Kappes, Skrzydło: Profesorowie-neosędziowie SN. Przypadek T. Demendeckiego

Czy osoby uczestniczące w niszczeniu praworządności zachowują czyste konto, bo nie ma do nich zarzutów jako do pracowników nauki? Naszym zdaniem nie. Zwłaszcza gdy chodzi o prawników-akademików.

Publikacja: 14.09.2023 09:06

Sędzia Tomasz Demendecki podczas obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego

Sędzia Tomasz Demendecki podczas obrad Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego

Foto: PAP/Tomasz Gzell

Trwają wybory do Rady Doskonałości Naukowej (RDN), instytucji powołanej ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym z 2018 r. Zastąpiła ona Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów. Rada ma istotne kompetencje m.in. w postępowaniach o nadanie stopnia doktora, doktora habilitowanego i o nadanie tytułu naukowego (tzw. profesura tytularna). Rada między innymi wyznacza większą część członków komisji habilitacyjnych, w tym dwóch recenzentów i przewodniczącego. Odgrywa jeszcze większą rolę w postępowaniu o nadanie tytułu naukowego, wskazując wszystkich recenzentów i decydując o przedstawieniu prezydentowi RP kandydata na profesora tytularnego (tzw. belwederskiego). Rada rozpoznaje też odwołania od uchwał rad wydziałów w sprawie nadania stopnia doktora i doktora habilitowanego.

Oczywiste jest, że osoby, które wchodzą w skład RDN, z racji spoczywającej na nich odpowiedzialności powinny wykazywać się najwyższymi kompetencjami naukowymi. Uważamy, że powinni także mieć odpowiednie przymioty moralne, przynajmniej te powiązane z nauką i działalnością publiczną. Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym wymaga od członka RDN nieposzlakowanej opinii. Członek RDN nie powinien mieć także na koncie problemów np. z plagiatami czy naruszaniem dobrych obyczajów w nauce. Czy jednak tylko o to chodzi?

Czytaj więcej

Profesorskie „uprzejmości” elektryzują prawników

W krótkich żołnierskich słowach

Do Rady kandyduje obecnie prof. UMCS Tomasz Demendencki. Jest neosędzią w SN. Zdaniem wielu, w tym nas, nie jest więc sędzią z uwagi na rażące naruszenie konstytucji w procesie powołania go (rekomendacja nielegalnej neo-KRS), której nie konwaliduje sam akt mianowania przez prezydenta. Nielegalność procesu nominacyjnego do Sądu Najwyższego z udziałem neo-KRS w świetle standardów europejskich została wielokrotnie potwierdzona w orzecznictwie obu europejskich trybunałów: Unii Europejskiej i Praw Człowieka. Uczestnictwo w procedurze rażąco łamiącej konstytucję, prawo unijne i europejską konwencję praw człowieka kompromituje go także jako profesora i w pełni uzasadnia ocenę, że kandydat do RDN nie jest osobą godną pełnienia ważnej funkcji w RDN. Sprawa prof. Demendeckiego stała się głośna po tym, jak prof. Michał Romanowski otrzymał od kandydata, jak wielu z nas, e-mail nakłaniający do głosowania na niego. Prof. Romanowski odpowiedział we właściwy mu wyrazisty sposób. I upublicznił tę odpowiedź m.in. w „Rz” (z 4 września 2023 r.). Kilka dni później, również na łamach „Rz”, odniósł się do tego pełnomocnik T. Demendeckiego, uznając, że bycie neosędzią SN ma się nijak do jego dorobku naukowego i nie przeszkadza w ubieganiu się o wybór do RDN. W dorobku akademickim prof. T. Demendeckiego jest jednak również promowanie doktoratu Łukasza Piebiaka, byłego wiceministra sprawiedliwości, który odszedł w niesławie z MS w związku z tzw. aferą hejterską (promocja doktoratu nastąpiła już po tej aferze). Z tym prof. T. Demendecki także nie miał problemów.

