Likwidacja znaków sądowych spowoduje problemy

Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje się do likwidacji uiszczania opłat sądowych i kancelaryjnych w postaci znaków sądowych. Niesłusznie – pisze sędzia Sądu Rejonowego w Tarnowie

Publikacja: 18.01.2011 03:36

Likwidacja znaków sądowych spowoduje problemy

Foto: Fotorzepa, Paweł Gałka

W uzasadnieniu projektu nowelizacji przepisów dotyczących kosztów sądowych w sprawach cywilnych dowodzi się, że obywatele mają do dyspozycji inne możliwości dokonywania opłat sądowych, mianowicie za pomocą rozbudowanej sieci placówek pocztowych, bankowych, a także bankowości elektronicznej. Rozumowanie to jest pozbawione racji bytu, zwłaszcza w kraju, w którym jeszcze nie tak dawno urzędujący premier nie miał własnego rachunku bankowego. Twierdzenie o rozbudowanej sieci placówek pocztowych, gdy media ciągle donoszą o ich likwidacji przez Pocztę Polską lub drastycznym ograniczaniu ich czasu pracy (np. w Zalasowej w powiecie tarnowskim placówka jest czynna godzinę dziennie), świadczy o oderwaniu od rzeczywistości i patrzeniu przez pryzmat dużych aglomeracji.

Znaki opłaty sądowej mają duże znaczenie, zwłaszcza gdy chodzi o drobne opłaty sądowe i kancelaryjne (za odpis orzeczenia – 6 złotych, kserokopię z akt – 1 zł). W tej sytuacji ewentualny przelew bankowy będzie w istocie często droższy niż sama opłata, co spowoduje generowanie większych kosztów.

Nie jest więc prawdą, że ustawa nie będzie miała bezpośredniego wpływu na konkurencyjność gospodarki. W ogóle w uzasadnieniu nie zajęto się ludźmi ubogimi, którzy nie mają dostępu do Internetu i żeby załatwiać sprawy, przyjeżdżają do sądu (np. zwyczajowo w dawne dni targowe).

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2011/01/18/oplaty-sadowe-chybiony-pomysl/#respond]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/wyimek]

Obecnie pełnomocnik chcący uzyskać np. dziesięć odpisów orzeczeń idzie do kasy sądu i kupuje znaki opłaty sądowej, nakleja je na pismo i składa w biurze podawczym. Dla pracowników kasy sądu czynność ta jest szybka i prosta. Gdy natomiast pełnomocnik będzie chciał dokonać wpłat w kasie sądu, to ta będzie zobligowana wykonać dziesięć operacji, drukując 30 dokumentów księgowych (koszt papieru, toneru i elektryczności), przybijając tyle samo pieczątek, a księgowość sądu będzie musiała każdą z tych wpłat zarachować. W dalszej kolejności sekretarze sądowi będą dołączać dowody wpłat, otrzymane z księgowości sądu (oczywiście nie w tym samym dniu), do akt sprawy i przedstawiać sędziemu referentowi, który dopiero wtedy będzie mógł podjąć decyzję o wydaniu żądanych odpisów.

W sposób oczywisty dla każdego, kto się zna na organizacji pracy, musi być jasne, że uproszczona forma uiszczania opłat jest lepsza i generuje mniej kosztów. MS kieruje się oszczędnościami tylko na szczeblu centralnym, obciążającymi bezpośrednio budżet resortu, nie zdając sobie sprawy z tego, że likwidacja znaków opłaty sądowej nie spowoduje żadnych oszczędności, lecz jedynie przerzucenie kosztów (zwiększony nakład pracy, wyższe koszty materiałowe) na budżety sądów oraz bezpośrednio na społeczeństwo (koszty ewentualnych przelewów bankowych), co nie ma nic wspólnego z lansowaną koncepcją „przyjaznego państwa”.

Kwestia likwidacji znaków opłaty sądowej ma jeszcze jeden negatywny aspekt praktyczny. Kasy sądów czynne są krócej niż czas urzędowania sądu, nie mówiąc już o tym, że niektóre budynki sądowe są ich pozbawione. Praktyka jest więc taka, że pisma procesowe są składane w ciągu całego dnia urzędowania sądów i opłacane właśnie wtedy przez pełnomocników znakami opłaty sądowej. Pełnomocnik sprawdza w sekretariacie liczbę stron składających się na odpis, a następnie nakleja znaki opłaty sądowej. Jak się ma więc twierdzenie uzasadnienia projektu o możliwości dokonywania wpłat bezpośrednio w kasie sądu, skoro kasa nie będzie czynna w godzinach urzędowania sądu lub w wielu budynkach sądów?

I ostatnia kwestia: sądy pełnią funkcję służebną wobec społeczeństwa, co powoduje, że kwestia opłacalności ich działalności nie może być pierwszorzędna. Taką funkcją powinna być możliwość uzyskania przez obywateli ochrony prawnej, co przede wszystkim powinno gwarantować państwo, w tym wypadku reprezentowane przez MS. Koszty druku i dystrybucji znaków opłaty sądowej nie są aż tak znaczne w skali budżetu Skarbu Państwa, a sama likwidacja znaków nie spowoduje oszczędności, skoro nakład pracy służb kasowo-księgowych będzie dużo większy, nie mówiąc już o przerzuceniu kosztów uiszczania opłat sądowych w formie bezgotówkowej na społeczeństwo.

[b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2011/01/18/oplaty-sadowe-chybiony-pomysl/#respond]Skomentuj ten artykuł[/link][/b]

W uzasadnieniu projektu nowelizacji przepisów dotyczących kosztów sądowych w sprawach cywilnych dowodzi się, że obywatele mają do dyspozycji inne możliwości dokonywania opłat sądowych, mianowicie za pomocą rozbudowanej sieci placówek pocztowych, bankowych, a także bankowości elektronicznej. Rozumowanie to jest pozbawione racji bytu, zwłaszcza w kraju, w którym jeszcze nie tak dawno urzędujący premier nie miał własnego rachunku bankowego. Twierdzenie o rozbudowanej sieci placówek pocztowych, gdy media ciągle donoszą o ich likwidacji przez Pocztę Polską lub drastycznym ograniczaniu ich czasu pracy (np. w Zalasowej w powiecie tarnowskim placówka jest czynna godzinę dziennie), świadczy o oderwaniu od rzeczywistości i patrzeniu przez pryzmat dużych aglomeracji.

Pozostało 85% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Znasz Tomasza Szmydta, a powiem ci kim jesteś
Opinie Prawne
Szewdowicz-Bronś, Małecki: Zbudujmy przejrzysty nadzór nad służbami specjalnymi
Opinie Prawne
Jerzy Kowalski: Szambo… szambu nierówne
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt – sędzia, wariat czy szpieg?
Opinie Prawne
Isański: Podatek dochodowy od spadku i darowizny? Dlaczego prawo tego zabrania