Bez tłoku za kratami

- Tworzenie nowych miejsc w więzieniach, zmiana polityki karnej i amnestia to trzy drogi do rozwiązania problemu przeludnienia w celach – sytuację analizuje dziennikarka „Forum Penitencjarnego”

Aktualizacja: 18.03.2010 03:29 Publikacja: 18.03.2010 02:00

Bez tłoku za kratami

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka

Red

Cały ubiegły rok więziennictwo ostro pracowało, aby zlikwidować przeludnienie w 157 jednostkach penitencjarnych. Było to podyktowane wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu nakazującym Polsce uporać się z tym problemem do 6 grudnia. Jednak, jak pokazało życie, niemożliwe jest zlikwidowanie przeludnienia, bo więzienia nie są z gumy, a skazanych systematycznie przybywa.

Udało się w ubiegłym roku znacząco zmniejszyć przeludnienie więzień, ale nie uporano się z tym problemem do końca. Co prawda spadła o 26 tysięcy liczba więźniów, którzy byli upychani w ciasnych celach jak sardynki w puszce, ale pozostało jeszcze około 3 tysięcy osób osadzonych w celach poniżej normy lokalowej, czyli poniżej 3 mkw. na osobę – które mogą pisać skargi do Strasburga, co robią – oraz 40 tys. skazanych, którzy czekają na wykonanie wyroku (i zapewne z tego powodu nie narzekają, ale nie o to tu chodzi), bo nie ma dla nich miejsc w wiezieniu.

Kompromis, jaki został wypracowany w znowelizowanym k.k.w., pozwalający służbie więziennej na czasowe osadzanie w przeludnionej celi lub w wyjątkowych sytuacjach, takich jak na przykład powódź czy gradobicie, jest przykryciem problemu, a w zakładach karnych i aresztach śledczych wrze jak w kotle z gorącą wodą – i kiedyś musi wykipieć.

Wydaje się, że aby rozwiązać kwestie przeludnienia, można iść w trzech kierunkach. Pierwszy: tworzenie nowych miejsc w wiezieniach, drugi: zmiana polityki karnej, i trzeci: amnestia. Można też połączyć trzy drogi i zbudować autostradę.

[srodtytul]Potrzebne nowe miejsca[/srodtytul]

Likwidacja przeludnienia bez dodatkowych cel wydaje się niemożliwa. W ubiegłym roku takie dodatkowe cele powstawały – prawie 500 cel o pojemności 3 tysięcy – i powstają nadal, ale ciągle jest ich zbyt mało i miejsc nie starcza dla wszystkich więźniów.

Dodatkowe cele powstają w dwojaki sposób, albo przez budowę nowych więzień – do czego doszło w październiku ub.r., kiedy oddano do użytku najnowocześniejszy teraz w Polsce Zakład Karny w Opolu Lubelskim dla 623 więźniów – albo przez przekształcenie różnego typu pomieszczeń więziennych na cele mieszkaniowe. W ten drugi sposób powstało właśnie ponad 500 dodatkowych cel, co stało się kosztem wielu potrzebnych pomieszczeń więziennych, które zostały po prostu zaadaptowane na cele dla więźniów. Pozbyto się w ten sposób na przykład 222 świetlic więziennych, zlikwidowano m.in. pokoje wychowawców, sale terapeutyczne, fryzjernie, czytelnie, poczekalnie, centra zajęć profilaktyki antyalkoholowej, pokoje kapelanów czy cele izolacyjne. Szkoda, bo terapia w więzieniu, zajęcia kulturalno-oświatowe czy sport są potrzebne skazanym, aby mogli przetrwać lub się zresocjalizować – co zresztą służbie więziennej nakazano w art. 67 k.k.w., mówiącym o celach wykonania kary, czyli „wzbudzaniu w skazanym woli współdziałania w kształtowaniu jego społecznie pożądanych postaw, w szczególności poczucia odpowiedzialności oraz potrzeby przestrzegania porządku prawnego i tym samym powstrzymania się od powrotu do przestępstwa”.

[srodtytul]Potrzebna zmiana polityki karnej[/srodtytul]

Polscy penitencjaryści i środowisko naukowe, jak choćby prof. Teodor Szymanowski z Uniwersytetu Warszawskiego czy prof. Stefan Lelental, karnista, życzą sobie polityki karnej, która będzie sprzyjała rozwojowi kar wolnościowych. Bo takie kary są mało kosztowne dla państwa i nie ma innej drogi dla Polski, jeśli chcemy zlikwidować przeludnienie w więzieniach.

