Według najnowszego sondażu CBOS funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości negatywnie ocenia 51 proc. ankietowanych, a tylko 36 proc. ma pozytywną opinię o ich pracy.
Może tu grają jakieś polityczne animozje? Nic podobnego. Owszem, niezadowolenie przeważa w elektoratach Kukiz'15 i PiS oraz niezainteresowanych udziałem w wyborach, ale wyborcy Nowoczesnej są też podzieleni w ocenach, a wśród sympatyków PO tylko nieznacznie przeważają pozytywne opinie.
Gorzej: tylko 4 proc. Polaków uważa, że orzekając, sędziowie nie podlegają żadnym naciskom, 20 proc. uważa natomiast, że ma to miejsce w zdecydowanej większości orzeczeń, dla 38 proc. z niezawisłością sędziów „różnie bywa", a 23 proc. po prostu w nią nie wierzy.
Jak to się ma do elementarnego standardu, że sędzia nie ulega żadnym naciskom? Ktoś powie: to są tylko oceny oparte na doniesieniach mediów (54 proc. wskazań) doświadczeniach oraz opiniach innych osób (21 proc. wskazań), a tylko w 18 proc. na osobistym doświadczeniu. Dlaczego jednak nie wierzyć np. znajomym?
Sklep czy dany produkt też kiedyś wybieramy albo omijamy na podstawie czyjejś opinii. Gdyby jakaś restauracja czy np. przychodnia dentystyczna miała w połowie negatywnie oceny, to potencjalni klienci omijaliby ją szerokim łukiem, jeśli nie wypadłaby wcześniej z rynku. Marnie ocenianym sądom nic takiego nie grozi, bo nie są to instytucje rynkowe, nie są też demokratyczne, więc nie grozi im przegrana wyborcza. Ale mizerna ocena wcześniej czy później odbije się na ocenie władzy politycznej. Będziemy więc z zainteresowaniem przyglądać się kolejnym sondażom o sądach, ale też partii rządzącej.