Zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet w konwencji Rady Europy

Czytając konwencję Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet, odnoszę wrażenie, jakby nie miała ona mieć zastosowania do krajów europejskich, ale państw Czarnego Lądu czy krajów islamskich – pisze Jacek Kędzierski, łódzki adwokat

Publikacja: 02.08.2012 09:30

Miejsce powstania tej konwencji – Stambuł – utwierdza mnie w trafności tego spostrzeżenia, jak również wiele przepisów zawartych w konwencji Rady Europy z 11 maja 2011 r. Ot chociażby taki artykuł 38 poświęcony okaleczaniu żeńskich narządów płciowych. Jak Europa Europą nikt w ten sposób kobiet nie traktuje, jest to natomiast plaga, która dotknęła Afryki islamskiej i innych krajów islamskich. Nie wiem przeto, czy celowe jest, aby w polskim prawie karnym było przestępstwo: wycinania, zaszywania lub jakiegokolwiek innego okaleczania całości lub dowolnej części warg sromowych większych, warg sromowych mniejszych lub łechtaczki; przymuszanie kobiety lub dziewczyny do poddania się któremukolwiek z wymienionych działań.

Być może, że żądanie wprowadzenia takich typów przestępstw wynika z przeświadczenia, a może obawy przed zalewem Europy emigrantami z Afryki lub Azji i wówczas zagadnienie zwalczania rytualnego uszkadzania narządów rodnych kobiet i dziewczyn stałoby się aktualne. W chwili obecnej takim nie jest. W polskim kodeksie karnym czyny te podpadają pod przepisy typizujące przestępstwo uszkodzenia ciała i nie widzę konieczności wprowadzania do polskiego prawa dalszego precyzowania, o które  części ciała konkretnie chodzi.

Temida jak gwałciciel

Konwencja zmusi polskiego ustawodawcę do wprowadzenia w kodeksie karnym katalogu okoliczności obciążających, nieznanych polskiemu prawu karnemu od 80 lat. Co gorsza,  przestępstwo zgwałcenia będzie przestępstwem ściganym z urzędu. Obecnie ofierze zgwałcenia przysługuje prawo decydowania, czy sprawca poniesie odpowiedzialność, czy nie. Bywają bowiem przypadki, że kobieta nie chce przechodzić jeszcze raz dramatu, który przeżyła, tym razem w wersji werbalnej. Jeżeli czuje się na siłach, by to jeszcze raz przejść, to może złożyć wniosek, jeżeli nie, to nie musi. Konwencja tego prawa wyboru chce jej pozbawić, wymiar sprawiedliwości zaś ma działać tak jak gwałciciel, nie pytając jej o zgodę.

Traktuje zatem ta konwencja Europę chrześcijańską niczym świat islamu, zatem nie odpowiada europejskiej kulturze współżycia społecznego i seksualnego między kobietą i mężczyzną.

Stereotypowe role, gdzie ona jest mamą, a on tatą, ideologom gender się nie podobają i chcą to zmienić

Konwencja jest też w innych momentach nadmiernie anglosaska. Mam tu na myśli proponowaną definicję zgwałcenia, jako dopuszczania się penetracji waginalnej, analnej lub oralnej o charakterze seksualnym ciała drugiej osoby za pomocą jakiejkolwiek części ciała lub przedmiotu i bez przyzwolenia drugiej osoby. Uwzględnienie tego zalecenia konwencji musiałoby skutkować zamianą definicji kodeksowej zgwałcenia: z doprowadzenia przemocą do obcowania płciowego na wyżej podaną treść. Mam poważne wątpliwości, czy taka definicja zgwałcenia, obecna wszakże w prawie angielskim, jest akceptowana przez polską karnistykę. Niedawno profesor Marian Filar, który jest specjalistą w zakresie seksu w prawie karnym, w felietonie w „Palestrze" z niesmakiem odniósł się do dywagacji autora elaboratu, w części poświęconego czym jest  a czym nie jest zgwałcenie, stwierdzając, że taka kazuistyka z użyciem nazw narządów seksualnych jest wbrew polskiej kulturze prawnej. Wystarczy użyć tradycyjnych znamion „obcowanie płciowe", a wszyscy pojmują, co autor miał na myśli...

