Tomasz Pietryga: Ostateczny test przed KPO

Bruksela zmienia wobec Polski politykę kompromisu na politykę ultimatum. Czy to będzie do przełknięcia dla Jarosława Kaczyńskiego? Czy unijne miliardy warte są tej ceny?

Publikacja: 08.06.2022 20:13

Tomasz Pietryga: Ostateczny test przed KPO

Foto: PAP/AA/ABACA

Ostatnia debata w Parlamencie Europejskim o praworządności w Polsce daje dużo do myślenia. Sami europosłowie nie zaskoczyli. Chłoszcząc rytualnie „pisowską Polskę”, która jawi się jako reżim autorytarny, a nawet „mini–Rosja”, bo takie sformułowanie również padło. Ta wyostrzona retoryka jest od lat stałym elementem debaty o naszym kraju. Tyle że niewiele z niej wynika w praktyce. No, może poza politycznym pogłosem, który kształtuje kierunek, w którym zmierza Wspólnota. Znacznie ciekawsze było wystąpienie Ursuli von der Leyen, na którą we wtorkowej debacie spadła fala krytyki ze strony głównych w PE liberalnych-lewicowych ugrupowań. Te nie widzą w PiS partnera do zasiadania przy jednym europejskim stole. Nie dziwi więc, że zapowiedź aktywacji polskiego Krajowego Planu Odbudowy wywołała aż tak ostry sprzeciw.

Niemka przyjęła postawę obronną, przekonując europosłów, że pomimo tego kroku zostaje ciągle po tej samej stronie mocy. Jeżeli jej wystąpienia słuchali nad Wisłą orędownicy kompromisu, przekonani, że już nic nie przeszkodzi, aby unijne miliardy trafiły na polskie konta, mogli poczuć niepokój. Szefowa Komisji Europejskiej nie tylko przypomniała, że transze dotacji i pożyczek są uzależnione od faktycznego wdrożenia ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną oraz postępów w budowie nowego systemu dyscyplinarnego. Jej wypowiedź sprawiała także wrażenie, że warunki stawiane Polsce ulegają właśnie rozciągnięciu i uszczegółowieniu.

Czytaj więcej

PE o praworządności w Polsce: bez reform, żadne środki nie zostaną wypłacone

Komisarz wprost stwierdziła, że nowy twór dyscyplinarny musi znacząco różnić się od obecnej ID i być zgodny z wyrokami TSUE. Bardzo łatwo znaleźć tu echa dylematu zasiadania w nowym sądzie dyscyplinarnym sędziów z likwidowanej ID, których status sędziowski jest podważany. Tymczasem nowa ustawa, którą polski parlament przyjmie w tym tygodniu, przewiduje taką możliwość.

Zadaniem Ursuli von der Leyen również kwestionowanie statusu innego sędziego nie może zostać uznane za wykroczenie. To również mało akcentowany dotąd wątek. I trzeba przyznać, bardzo trudny w realizacji dla PiS, zarówno politycznie, jak i prawnie. W październiku 2021 r. kierowany przez Julię Przyłębską polski TK na wniosek premiera wydał wyrok, w którym, powołując się na wyższość Konstytucji RP nad prawem UE, zakazał kontrolowania legalności powołania jednych sędziów przez drugich. Jako że podważa się w ten sposób prerogatywy prezydenckie, grożą za to surowe sankcje dyscyplinarne.

Teraz Bruksela chce, aby PiS zakwestionowało również to. Wypowiedź Niemki nie brzmi jak wezwanie do szukania nowego kompromisu, ale jak ultimatum dla Warszawy. Kamienie milowe to „sieć zabezpieczająca, aby Polska wypełniła swoje obowiązki”. A takie podejście może oznaczać, że wkrótce pojawią się kolejne żądania ustępstw w sprawach praworządności, położone na szali miliardów z KPO.

Pytanie, czy przejście z polityki kompromisu do polityki ultimatum jest dla Jarosława Kaczyńskiego do przełknięcia w sytuacji, gdy badania opublikowane w środę w „Rzeczpospolitej” wskazują, że twardy elektorat PiS ma w sprawach relacji z UE raczej radykalną twarz Zbigniewa Ziobry, a nie pragmatyczną Mateusza Morawieckiego. Można więc mieć co do tego wątpliwości.

Test przyjdzie szybko. W tym tygodniu parlament ostatecznie przyjmie ustawę dyscyplinarną. To, czy zaakceptuje, czy odrzuci senackie poprawki łagodzące skutki zmian, może być odpowiedzią na pytanie, czy dla PiS miliardy z KPO warte są tej ceny.

Czytaj więcej

PiS zamierza odrzucić główne poprawki Senatu

Ostatnia debata w Parlamencie Europejskim o praworządności w Polsce daje dużo do myślenia. Sami europosłowie nie zaskoczyli. Chłoszcząc rytualnie „pisowską Polskę”, która jawi się jako reżim autorytarny, a nawet „mini–Rosja”, bo takie sformułowanie również padło. Ta wyostrzona retoryka jest od lat stałym elementem debaty o naszym kraju. Tyle że niewiele z niej wynika w praktyce. No, może poza politycznym pogłosem, który kształtuje kierunek, w którym zmierza Wspólnota. Znacznie ciekawsze było wystąpienie Ursuli von der Leyen, na którą we wtorkowej debacie spadła fala krytyki ze strony głównych w PE liberalnych-lewicowych ugrupowań. Te nie widzą w PiS partnera do zasiadania przy jednym europejskim stole. Nie dziwi więc, że zapowiedź aktywacji polskiego Krajowego Planu Odbudowy wywołała aż tak ostry sprzeciw.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem