To nie jest absolwent dzisiejszych pięcioletnich studiów prawniczych. Podczas rozmów kwalifikacyjnych do pracy w naszej kancelarii w jednym z casusów dawanych do rozwiązania kandydatom pojawia się kara umowna za opóźnienie w spełnieniu świadczenia pieniężnego. Chyba przez ostatnie pięć lat jeden tylko absolwent Uniwersytetu Warszawskiego zauważył, że to zastrzeżenie kary umownej jest nieważne. Innym jest omówienie spełnienia świadczenia pieniężnego kartą płatniczą. Nie było kandydata, który prawidłowo odpowiedziałby na to pytanie.
Skoro tak, to czy przez trzy lata można wykształcić prawnika, który będzie dysponował (1) wiedzą pozwalającą mu na wykonywanie tego zawodu i wstąpienie na odpowiednią ścieżkę aplikacji i (2) wystarczającą bazą kulturową konieczną do wykonywania tego zawodu?
Można wykształcić biologa, geografa, geologa, fizyka czy chemika na dobrego prawnika przez trzy lata. Do 1968 roku studia trwały lat cztery. Moi starsi koledzy, którzy kończyli studia, gdy ja je zaczynałem, studiowali dziewięć semestrów. Dopiero w latach 80. wprowadzono pięcioletnie studia prawnicze. Co więcej, wiedza absolwentów dzisiejszych studiów prawniczych nie jest lepsza niż 50 lat temu. Wtedy negatywnie na jakość kształcenia wpływało ideologiczne skrzywienie, dzisiaj nie omawia się wielu spraw, bo uważa się je za zbyt trudne...
Dobre studia prawnicze wymagają spełnienia dwóch warunków; niemal niemożliwych. Ustalenia curriculorum studiów w sposób niemający nic wspólnego z walką o etaty i zmiany sposobu prowadzenia wykładów i zajęć.
Bycie studentem
Przyjrzyjmy się typowemu curriculum studiów prawniczych. Pierwszy rok studiów to przedmioty historyczne i „przygotowawcze". Logika; filozofia; czasami psychologia, ekonomia tudzież socjologia; wstęp do prawoznawstwa, gdzieniegdzie łacina; historia prawa sądowego, historia ustrojów, historia doktryn prawnych i ukoronowanie – prawo rzymskie. Z rzeczonych przedmiotów konieczne wydaje mi się (przy założeniu, że logikę i filozofię bakałarz poznał na studiach pierwszego stopnia) zachować wstęp do prawoznawstwa, historię doktryn prawnych i przede wszystkim – prawo rzymskie. Dobrze byłoby uzupełnić te przedmioty prawem konstytucyjnym, zawierającym także elementy traktatowego prawa europejskiego. Odpowiednia intensywność zajęć i wykładów z tych przedmiotów i odpowiednio wysoki poziom egzaminów na koniec pierwszego semestru powinny przygotować studenta do podjęcia zwykłych, tak zwanych dogmatycznych, przedmiotów prawniczych już od drugiego semestru. Twierdzenie, że jest to przeładowany program, należy włożyć między bajki. Obserwacja studentów pierwszego roku wskazuje na to, że znajdują głównie czas na „bycie studentem", natomiast studia przeszkadzają im w tym ambitnym realizowaniu się jako studenci wyłącznie w okolicach sesji egzaminacyjnej.
Od drugiego semestru można rozpocząć kurs prawa cywilnego, prawa karnego i pierwszej procedury – administracyjnej. Kurs prawa cywilnego powinien trwać dwa lata (cztery semestry) i może być podzielony w sposób taki, jaki uczelnia sobie wymyśli. Rozsądnie i mądrze prowadzony wykład prawa rzymskiego winien przygotować studentów do poznawania współczesnego prawa cywilnego. Drugi semestr powinien pozwolić na poznanie prawa karnego materialnego. W trzecim semestrze winna zostać wprowadzona procedura karna. Czwarty i piąty semestr – procedura cywilna. Oznaczać to może nawet łącznie 90 godzin wykładów i ćwiczeń (w semestrze) z jednego przedmiotu. Korpusu wiedzy prawniczej nie tworzą ustawy szczegółowe, zawierające szczegółowe i przez to zmienne uregulowania wielu dziedzin życia, ale przede wszystkim przez kodyfikacje. Nie wydaje mi się konieczne, aby w obowiązkowym curriculum znajdowały się takie przedmioty jak prawo pracy, prawo rolne czy prawo europejskie. Powinny to być przedmioty do wyboru, których odpowiednią liczbę powinien student zaliczyć w ciągu trzech lat. Wymaga to odejścia od dzisiejszego sposobu nauczania. Publiczny wykład – lectio, powinien być ograniczony do minimum (np. wyłącznie do prawa rzymskiego). Wykłady pozostałych przedmiotów powinny się odbywać metodą sokratejską – z włączeniem studentów do udziału w dyskusji i obowiązkiem (novum dla studentów prawa) przygotowania się do wykładu. Grupa wykładowa nie powinna liczyć więcej niż 30–35 osób. Ponad tę liczbę nie będzie możliwe, podczas 90–135 minut, stwierdzenie, czy studenci przygotowali się do wykładu. Asystentów i adiunktów, nieprzeciążonych prowadzeniem wykładów i seminariów magisterskich, można zatrudnić do bardziej indywidualnych zajęć ze studentami.