Życzenia te pozostają na razie niespełnione, o czym świadczą liczby. Na Zachodzie średnio tylko 5 proc. wszystkich orzekanych kar ma charakter bezwzględnego pozbawienia wolności, a w Polsce – 9 proc. Jeszcze gorzej jest na przykład w Rosji, gdzie kary więzienia stanowią aż 34 proc.

Liczba takich kar zależy od przyjętej przez państwo filozofii karania i polityki orzekania sędziów. U nas są to poglądy: karać surowiej niż łagodniej, bo kara surowsza jest skuteczniejsza i bardziej wychowawcza. Nawet krótkotrwała kara w więzieniu jest lepsza od długotrwałej w zawieszeniu. Takie podejście doprowadziło do sytuacji, że w więzieniach jest 70 proc. skazanych na karę pozbawienia wolności poniżej trzech lat. I od lat borykamy się z przepełnionymi celami. Bez zmiany polityki karnej nie rozwiążemy więc przeludnienia zakładów karnych, bo jeszcze w ogonku do celi więziennej stoi około. 40 tys. ludzi z zasądzoną karą pozbawienia wolności. Oni czekają z „biletami” w dłoniach na wolne miejsce w więzieniu.

[srodtytul]Potrzebna amnestia?[/srodtytul]

Po cichu mówi się o amnestii dla sprawców drobniejszych przestępstw i skazanych po raz pierwszy. Szczególnie o niej mówią pensjonariusze jednostek penitencjarnych. Więźniowie dobrze się orientują we wszelkich zmianach w prawie, mają dużo wolnego czasu, aby obserwować i czytać. W ostatnim miesiącu zwiększyła się na przykład liczba pytań do administracji więziennej o przeludnienie. Więźniów ciekawi m.in., czy gwarantowane im 3 mkw. są liczone „z kącikiem sanitarnym czy bez niego”. Wiedzą też, że cele nie są z gumy, i zakłady karne nie są w stanie pomieścić wszystkich skazanych i tymczasowo aresztowanych, czekają więc na rozwiązania nowego typu, takie właśnie jak amnestia.

Kto się boi amnestii i czy do amnestii dojdzie? Na to pytanie na razie, przynajmniej do wyborów, cicho sza. Tymczasem jesteśmy świadkami pseudo-amnestii za sprawą rozporządzenia ministra sprawiedliwości, które dało prokuratorom możliwość składania wniosków o odroczenie wykonania kary pozbawienia wolności, jeżeli zamknięcie przestępcy groziłoby przekroczeniem w skali kraju ogólnej pojemności zakładów karnych lub aresztów śledczych. Wykonanie rozporządzenia skutkuje ustaleniem kolejności wzywania do stawienia się skazanego w zakładzie w wyznaczonym terminie. Co w efekcie oznacza ograniczenie liczby więźniów przebywających w zakładach karnych, ale z drugiej strony rosnącą liczbę skazanych na karę pozbawienia wolności pozostających poza murami więzienia. A w konsekwencji oznacza to, że te osoby mogą nigdy nie trafić za kraty, bo prędzej doczekają warunkowego zawieszenia kary. Czy jest to rodzaj amnestii? I gdzie tu mowa o karze, która, aby była skuteczna, powinna być nieuchronna?

Cały ubiegły rok więziennictwo ostro pracowało, aby zlikwidować przeludnienie w 157 jednostkach penitencjarnych. Było to podyktowane wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu nakazującym Polsce uporać się z tym problemem do 6 grudnia. Jednak, jak pokazało życie, niemożliwe jest zlikwidowanie przeludnienia, bo więzienia nie są z gumy, a skazanych systematycznie przybywa.

Udało się w ubiegłym roku znacząco zmniejszyć przeludnienie więzień, ale nie uporano się z tym problemem do końca. Co prawda spadła o 26 tysięcy liczba więźniów, którzy byli upychani w ciasnych celach jak sardynki w puszce, ale pozostało jeszcze około 3 tysięcy osób osadzonych w celach poniżej normy lokalowej, czyli poniżej 3 mkw. na osobę – które mogą pisać skargi do Strasburga, co robią – oraz 40 tys. skazanych, którzy czekają na wykonanie wyroku (i zapewne z tego powodu nie narzekają, ale nie o to tu chodzi), bo nie ma dla nich miejsc w wiezieniu.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne