Informacja prasowa ministra sprawiedliwości ([link=http://ms.gov.pl/]www.ms.gov.pl[/link]) o rzekomo rewolucyjnych zmianach w traktowaniu przez prawo zjawiska przekroczenia granic obrony koniecznej wprowadza w błąd. Ciągle bowiem obywatel broniący swego życia przed napastnikiem nie może liczyć na zupełną pomoc wymiaru sprawiedliwości. Sędziowie mają bowiem związane ręce niefortunną nową redakcją art. 25 § 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=B90658B2AB74A3FDC7601E84554716B0?id=74999]k.k.[/link]
[srodtytul]Nie podlega karze[/srodtytul]
Zgodnie z tym [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=333894]przepisem, obowiązującym od 9 czerwca 2010 r. (DzU z 2009 r. nr 206. poz. 1589)[/link], „nie podlega karze‚ kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu”.
Zamiast słów „nie podlega karze”, ustawodawca powinien był zapisać „nie popełnia przestępstwa”. Gdyby tak uczyniono, obietnice ministra i jego poprzedników zostałyby spełnione. Tymczasem czynów o znamionach przekroczenia granic obrony koniecznej nie pozbawiono dotychczasowego przestępnego charakteru.
Kosmetyczne w zasadzie zmiany wpływają jedynie na czynności organów ścigania i sądów. Do niedawna w takich wypadkach sąd musiał odstąpić od wymierzenia kary. Obecnie zaś sąd (lub prokurator w postępowaniu przygotowawczym) najpierw stwierdza zaistnienie przekroczenia granic obrony, a następnie postępowanie umarza.