Rząd próbuje uszczelniać, co się da. Twierdzi ostatnio, że Polski Ład, który przewiduje podwyżki danin publicznych dla wielu z nas, służy m.in. załataniu dziury w systemie, przez którą uciekają budżetowe pieniądze. Kolejny projekt przepisów, które należą do kategorii tych uszczelniających, dotyczy ubezpieczeń społecznych. Tym razem trzeba jednak przyznać, że cel, jaki przyświeca tym rozwiązaniom, wydaje się słuszny. Chodzi o to, żeby świadczeń chorobowych nie dostawali ci, którym się to nie należy. Otóż każdy, kto będąc na zwolnieniu lekarskim, będzie robił coś innego, niż się kurował, może ponieść z tego tytułu poważne konsekwencje finansowe.

Jak już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", pracodawcy mają sporo wątpliwości, co ich pracownicy robią na zwolnieniach lekarskich. Podejrzenia te potwierdzają wyniki kontroli zwolnień. W ubiegłym roku zaświadczeń lekarskich wystawionych z tytułu choroby własnej było 20,7 mln. Jeśli jakaś część z nich okazuje się fikcyjna, to problem mają pracodawcy i ZUS. Zgodnie z przygotowywanymi przepisami osoba przyłapana na tym, że zamiast chorować, na przykład wyjechała na ryby, odda nie tylko to, co otrzymała z tytułu absencji, ale również zapłaci odsetki ustawowe od tej kwoty od momentu, kiedy wyjechała na urlop z L4, do chwili, kiedy takie nadużycie zostało wykryte. Co może nastąpić na przykład po roku albo jeszcze dłuższym czasie.

Czytaj też:

Czytaj więcej

Łatwiej będzie stracić zasiłek za pracę w czasie zwolnienia

Miejmy nadzieję, że da to do myślenia tym, którzy korzystają ze zwolnień nie tak jak trzeba. Tym razem mamy rzadki przykład projektu ustawy, który jest zgodny zarówno z interesem przedsiębiorców, którzy mają problem z nieuczciwymi pracownikami, jak i ZUS, który musi takim osobom wypłacać nienależne świadczenia.