Trzeba przyznać PiS, że wykonał kawał legislacyjnej roboty. Pierwsze projekty podatkowe upublicznił – przyznam, że ku memu wielkiemu zaskoczeniu – jeszcze przed wyborami. Dziś kolejne – dotyczące m.in. sześciolatków, zatrudnienia czy wspierania rodzin z dziećmi.
Tymczasem w przypadku partii rządzącej po dziś dzień nie wiemy, jakiż to dokładnie miała ona pomysł na „prosty, powszechny i sprawiedliwy" PIT! Raczenie wyborców komunałami, zamiast konkretami najwyraźniej nie wyszło jednak Platformie na dobre.
Czy dobre są więc projekty ustaw autorstwa PiS? Różnie – są zmiany sensowne, ale pojawiają się i kontrowersyjne. Mali przedsiębiorcy ucieszą się zapewne z planowanego obniżenia podatku CIT z 19 do 15 proc. Rodzice – ze „zwrócenia" im prawa decydowania o tym, czy wysyłać sześciolatka do pierwszej klasy. Ale też z 500 zł na dziecko płaconych, dopóki nie skończy ono 18 lat (z pewnymi ograniczeniami przychodowymi).
Są też zmiany wątpliwe – jak nałożenie na przedsiębiorców dodatkowych składek na fundusze wspierające zatrudnienie. Albo uznanie za sklepy wielkopowierzchniowe, obłożone nowym podatkiem, takich, które... wcale wielkie nie są. Nie wspominając o udostępnieniu rozmaitym służbom dostępu do rejestru z wszelkimi danymi podatników.
Projekty PiS z pewnością wymagają dalszych prac – warto, by nowi rządzący konsultowali je ze środowiskami, których dotyczą. Zachęcam, by zechcieli też skorzystać z pracy dziennikarzy „Rzeczpospolitej", którzy w białych księgach zebrali postulaty koniecznych zmian w podatkach, prawie gospodarczym czy konstytucji.