Ostatnie dni lipca upłynęły więc na spekulacjach. Większość była pewna: 9 sierpnia odbędzie się rozprawa kasacyjna w sprawie ministra koordynatora służb specjalnych. Jedyne wątpliwości dotyczyły tego, czy na przeszkodzie rozprawie stanie rzekomo trwający spór kompetencyjny między SN a prezydentem w sprawie stosowania prawa łaski. I znów większość była zdania, że sporu nie ma. Taki pogląd zaprezentował nawet w specjalnej opinii sam SN.
Przeciwnego zdania byli jednak: Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, oraz Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Napisali zresztą o tym do SN, oczekując zawieszenia postępowania w sprawie Kamińskiego.
Pytanie, co zrobi SN, stawało się więc coraz bardziej aktualne. Chcąc uniknąć chaosu, SN postanowił, że decyzję w sprawie zawieszenia podejmie wcześniej, by przeciąć dyskusję. Tak zrobił. Wielu jednak jego decyzją czuje się rozczarowanych i zaskoczonych. SN przyjął zupełnie inny punkt widzenia niż prezentowany wcześniej. Podkreślił, że nie zajmował się tym, czy spór jest czy go nie ma, bo wystarczyło mu, że został wszczęty. Nawet jednak w samym SN trudno znaleźć zwolenników takiego poglądu. Wielu prawników, konstytucjonalistów uważa, że SN popełnił poważny błąd, który może mieć równie poważne konsekwencje. Po tym postanowieniu, jeśli ktoś zechce zablokować jakąś sprawę w SN, wystarczy, że wyśle do TK wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. Taki wniosek może być nawet absurdalny.
Szkoda, że SN tak się zachował. Ale ponieważ jest Sądem Najwyższym, bez względu na to, czy zgadzamy się z jego decyzją czy nie, szanujmy jego wyroki. Tym bardziej że wkrótce możemy mieć nowy SN. Niekoniecznie lepszy.