Kędzierski: Rewolucji śmieciowej (w Polsce) nie było...

Profesor prowadzący wykład, lubiący zaskakiwać studentów ciekawymi dygresjami, zadał takie oto pytanie: kto jest właścicielem śmieci, które codziennie wynosicie z domu?

Publikacja: 14.08.2013 16:00

Kędzierski: Rewolucji śmieciowej (w Polsce) nie było...

Foto: www.sxc.hu

Dawno już temu na jednym z pierwszych prawniczych wykładów uniwersyteckich, z przedmiotu, w ramach którego można było dowiedzieć się także i to, że „pecunia non olet"... spotkało mnie zaskakujące wydarzenie. Profesor prowadzący wykład, lubiący  zaskakiwać studentów ciekawymi dygresjami, zadał  tym razem takie oto pytanie:

- Kto jest właścicielem śmieci, które codziennie wynosicie z domu?

Po takim zaskakującym pytaniu normalnym zjawiskiem były głowy studentów zanurzone głęboko w notatniku akademickim, bo nikt nie chciał zostać poproszony o udzielenie odpowiedzi. Ja zaś siedziałem wyprostowany i zostałem wywołany do udzielenia odpowiedzi, no i odpowiedziałem:

- Nie mam pojęcia Panie Profesorze, ale czy to jest temat na wykład uniwersytecki. W końcu nie odbywa się tu nabór personelu do MPO ... Niewiele mnie obchodzi to, czyją własnością są śmieci. Można traktować je jako rzeczy niczyje i ten kto obejmie je w posiadanie staje się ich właścicielem.

Profesor przemilczał moją odpowiedź, informując audytorium,  że to zakład trudniący się wywozem śmieci staje się ich właścicielem z chwilą, gdy te z domowego wiaderka znajdą się w ogólnodostępnej „bajaderze".

Minęły lata i pogląd mojego profesora został obalony, bo najnowsza nowela do ustawy „śmieciowej" zadecydowała, że właścicielem śmieci z chwilą ich wytworzenia jest gmina, czyli wspólnota mieszkańców, czyli wszyscy. Wszyscy, czyli nikt ktoś doda i również będzie miał rację...

Tak oto, zdobywanie wiedzy prawniczej z niemałym przecież wysiłkiem i moim i „ciała profesorskiego", za sprawą różnych kabotynów, poszło  częściowo na marne.

Nowela weszła w życie, a życie poszło swoją drogą można by rzec, i rewolucja śmieciowa, którą zapowiadano nie nastąpiła.

Rewolucja śmieciowa miała wynikać tylko z tego, że gminy stały się właścicielami śmieci, co uznać należy za absurd i nieporozumienie. Gminy jako takiej nie zależy na uwłaszczeniu jej śmieciami, bo one dla niej nie mają wartości ale na tym, aby jak najszybciej się ich pozbyć... Właścicielem śmieci wyprodukowanych miedzy innymi przeze mnie powinny stawać się natomiast firmy, które potrafią zrobić z pozyskiwania śmieci i ich przetwarzania stałe źródło swojego dochodu. Mogą to być firmy gminne, albo prywatne...

Druga słabość  tej „pseudorewolucji"  śmieciowej  polega na tym, że kto inny zajmuje się wywozem śmieci, a kto inny dostarcza pojemniki na wywóz tych śmieci, bo do wystawienia pojemnika zmuszono właściciela nieruchomości. Pojemniki te powinna dostarczać firma wywożąca śmieci, bo jej zależy na tym, aby śmieci zebrać jak najwięcej i żeby jak najsprawniej wywieźć z określonego rejonu. Tymczasem, system w którym pojemnik na śmieci dostarcza właściciel nieruchomości uniemożliwia to.  W skrajnych przypadkach firma wywożąca śmieci po prostu nie wie, gdzie taki pojemnik się znajduje... Jest to absurd, który spowodowała chybiona koncepcja ustawodawcy: „kto inny wywozi śmieci, a kto inny dostarcza pojemniki do wywozu śmieci".

