„Wobec aktu łaski prezydenta postępowanie karne musi być umorzone, niezależnie od instancji, w której sprawa się znajduje" – tak warszawski Sąd Okręgowy uzasadnił umorzenie sprawy byłych szefów CBA, w tym Mariusza Kamińskiego. Przypomnijmy: Kamiński został skazany w I instancji na trzy lata więzienia i dziesięć lat zakazu zajmowania stanowisk państwowych za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA.

Środowy werdykt jest prawomocny, a możliwości złożenia kasacji są ograniczone. To wyrok precedensowy dla stosowania prawa łaski w Polsce i dla prezydentury, gdyż to wyłącznie prezydent stosuje to prawo. Jest on też ważny dla życia polityczno-prawnego w naszym kraju, ponieważ kończy jeden z dwóch najważniejszych sporów, jakie wybuchły po przejęciu władzy przez PiS.

Udzielenie łaski Kamińskiemu i jego współpracownikom podzieliło prawników na dwa obozy. Były prezes TK prof. Andrzej Zoll grzmiał, że prezydent naruszył konstytucję, że ma wprawdzie prawo łaski, ale tylko wobec osób (prawomocnie) skazanych. A Andrzej Duda nie zaczekał, aż sprawę zbada sąd II instancji.

Druga grupa prawników, np. prof. Stanisław Waltoś, nestor polskich karnistów, na długo przed wybuchem sporu pisał, że prezydent może skorzystać z prawa łaski również przed prawomocnym skazaniem. A więc z tzw. abolicji indywidualnej, czyli umorzenia postępowania karnego przed wyrokiem. Przepisy tego wprost nie zabraniają, choć faktem jest, że poprzedni prezydenci RP z abolicji nie korzystali. Andrzej Duda z niej skorzystał. I tak mamy precedens, na dodatek potwierdzony przez sąd.

Ale też to szersze prawo łaski ma głęboki sens: wyroki sądowe bywają nieraz niewspółmiernie surowe dla podsądnego. Łaska prezydenta może je więc łagodzić. Byle prezydent, stosując ją, był sprawiedliwy.