Idą wybory, festiwal obietnic rozkręca się więc na całego. Wyjątkowo aktywny jest tu minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, którego resort zajmuje się problematyką budownictwa i zagospodarowania przestrzennego. Obskoczył już pewnie wszystkie telewizje, zachwalając obywatelom rozwiązania ustawy o bezpiecznym kredycie 2 proc., który pozwoli mniej zamożnym ludziom wreszcie zdobyć finansowanie na zakup nieruchomości. Wszak wszelkie propozycje dotyczące rynku mieszkaniowego to wdzięczna materia do zbijania kapitału politycznego.

Polityk od miesięcy usiłuje też wycisnąć, ile się da, z tematu „walka z patodeweloperką”. Opowieści o ludziach, którzy z balkonów mogą podać sąsiadom ręce, a przez okno zaglądać im do garnków, znamy doskonale. Tak jak historie o mikrokawalerkach wciskanych nieświadomym, że formalnie kupują lokal użytkowy, lub mnożących się przed domami miejscach postojowych dla niepełnosprawnych jako sposobie na ominięcie rygorystycznych zasad planowania parkingu. Chętnie więc zobaczyłabym wreszcie ponoć już gotowy projekt rozporządzenia w sprawie warunków technicznych budynków. Zamiast tego w ostatni piątek, na konferencji, resort znów zaserwował porcję – bardzo ładnych, przyznam – slajdów i prezentacji. Pojawiła się też nowość – zapowiedź likwidacji podatku od czynności cywilnoprawnych dla osób kupujących na rynku wtórnym swoje pierwsze mieszkanie.

A ja od razu zaczęłam się zastanawiać, kto za to kolejne dobrodziejstwo rządu zapłaci. Tak jak dopłaty do kredytu 2 proc. w praktyce sfinansują podatnicy, a zaostrzenie rygorów budowlanych nabywcy mieszkań, na których deweloperzy z dużym prawdopodobieństwem przerzucą wyższe koszty inwestycji, tak i likwidacja PCC od części transakcji mieszkaniowych w kogoś uderzy – będą to samorządy, dla których jest to jedno ze źródeł dochodu.

Ile stracą? Tego typu szacunków na ministerialnych slajdach zabrakło. Ale kto by tam liczył pieniądze wyciągane z cudzej kieszeni.

Czytaj więcej

Buda: Likwidujemy PCC przy zakupie pierwszego mieszkania