Trzecia słabość tej „pseudorewolucji śmieciowej" to jej koszty. W zasadzie dla mieszkańca sprowadza się ona do podwyżki opłat... Czteroosobowa rodzina po rewolucji płaci więcej o ponad 20 zł, bo zamiast 30zł ponad 50 zł... to niewiele, ale zawsze jest to podwyżka ponad 60%. Trochę ponad 20 zł to pół litra alkoholu 40%-owego zwanego wódką, który ponoć szkodzi zdrowiu, być może radni gminy podwyżkę tę wprowadzili z troski o zdrowie mieszkańców, trudno bowiem dopatrzeć się innego uzasadnienia tej podwyżki. Z której strony by na to nie spoglądać,   podwyżka ta nie przełożyła się na poprawę jakości  „usług śmieciarskich". Nie zaszła żadna zmiana „na lepsze"  w rejonie pergoli najbliższej mojego miejsca zamieszkania, a za te 20 zł powinna.

Żadnej przeto „rewolucji śmieciowej" nie doznaliśmy, bo nie może ona polegać na tym, że przeprowadza się „komunalizację"  śmieci, zaś obowiązkiem dostarczania pojemników obarcza mieszkańców, przy czym firmy śmieciowe sprzedawały im lekko opłukane  bajadery „second hand".

Czy rewolucja śmieciowa jest możliwa i na czym powinna polegać? Oczywiście, że jest ona możliwa. Przeprowadzono ją w pewnym europejskim mieście, w którym „uliczkę znam"...  Polegała ona na to, że lokalne władze nasyciły ulice taką ilością pojemników, o takiej konstrukcji, że pozbywanie się przez mieszkańców śmieci nie stanowi tam najmniejszego problemu.  Władze lokalne, odpowiedzialne za ochronę środowiska przeprowadzały w tym zakresie odpowiednie badania... Pojemniki te, zwykle cztery, każdy dla innego gatunku śmiecia,  stoją na chodnikach, tuż przy jezdni, tak że każdego dnia śmieciarka opróżnia je prawie automatycznie. Pojemniki te zaopatrzone są w półautomatycznie zamykane pokrywy, odsuwane przyciskiem nożnym, zwanym pedałem, więc nikt nie brudzi sobie rąk i nie angażuje zbytnio mięśni kończyn górnych, by śmieci się pozbyć.  W bardziej reprezentacyjnych częściach miast dostrzega się „drugi etap" tamtejszej rewolucji śmieciowej. Tu i ówdzie kontenery śmieciowe chowane  są pod trotuar, na powierzchnię  którego wystają jedynie trzy rury oznaczone piktogramami, wskazującymi do której wrzucać szkło, do której plastyk, papier a do której inny asortyment odpadów domowych... No ale to jest bogaty kraj, który stać było na tę prawdziwą, śmieciową rewolucję... Nam do tego bardzo, bardzo daleko...  U nas jak za dawnych lat przepełnione „bajadery", na wpół otwarte, z penetrującymi je kotami, kawkami a niekiedy i szczurami...  wywożone raz w tygodniu, góra dwa razy w tygodniu, pergole w takim stanie, że kobieta nie odważy się do nich zbliżyć, stąd wyrzucanie śmieci jest niezmiennie koronnym obowiązkiem głowy rodziny.

Bo u nas u władzy są ludzie, którzy nie potrafią przeprowadzić rewolucji. Nawet „rewolucja śmieciowa"  im nie wyszła...

Jacek Kędzierski jest łódzkim adwokatem

Dawno już temu na jednym z pierwszych prawniczych wykładów uniwersyteckich, z przedmiotu, w ramach którego można było dowiedzieć się także i to, że „pecunia non olet"... spotkało mnie zaskakujące wydarzenie. Profesor prowadzący wykład, lubiący  zaskakiwać studentów ciekawymi dygresjami, zadał  tym razem takie oto pytanie:

- Kto jest właścicielem śmieci, które codziennie wynosicie z domu?

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"