Ale może  na nic stanowisko profesora, bo celem konwencji nie jest utwierdzanie tradycji, ale jej obalanie. Szczególnie jej autorom chodzi o obalenie tradycyjnego stereotypu ról płci. I tu dochodzimy do sedna, czyli do tego, czym ta konwencja jest. Otóż, pod płaszczykiem ochrony kobiet przed przemocą, konwencja jest propagowaniem ideologii gender. Według tej ideologii płeć i idące za nią role i funkcje społeczne nie wynikają z natury człowieka, która jest heteroseksualna, ale z umowy i z wyboru człowieka. Rzekomo każdemu człowiekowi przysługuje prawo wyboru płci. To ludzie na pewnym etapie rozwoju społecznego umówili się, że kobieta pełni funkcje macierzyńskie, a mężczyzna ojcowskie, ale był to pewien etap, po którym przychodzi czas na zmiany. Dlatego też konwencja definiuje płeć nie jako zróżnicowanie kobiety i mężczyzny uwarunkowane biologią, ale „płeć" konwencyjna oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn. Taka definicja płci obca jest kulturze europejskiej, która nie opiera się na umowie społecznej, ale na odczytywaniu natury człowieka. Ideologia gender żąda poprzez konwencję, aby państwa, które ją podpiszą i ratyfikują, stosowały konieczne środki, aby promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji i wszelkich innych praktyk opartych na pojęciu niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn. Te stereotypowe role kobiet i mężczyzn to takie, że ona jest mamą, a on jest tatą. To się ideologom gender nie podoba i to chcą zmienić.

Strażnicy rewolucji

W jakim kierunku mają iść te zmiany? Może takim, że z dwóch kobiet (albo dwóch panów) jedna przyjmie rolę mamy, a druga taty. I takie niestereotypowe funkcje państwo będzie po przyjęciu tej konwencji zmuszone promować. Konwencja zmusza państwo do kolportażu materiałów na temat niestereotypowych ról płci oraz propagowania tych zasad w nieformalnych obiektach edukacyjnych, jak również w obiektach sportowych, kulturalnych i rekreacyjnych oraz w mediach.

Nietrudno dostrzec tu ograniczenie suwerenności państw w zakresie kształtowania prawa karnego oraz w zakresie propagowania bądź  niepropagowania pewnych idei.

Najbardziej jaskrawym przykładem ograniczenia suwerenności będzie powołanie grupy ekspertów ds. działań na rzecz zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (dalej GREVIO)– będzie to coś w rodzaju międzynarodowej policji węszącej w państwie, które przyjęło konwencję, tak jakby działania służb krajowych nie były wystarczające.

Ogólnie rzecz ujmując, sprawa z konwencją przeciwko przemocy przypomina mi dzieje innego międzynarodowego aktu prawnego – umowy ACTA. Obecnie pełnomocnik rządu ds. równego traktowania minister Kozłowska-Rajewicz wzywa do natychmiastowego podpisania konwencji. Podobnie było w początkowej fazie z ACTA,  z czasem jednak stanowisko rządu się zmieniło, aż nastąpił na forum Parlamentu Europejskiego znany wszystkim finał tej umowy. Najpierw bowiem wydawało się, że  ACTA przyświecają szczytne cele – ochrona praw twórców itp. Dokładniejsza lektura pozwalała na konstatację, że sprzeciw wobec ACTA nie jest zabawą nieodpowiedzialnych młokosów, ale że jest inicjatywą całkowicie zasadną. Podobnie rzecz ma się z konwencją stambulską. Z pozoru poświęcona jest ona szczytnej idei wyeliminowania przemocy wobec kobiet. Kiedy jednak wdać się w szczegółową lekturę, okazuje się zupełnie co innego. Zawiera ona treści dla kultury europejskiej nie do przyjęcia. I z tego powodu konwencja Rady Europy z 11 maja 2011 r. w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej powinna podzielić los ACTA.

Miejsce powstania tej konwencji – Stambuł – utwierdza mnie w trafności tego spostrzeżenia, jak również wiele przepisów zawartych w konwencji Rady Europy z 11 maja 2011 r. Ot chociażby taki artykuł 38 poświęcony okaleczaniu żeńskich narządów płciowych. Jak Europa Europą nikt w ten sposób kobiet nie traktuje, jest to natomiast plaga, która dotknęła Afryki islamskiej i innych krajów islamskich. Nie wiem przeto, czy celowe jest, aby w polskim prawie karnym było przestępstwo: wycinania, zaszywania lub jakiegokolwiek innego okaleczania całości lub dowolnej części warg sromowych większych, warg sromowych mniejszych lub łechtaczki; przymuszanie kobiety lub dziewczyny do poddania się któremukolwiek z wymienionych działań.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego