Firmy windykacyjne zarejestrowane zazwyczaj w Luksemburgu czy na Cyprze skupują często stare długi i wykorzystują różne kruczki do ich ściągnięcia. A ich w polskim prawie jest wiele. Świadome podawanie nieaktualnego adresu dłużnika, który nie ma w ten sposób szansy na obronę, występowanie z tymi samymi roszczeniami kilka razy czy też zgłaszanie do sądu spraw przedawnionych.
Niestety, mimo licznych sygnałów naszym legislatorom ciągle nie udało się uszczelnić procedur tak, aby nie dochodziło do nadużyć. A te rzucają zły cień na istotę tej instytucji.
Historia pani Marzeny z Warszawy, która dowiedziała się, że jest dłużnikiem w momencie, kiedy komornik, mając tytuł nakazowy e-sądu, zajął jej pensję, pokazuje to wyraźnie. Sprawa jest o tyle bulwersująca, że kobieta nigdy prawdziwym dłużnikiem nie była. A o rzekomym długu sprzed 18 lat nie była informowana.
O sprawie działania lubelskiego e-sądu pisaliśmy już wiele. Powodem były nie tylko liczne historie ofiar tej instytucji, ale również protesty samych sędziów, którzy widzą, że w imię sprawiedliwości wymierzana może być niesprawiedliwość.
Już słyszę, jak ważny minister z resortu sprawiedliwości powie: to wyjątek, a takie przypadki zdarzają się też w postępowaniu tradycyjnym. Dlaczego więc nie robi się nic, aby naprawić wadliwy system?