Ostatnie nowelizacje ustawy o VAT, a zwłaszcza zakres wprowadzanych zmian, były nie lada wyzwaniem dla podatników...
Roman Namysłowski:
Tempo prac nad zmianą przepisów o podatku od towarów i usług: trzy czytania podczas jednego posiedzenia Sejmu – jak było z ograniczeniem prawa do odliczenia przy nabyciu samochodów i paliwa do nich – może budzić wątpliwości. I nie ma znaczenia, że Ministerstwo Finansów od dawna uprzedzało o zmianach i każdy mógł się zapoznać z ich projektem. Do tego dochodzą prace Komisji Finansów Publicznych. Choć prowadzone całkiem sprawnie, to jednak głównie w pełnym składzie, a wtedy możliwość pogłębionej dyskusji jest niezwykle ograniczona. Kiedy wreszcie powstała podkomisja, tylko przez kilka godzin dyskutowała o tym, jaki będzie najwłaściwszy kierunek zmian i jak powinny wyglądać nasze przepisy, by w pełni odzwierciedlały prawo wspólnotowe. Mam wrażenie, że taki sposób procedowania odbija się na jakości stanowionego prawa. Chociaż trzeba przyznać, że Komisja Finansów Publicznych z uwagą wsłuchuje się w każdą opinię wygłaszaną w sprawie proponowanych zmian. Czasami tych głosów jest jednak zbyt mało.
Niepokoi nie tylko tempo prac. Zastrzeżenia można mieć również do vacatio legis.
Nikt nie ma wątpliwości, że zmiany w podatkach dochodowych wymagają odpowiedniego vacatio legis, że muszą zostać opublikowane w Dzienniku Ustaw najpóźniej do końca listopada, aby mogły obowiązywać w następnym roku podatkowym. Nikt nie zastanawia się jednak nad kwestią odpowiedniego vacatio legis w VAT. Powiem więcej: powszechne jest przekonanie, że pojęcie odpowiedniego vacatio legis nie dotyczy zmian do VAT. Dlaczego ten podatek miałby być inny niż PIT czy CIT?