Opisywana kwestia ma jednak charakter bardziej uniwersalny: jak w ogóle odnosić się do osób, które mają niekwestionowany dorobek naukowy, ale same naruszają swoje dobre imię, kompromitując się uczestnictwem w nielegalnej procedurze wyboru do SN? Zresztą nie chodzi tylko o sam casus neosędziów SN. Kilka lat temu rada Wydziału Prawa i Administracji UŁ uniemożliwiła przeprowadzenie tzw. odnowienia doktoratu prof. Michała Seweryńskiego. Nikt w RW nie kwestionował jego dorobku naukowego. Jednak prof. Seweryński (były minister nauki w rządzie PiS, były rektor UŁ i senator PiS) zdaniem rady WPiA UŁ nie zasłużył na uhonorowanie dorobku z powodu wcześniejszego, aktywnego udziału w przeprowadzonym przez PiS w 2017 r. ataku na niezawisłość sędziów i niezależność sądów. W dyskusji mówiło się, że należy rozdzielać dorobek naukowy od działalności politycznej. Niemniej jako rada WPIA UŁ uznaliśmy, że tego nie da się oddzielić. Podkreślmy przy tym z całą mocą, że nie chodzi tu ani o działalność polityczną, ani o przynależność partyjną, ani o poglądy. Chodzi o świadomy i aktywny udział w niszczeniu praworządności i łamaniu konstytucji. A to nie to samo.

Dwa oblicza, jedna opinia

Czy osoby uczestniczące w niszczeniu praworządności poprzez udział w pracach legislacyjnych albo w nielegalnej procedurze nominacji do SN zachowują „czyste konto”, bo nie ma zarzutów do nich jako do pracowników nauki? Naszym zdaniem – nie. Zwłaszcza gdy chodzi o prawników akademików. Nauczają oni studentów o Konstytucji RP, prawach człowieka, ustroju sądów, wykładają przedmioty z zakresu prawa sądowego. Tego nie da się pogodzić z działalnością w sferze publicznej w postaci udziału w naruszeniu porządku konstytucyjnego i atakach na aksjomat stosowania prawa w cywilizowanym państwie, jakim jest niezawisłość sędziów i niezależność trzeciej władzy.

W pewnych profesjach po prostu nie da się oddzielić sfery aktywności prywatnej, zawodowej czy politycznej od statusu akademika. Zwłaszcza wśród prawników. Do tego w RDN mamy do czynienia z koniecznością spełnienia przesłanki nieposzlakowanej opinii. Czy profesor prawa, który uczestniczy w łamaniu konstytucji i czerpie z tego korzyści osobiste, może mieć nieposzlakowaną opinię na użytek innej sfery aktywności? To by oznaczało, że osoba taka musiałaby mieć co najmniej dwie „opinie” – jako akademik i poza tą sferą. Przypadek dr Jekylla i pana Hyde'a był odosobniony i człowiek co do zasady ma jedną nieposzlakowaną opinię. Albo jej nie ma, jak w przypadku prof. Demendeckiego.

Czytaj więcej

Pełnomocnik Juszczyszyna do neosędziego: to wyraz wyjątkowej bezczelności

Trzeba stosować ostracyzm

Ale członkostwo w RDN jest tylko jedną z wielu aktywności i funkcji prawnika akademickiego. Piętno łamania konstytucji oraz uczestnictwa w demontażu praworządności dyskwalifikuje nie tylko kandydata na członka RDS. Uważamy, że profesorowie neosędziowie SN (podobnie zresztą jak sędziowie dublerzy w TK) nie powinni pełnić takich funkcji uniwersyteckich jak rzecznik dyscyplinarny czy członek komisji dyscyplinarnej. Nie powinni być kierownikami katedr i zakładów. Nie powinni być powoływani na promotorów prac doktorskich, recenzentów doktoratów, habilitacji i tytułu profesorskiego. Nie powinni być zapraszani na konferencje naukowe w charakterze referentów, a jeśli są, konferencje powinno się bojkotować. Powinni być dotknięci ostracyzmem środowiska akademickiego. Choć mamy oczywiście świadomość, że wielu członków naszego środowiska, z powodów oportunistycznych czy towarzyskich, nie będzie, niestety, w tym ostracyzmie uczestniczyć.

