Reklama
Rozwiń

Piotr Kardas, Maciej Gutowski o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego

Jutrzejsi sędziowie być może przyniosą do Trybunału kije bejsbolowe w celu przekonania większości składu. W końcu liczy się siła argumentacji – piszą prawnicy.

Aktualizacja: 20.11.2016 07:25 Publikacja: 19.11.2016 13:05

Piotr Kardas, Maciej Gutowski o wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego

Foto: rp.pl

Debata wybitnych prawników nad wykładnią konstytucji to nieodzowny element poprzedzający pierwszą samodzielną decyzję od czasu wyboru na stanowisko sędziów TK. Analiza powinna uwzględniać dyrektywy wykładni językowej, systemowej i funkcjonalnej przepisów konstytucyjnych, by wydobyć z nich normy niesprzecznego i wewnętrznie spójnego systemu opartego na ustawie zasadniczej. Ta stanowi wzorzec oceny konstytucyjności wszystkich norm niższego rzędu. Pierwsza samodzielnie wyinterpretowana w procesie wykładniczym norma konstytucyjna brzmiała mniej więcej tak: „nie idziemy do roboty, dopóki nie ustąpią".

Nowatorska wykładnia konstytucji jest znakiem czasów. Czasów, w których jeden błąd przysłania się kolejnym. Czasów, w których polityka nie dopuszcza przyznania się do błędu, lecz nakazuje trwać w błędzie po to, by pokazać nieustępliwość. Wielokrotnych nowelizacji, z których każda następna jest zaprzeczeniem wszystkiego, czego prawnicy dotychczas się uczyli. Nowel zwieńczonych uchwaleniem ustawy, która niemalże imiennie wskazuje nowego prezesa najwyższej władzy sądowniczej w Polsce. W istocie sędziego, który nie wykazuje żadnych publikacji, zaś jego dotychczasowa praca to ważne, lecz powtarzalne rzemiosło z dziedziny ubezpieczeń społecznych. Czy ten warsztat jest wystarczający, by stać na czele najwyższego trybunału? Dokonywać analiz w celu oceny obowiązywania norm w ramach złożonego sytemu prawnego, opartego nie tylko na źródłach wskazanych w art. 87 konstytucji, lecz również na normach zarówno pierwotnego jak i pochodnego prawa unijnego? Analiz opartych na dyrektywach wykładni właściwych dla prawa wewnętrznego, jak i dyrektywach zmierzających do zapewnienia acquis communautaire? Czy dokonano właściwej oceny kompetencji? To kompletnie dziś już nieistotne.

Istotne jest to, że dany sędzia został wybrany przez większość, która aktualnie jest u władzy. Że politycy jego wybór utożsamiają z usunięciem zagrożenia, że ustawa uchwalona głosami większości parlamentarnej zostanie uznana za niezgodną konstytucją. Nieważne, jaka ustawa i jaka jest jej treść. Nieważna jej relacja z nomą konstytucyjną. Nieważne, jakie wartości leżą u podstaw ustawy i czy korespondują one z wartościami gwarantowanymi obywatelom w konstytucji. Ma być zgodna i już. Trzeba to wiedzieć „w ciemno" – z wyprzedzeniem. Do tego potrzebny jest żołnierz, a nie dobry sędzia. Wybierzmy więc żołnierza.

Na naszych oczach postępuje hiperinflacja prawa. W jej rezultacie prawo przestanie być ważnym punktem odniesienia i wyznacznikiem zachowań społecznych. Stanie się zwykłym narzędziem w rękach polityków. Pozwalającym na realizację nawet najbardziej niedorzecznych konceptów. Zamiast budować w społeczeństwie szacunek dla prawa i uczyć oraz pielęgnować poczucie obowiązku jego przestrzegania, politycy wskazują społeczeństwu, w jaki sposób prawo można naginać i jak go używać instrumentalnie. Nie tylko na etapie stosowania, lecz nawet w najważniejszej fazie – jego stanowienia przez polski parlament. Nawet za cenę zniszczenia konstytucyjnego organu. Najwyższego organu władzy sądowniczej.

Cena, jaką obywatele muszą zapłacić za cynizm i bezwzględność polityków, będzie ogromna. Popsuta zostanie nie tylko jakość prawa, lecz również zniszczony stopień jego znajomości, przestrzegania, szanowania i wiary w wartości, które leżą u podstaw jego uchwalenia. Te wartości sprowadzone zostaną do politycznego cynizmu – całkowicie obcego dla społeczeństwa.

Nie wywołuje entuzjazmu także odpowiedź ze strony Trybunału Konstytucyjnego. Jest nią orzeczenie interpretacyjne z 7 listopada 2016 r., w którym wprawdzie uznano zgodność z konstytucją ustawy zawierającej zasady powołania prezesa i wiceprezesa. Jednocześnie jednak rozróżniono „wybór" oraz „przedstawienie" na stanowisko prezesa i wiceprezesa Trybunału jako odrębne czynności Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. Zdaniem TK, zgodne z konstytucją art. 16 ust. 2 oraz ust. 3–7 ustawy o TK z 2016 r. odnoszą się wyłącznie do „etapu ustawowego" – „wyboru" trzech kandydatów w jednym głosowaniu według liczby oddanych głosów na danego kandydata. Po nim dopiero następuje „etap konstytucyjny" – głosowanie indywidulane nad przedstawieniem kandydata prezydentowi. „Kandydaci przedstawieni" zdaniem TK to ci spośród „kandydatów wybranych", którzy uzyskują poparcie Zgromadzenia Ogólnego. Dopiero oni są przedstawiani Prezydentowi Rzeczypospolitej. Zaproponowane przez TK zasady są bardzo interesujące. Być może nawet powinno tak być. Tyle że zasady te nie wynikają z przywołanego przez TK art. 194 ust. 2 konstytucji.

Niedawno powiedzieliśmy o lipcowej ustawie „naprawczej" TK , że jest jak kij bejsbolowy – narzędzie zasadniczo pożyteczne, lecz znakomite do destrukcji. Dziś obawiamy się, że nasze porównania mogą być odczytane zbyt dosłownie. Dzisiejsi interpretatorzy konstytucji sięgnęli do swoistego szantażu w celu przymuszenia do dopuszczenia do orzekania wadliwie wybranych sędziów. Trybunał odpowiedział orzeczeniem prawotwórczym. Biorąc pod uwagę postępuącą subtelność myśli prawniczej, strach puścić wodze wyobraźni. Jutrzejsi sędziowie, być może po prostu przyniosą do TK kije bejsbolowe w celu przekonania większości składu. W końcu liczy się siła argumentacji.

Maciej Gutowski jest prof. dr hab., dziekanem ORA w Poznaniu, adwokatem

Piotr Kardas jest prof. dr hab., przewodniczącym Komisji Legislacyjnej NRA, adwokatem

Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji
Opinie Prawne
Prof. Gutowski: Po wyborach w 2023 r. stworzyliśmy precedens, jesteśmy jego zakładnikami
Opinie Prawne
Bieniak, Mrozowska: Zakaz reklamy, który uderzał w przedsiębiorców