godzin w firmie, ale to samo wynagrodzenie”. Nie neguję potencjalnych korzyści płynących z takiego rozwiązania. Przypominam jednak, że już teraz pracodawcy mogą samodzielnie zdecydować się na skrócenie czasu pracy. Nie muszą polegać w tym zakresie na zmianie przepisów ani patronacie ministerstwa.
A jednocześnie ogarniają mnie podobne myśli jak przy wprowadzeniu tzw. wakacjach składkowych: „niby dobre rozwiązanie, tylko czy to faktycznie powinien być priorytet?”. W mojej ocenie niekoniecznie. I pal licho, żeby to były jedynie moje odczucia. Problem w tym, że dokładnie tak samo myślą przedstawiciele biznesu, z którymi rozmawiam.
Bez ważnych zmian dla firm. Rząd ma inne priorytety
Bo przedsiębiorcy liczyli przede wszystkim na szybkie zmiany dotyczące finansowania absencji chorobowej, czyli realizację zapowiedzi, zgodnie z którą chorobowe ma być płatne przez ZUS od pierwszego dnia nieobecności. O tym jednak cisza.
Nie znamy też szczegółów zmian dotyczących nowych możliwości samodzielnego przekształcania przez inspektorów pracy umów cywilnych w umowy o pracę, które zostały zapowiedziane w rewizji KPO. Niewiele wiadomo także o projekcie dotyczącym jawności płac, a poselska wersja zmian w tym zakresie została ograniczona do minimum. Na przyjęcie przez rząd dalej czekają też przepisy dotyczące stażu pracy, płacy minimalnej, układów zbiorowych, czerwcowych emerytów oraz reforma zaświadczeń lekarskich i orzecznictwa w ZUS.
Czytaj więcej
Zdaniem ekspertów pomysł resortu rodziny nie powinien być rozpatrywany w kategoriach aktualnych p...