O takich sprawach należy pisać i nieustannie je przypominać. Neosędziowie funkcjonują bowiem już od pięciu lat. Stanowią już ponad połowę sędziów SN i spory odsetek w NSA. Powszechność tego haniebnego procederu i czas jego trwania nie sanują jednak rażących wad w procesie powołania i złej wiary, w jakiej kandydaci zgłaszali się do neo-KRS i przyjmowali powołania od łamiącego konstytucję prezydenta. Stan ten może trwać, gdyż jego zmiana zależy od wyniku wyborów parlamentarnych. Trudno więc przewidzieć, czy naprawa wymiaru sprawiedliwości („sprzątanie po dobrej zmianie”) nastąpi po obecnych wyborach, czy dopiero po kolejnych kilku latach. Ale nastąpi. A piętno uczestnictwa w demontażu praworządności będzie już zawsze towarzyszyć neosędziom, w tym prof. T. Demendeckiemu.

PS Cytowanemu przez „Rz” (8 września 2023 r.) adw. Piotrowi Andrzejewskiemu, który zarzuca prof. Romanowskiemu nadużycie, polegające na tym, że ten upublicznił „prywatny” list Demendeckiego w sprawie poparcia do RDN, i „posłużenie się nim jako pretekstem do wystawienia publicznych ocen i prezentowania swojego własnego stanowiska”, co jakoby „nie licuje z cenzusem naukowym i powagą wykonywanego zawodu adwokata”, co ma świadczyć o „braku argumentów merytorycznych i niechęci do polemiki”, i że jego wypowiedź ma charakter polityczny, odpowiadamy: 1) list prof. Demendeckiego do prof. Romanowskiego nie był „prywatny”, gdyż otrzymali go prawdopodobnie wszyscy uprawnieni do głosowania do RDN pracownicy wydziałów prawa, w tym my – autorzy tej wypowiedzi; 2) „publiczna ocena” osoby publicznej (neosędzia) i ubiegającej się o kolejną funkcję publiczną oraz przedstawienie własnego stanowiska to normalny element dyskursu o sprawach publicznych; 3) mec. Andrzejewski ma najwyraźniej niewielkie pojęcie o „cenzusie naukowym” i chyba zapomniał, że adwokat ma prawo wypowiadania się w sprawach publicznych jak każdy obywatel; 4) prof. Romanowski przedstawił mocne argumenty merytoryczne, a jego wypowiedź stanowi właśnie polemikę; 5) jego wypowiedź nie ma charakteru politycznego, chyba że dla mec. Andrzejewskiego obywatelskie wypowiadanie się w obronie elementarnej przyzwoitości i przeciwko naruszaniu konstytucji ma charakter polityczny; 6) o ile nam wiadomo, prof. Romanowski nie jest politykiem, nie angażuje się w żadne gremia polityczne, donikąd nie kandyduje, a jedynie reprezentuje represjonowanych sędziów i wypowiada się jako obywatel w obronie praworządności.

Autorzy są profesorami na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego i adwokatami.

Trwają wybory do Rady Doskonałości Naukowej (RDN), instytucji powołanej ustawą Prawo o szkolnictwie wyższym z 2018 r. Zastąpiła ona Centralną Komisję ds. Stopni i Tytułów. Rada ma istotne kompetencje m.in. w postępowaniach o nadanie stopnia doktora, doktora habilitowanego i o nadanie tytułu naukowego (tzw. profesura tytularna). Rada między innymi wyznacza większą część członków komisji habilitacyjnych, w tym dwóch recenzentów i przewodniczącego. Odgrywa jeszcze większą rolę w postępowaniu o nadanie tytułu naukowego, wskazując wszystkich recenzentów i decydując o przedstawieniu prezydentowi RP kandydata na profesora tytularnego (tzw. belwederskiego). Rada rozpoznaje też odwołania od uchwał rad wydziałów w sprawie nadania stopnia doktora i doktora habilitowanego.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?