Jak więc dowiadujemy się z artykułu, w efekcie planowanej nowelizacji zmianie ma ulec nawet „nauka" o przestępstwie i karze. Będzie to z pewnością pierwsza na świecie próba zmodyfikowania twierdzeń naukowych za pomocą ustawy, co najlepiej obrazuje skalę oderwania się od rzeczywistości partii trzymającej władzę. Na tym jednak problemy się nie kończą.
Autor wspomina kontrowersje, jakie wywołała w debacie publicznej część projektu dotycząca wymiaru kary łącznej. Zmiany w tym zakresie, jak czytamy, „znacząco zmienią filozofię karania". Mimo że autor operuje wyłącznie ogólnikami, należy zgodzić się z tym stwierdzeniem: przygotowywane zmiany z pewnością coś zmienią. Warto jednak uzmysłowić sobie, jakie będą to zmiany.
Bez szans na racjonalne stosowanie dyrektywy
Proponowana koncepcja zakłada odbywanie przez skazanego po kolei wszystkich kar orzeczonych za poszczególne przestępstwa, a więc w sumie np. 50 czy 300 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że sprawca dziesięć kradzieży, skazany na rok więzienia za każdą z nich, z mocy ustawy przesiedzi w więzieniu dłużej niż sprawca jednego brutalnego zgwałcenia, skazany na osiem lat pozbawienia wolności. Czy na tym ma polegać w praktyce troska o dobro wspólnoty, postulowana przez K. Szczuckiego?
Dotarłem do sprawy zakończonej wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 12 kwietnia 2016 r. (II AKa 25/16), który miał wymierzyć karę łączną sprawcy wielokrotnych kradzieży z włamaniem. Pod rządami nowych przepisów, bez możliwości podjęcia jakiejkolwiek decyzji związanej z wymiarem kary przez sąd, automatycznie sprawca ten zostałby osadzony w więzieniu na... 65 lat, czyli na całe życie.
Proponowane zmiany doprowadzą więc do ewidentnych niesprawiedliwości społecznych.
W tym kontekście ponuro brzmi konstatacja autora, który wieszczy odejście od prawa karnego jednostki na rzecz „prawa karnego wspólnoty". Nie dostrzega, że proponowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości koncepcja kary łącznej wyklucza możliwość racjonalnego stosowania dyrektyw wymiaru kary, bez względu na to, czy mówimy o jej wspólnotowym czy indywidualnym charakterze.
Cóż z tego, że wymierzając karę za pojedyncze przestępstwo, sąd uwzględni nowe dyrektywy wymiaru kary, wyważy stopień winy, zbada konteksty społeczne, uszanuje zasadę godności człowieka i weźmie pod uwagę dobro wspólne, jak to pięknie opisuje autor artykułu, jeśli po zsumowaniu kar wymierzonych za kilka błahych czynów sprawca z automatu trafi do więzienia na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. To przykry powrót do koncepcji zarządzania strachem za pomocą zemsty, bez względu na okoliczności.