Problemy w zdrowiu narastają od lat. A będzie jeszcze gorzej. W tzw. wiek późnej starości wejdzie za kilka lat liczne pokolenie osób urodzonych w powojennym wyżu demograficznym. Jak dowodzą wszelkie statystyki i badania, to właśnie na osoby najstarsze poświęca się – co jest całkowicie naturalne – największą część budżetów zdrowotnych poszczególnych krajów.
W tej sytuacji trzeba zacząć działać. Premier Donald Tusk zapowiada, że w ciągu najbliższych miesięcy resort zdrowia przedstawi pomysł na skrócenie kolejek w szpitalach i do specjalistów. Zobowiązał do tego swojego ministra Bartosza Arłukowicza.
Jednak te deklaracje nie brzmią wiarygodnie. Dlaczego?
Pierwszy powód to osoba samego ministra. Okazał się on kompletnie nieprzygotowany do tej funkcji. To człowiek bez wizji, charyzmy, bez przemyślanej strategii zmian. Jeśli premier chciałby faktycznych reform w ochronie zdrowia, wymieniłby go podczas ostatniej, listopadowej rekonstrukcji. Jego kompetencje można chyba jedynie porównać z kompetencjami byłej minister edukacji Krystyny Szumilas. Ta jednak z rządu odeszła.
Drugi powód niewielkiej wiarygodności zapowiedzi premiera to kalendarz wyborczy i przedstawiona przez Tuska wizja rządzenia na ten rok. Przed nami cztery kampanie wyborcze i premier już zapowiedział, że ma być miło i przyjemnie. Każdy ma być zadowolony, a szef rządu nie obrazi się nawet wtedy, gdy ktoś go nazwie socjalistą.