W obecnym stanie prawnym zgwałcenie jest ścigane z urzędu. Oznacza to, że postępowanie karne jest prowadzone przez oskarżyciela publicznego, a dowody i tezy aktu oskarżenia są przez niego formułowane i popierane przed sądem. Dla wszczęcia postępowania konieczne jest – niezależnie od zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, które może, ale nie musi pochodzić od ofiary – złożenie przez nią wniosku, by prokurator podjął wskazane wyżej czynności. Wniosku cofnąć już nie można. Dotyczy to sytuacji, gdy przemocą, groźbą lub podstępem doprowadzono do obcowania płciowego lub poddania się innej, mniej inwazyjnej czynności seksualnej. Nie inaczej jest traktowany tzw. gwałt kwalifikowany – ze szczególnym okrucieństwem, zbiorowy lub wobec małoletniego poniżej 15. roku życia. Tradycyjnie rozumie się konstrukcję wniosku o ściganie jako formę ochrony wrażliwości pokrzywdzonego przed dalszą krzywdą, gdy postępowanie karne jest przez nią niechciane. Współcześnie niektóre środowiska kobiece formułują oceny odmienne. Twierdzą m. in., że podtrzymywanie wnioskowego charakteru ścigania „chroni ofiary przed wstydem i wtórną wiktymizacją", czyli pogłębieniem ich traumy związanej z pokrzywdzeniem przestępstwem, lecz również „utrwala i wzmacnia patriarchalne i seksistowskie wzorce kultury – także kultury prawnej". Wedle ich stanowiska zgwałcenie nie jest więc tylko i wyłącznie wynikiem relacji między sprawcą a ofiarą, ale również atmosfery społecznego przyzwolenia na tego typu zachowania („Dość milczenia", wyd. Feminoteka, 2011, s. 33 i n.). Spróbujmy więc zdiagnozować realne problemy związane ze sposobem wszczęcia i prowadzenia postępowania karnego w sprawie przestępstwa zgwałcenia.
Rozdzielenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez pokrzywdzonego od złożenia przez niego wniosku, a zatem podjęcia drugiej decyzji, prowadzi do kilku istotnych i praktycznych konsekwencji. Po pierwsze, złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez ofiarę oznacza niemal pełne jej przesłuchanie przez funkcjonariuszy policji. W praktyce występuje przy tym wiele nieprawidłowości – pokrzywdzeni przywołują sytuacje, w których przesłuchujący nie wykazywali dostatecznej wrażliwości, skłaniając do zbagatelizowania zdarzenia, sugerując przyczynienie się pokrzywdzonego, lub wprost do rezygnacji ze złożenia ewentualnego wniosku. W przypadku wizyty w szpitalu dla pobrania materiału dowodowego ofiara słyszy pytanie, czy zamierza złożyć wniosek, jeśli bowiem nie, to lekarz odmówi czynności, uzasadniając to brakiem wskazań medycznych do przeprowadzenia zabiegu i podstawy do finansowania tej czynności w ramach kontraktu. W końcu przestrzeń między zgłoszeniem zawiadomienia a złożeniem wniosku obciąża ofiarę decyzją co do wszczęcia postępowania karnego. Zachodzi również możliwość wpływania otoczenia na podjęcie konkretnej decyzji (najczęściej rezygnacji ze ścigania) i wiele innych perturbacji psychicznych ofiary.
Trzy fazy
Badania psychopatologiczne wskazują na to, że w przypadku ofiar zgwałcenia mamy do czynienia z powtarzalnym schematem, dzielącym się na trzy etapy. Pierwszy, następujący krótko po zdarzeniu, prowadzi do całkowitego zaburzenia poczucia bezpieczeństwa, samooskarżania się, wstrętu do własnej fizyczności. Drugi, trwający nawet do miesiąca, prowadzi do pasywności ofiary, niezdolności do aktywnego podjęcia działania dotyczącego przyszłego losu, rozwoju depresji i wielu zaburzeń o charakterze psychologicznym i seksuologicznym. W końcu, po tych okresach następuje wielomiesięczny okres reintegracji, w którym ofiara może coraz bardziej świadomie i zdecydowanie odnosić się do zaszłego zdarzenia. Do niemal dwóch tygodni od zdarzenia ofiara nie jest w stanie sensownie współpracować z organami ścigania i wymaga przede wszystkim pomocy psychologiczno-seksuologicznej.
Na tle powyższych spostrzeżeń właściwe wydaje się pytanie, na ile rzeczywiście wnioskowy tryb inicjowania ścigania zgwałcenia z urzędu wynika z ochrony prywatności ofiary oraz zabezpiecza ją przed ponownym zmierzeniem się z samym zdarzeniem i pogłębieniem jego konsekwencji społecznych w związku z upublicznieniem. Taka argumentacja była przez wiele lat podawana jako podstawa przyjęcia i utrzymania obecnego rozwiązania. Przykładem, w którym pytanie wybrzmi najwyraźniej, jest sytuacja, kiedy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zgwałcenia pochodzi od osoby trzeciej, a ofiara nie chce, aby prowadzić w tej sprawie postępowanie karne. Czy zawsze można przejść nad sprzeciwem ofiary, niejako uprzedmiotowić ją samą i prowadzić dalej postępowanie w celu ukarania sprawcy? Czy można uczynić to dla dobra innych osób lub jej samej, w szczególności w sytuacji, gdy sprawcą jest osoba znana i bliska ofierze? Osławiona już konwencja o zwalczaniu przemocy ze względu na płeć i przemocy domowej, która wywołała tyle kontrowersji – odpowiada: tak. Trudno mi się na to zgodzić. Wszystkie ofiary zgwałcenia, z którymi rozmawiałem, co potwierdzają również osoby świadczące im realną pomoc, chcą mieć możliwość podjęcia decyzji o wszczęciu postępowania karnego, choć nie musi to oznaczać składania formalnego wniosku o ściganie.
Przed sądem
Kolejny problem z zakresu ochrony zgwałconego wiąże się ze sposobem jego udziału w czynnościach procesowych – ofiara może być przesłuchiwana wielokrotnie, na zasadach ogólnych, stojąc na środku sali, w bliskiej odległości od oskarżonego i jego, nie zawsze stonowanych, zachowujących potrzebną klasę obrońców.