Trybunał Konstytucyjny w Europie

Dziś nie mamy jeszcze jednoznacznej odpowiedzi, jakim głosem chce przemawiać na zewnątrz polski Trybunał. Wydaje się, że powinien mądrze włączyć się w dialog między sądami – zauważa prawnik Tomasz Tadeusz Koncewic.

Publikacja: 10.03.2014 09:00

Red

Wystąpienie 14 stycznia 2014 r. przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny (przez wielu uznawany za najbardziej wpływowy europejski sąd konstytucyjny) po raz pierwszy z pytaniami do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) jest historycznym aktem dobrej woli tego sądu wobec „europejskiego sąsiada" w orzekaniu. Potwierdza nową rzeczywistość, w której żaden z sądów nie posiada już monopolu na mądrość.

Przekazując pytania i wyrażając wątpliwości w przedmiocie jednego z aktów prawnych składających się na europejski pakiet antykryzysowy, NTK odsunął w końcu na bok swoje sądowe ego i podkreślił, że nie jest tylko zainteresowany trzymaniem UE w szachu swoimi wygłaszanymi przy okazji kolejnych ratyfikacji traktatów „wykładami" na temat suwerenności, nieprzekazywalnych kompetencji czy tożsamości konstytucyjnej oraz groźbami unieważnienia aktu unijnego, ale jest także gotów na konstruktywny dialog. Ten gest jest ważny także dla polskiego Trybunału Konstytucyjnego.

Sądy stoją ?przed wyzwaniem

Polski TK, jak każdy sąd konstytucyjny, korzysta ze szczególnego umocowania do przemawiania w imieniu swojego systemu prawnego. To jednak nie tylko przywilej, ale także odpowiedzialność, zwłaszcza dzisiaj, gdy TK znajduje się w szczególnej sytuacji. Z jednej strony domaga się uwagi i walczy o zachowanie swojej relewantności. Postępujący proces integracji europejskiej podważa bowiem dominujący dotąd paradygmat, że to konstytucja zajmuje najwyższe miejsce w hierarchii źródeł prawa i jest źródłem wszelkiej władzy publicznej, a w to miejsce proponuje nowy punkt odniesienia dla lojalności – traktat, z własną hierarchią, wartościami, celami i instytucjami, który rości sobie prawo do pierwszeństwa.

Bezwarunkowe uznanie przez sądy konstytucyjne tego stanowiska oznaczałoby w rzeczywistości podważenie sensu swojego dalszego istnienia. W konsekwencji sądy te nie mają innego wyjścia, jak eksponować swoją rolę i konstytucję jako przeciwwagę dla prawa europejskiego i ETS.

Z drugiej jednak strony sądy te stoją dzisiaj przed wyzwaniem nowego myślenia o prawie, które na pierwszym miejscu stawia „dobry argument" i komunikację, a nie jak dotąd dominujące i wygodne odwołanie do „argumentu z hierarchii". Walka wyłącznie o status i integralność konstytucji przestaje być jedyną cechą wyróżniającą sąd konstytucyjny. Sąd konstytucyjny, który mówi defensywnie, chroniąc konstytucję, podkreślając jej nadrzędność i swoją szczególną rolę wobec tego dokumentu, jest dobrym sądem konstytucyjnym w sensie tradycyjnym.

Uznanie przez TK, że akt unijny jest niezgodny z polską konstytucją, jest opcją nuklearną

Dzisiaj jednak od sądu wymagamy znacznie więcej. Pamiętając o „swojej" konstytucji, sąd musi umieć mądrze włączyć się w dialog pomiędzy sądami. Aby jego sygnał nie był tylko wyrazem lokalnego „patriotyzmu konstytucyjnego", TK musi formułować swój przekaz i odbierać przekaz innych sądów, nie tylko mówić w jedną stronę (od siebie), ale także słuchać, co się doń mówi.

Czy możliwy ?kompromis

Jak jednak pogodzić absolutne stanowisko ETS (tylko on korzysta z kompetencji do orzekania o ważności aktów prawa europejskiego) z ambicjami sądów konstytucyjnych i ich wizją zdominowaną przez krajową konstytucję? Układanie wzajemnych relacji pomiędzy sądami w duchu lojalnej współpracy musi uwzględniać sytuacje wyjątkowe, w których ochrona praw podmiotowych czy gwarantowanie podziału kompetencji pomiędzy poziomem krajowym i unijnym, będą wymagały interwencji korygującej z zewnątrz.

Możemy w tym wypadku mówić o „uśpionej jurysdykcji awaryjnej" sądów konstytucyjnych. Jej istnienie potwierdza cechę dzisiejszych relacji wzajemnych pomiędzy systemami prawnymi odchodzącymi od prawd absolutnych według rozumowania „system prawny X ma zawsze pierwszeństwo przed systemem prawnym Y" czy „sąd X nigdy nie ma jurysdykcji, ponieważ z jurysdykcji korzysta sąd Y". „Jurysdykcja awaryjna" jest wielkim wyzwaniem dla poczucia odpowiedzialności sądu konstytucyjnego i musi pozostać wyjątkowa. Powinna uzupełniać, a nie dominować, jurysdykcję sądów unijnych.

Regułą musi być właściwość ETS i założenie, że system unijny gwarantuje satysfakcjonujący poziom ochrony, a tak długo, jak to ma miejsce, sądy konstytucyjne akceptują, mając na uwadze specyfikę prawa europejskiego, że nie korzystają z jurysdykcji kontrolnej w tym zakresie. Dopiero wykazanie szczególnych okoliczności (oczywiste przekroczenie granic kompetencji, zasadnicze obniżenie konstytucyjnego poziomu ochrony czy nieusuwalna sprzeczność) w konkretnym przypadku mogą tę jurysdykcję aktywować. Stwierdzenie nieważności aktu unijnego przez sąd konstytucyjny nie może następować z zaskoczenia,  powinno być poprzedzone umożliwieniem ETS wypowiedzenia się w drodze orzeczenia wstępnego.

Tradycyjny „defensywny konstytucjonalizm", który broni kluczowych zasad prawa europejskiego (ETS) i krajowego (TK), jest potrzebny, ale obecnie już nie wystarcza. Problemy bowiem w relacjach „ETS – TK" będą narastać, gdy konstytucjonalizmu defensywnego po obydwu stronach będziemy mieli za dużo. Promowanie swojego punktu widzenia nie może następować wyłącznie za pomocą groźby odmowy zastosowania prawa europejskiego, czy forsowania pierwszeństwa „swojego" prawa.

Konflikt wokół praw fundamentalnych i kompetencji jest nierozwiązywalny, jeżeli obydwie strony stawiają swój punkt widzenia w sposób bezkompromisowy i pryncypialny. Obydwa systemy mają szansę przetrwać tylko, uda im się uniknąć bezpośredniej konfrontacji i żaden z sądów nie będzie wymuszał na drugim za wszelką cenę swojego punktu widzenia. Odpowiedzią musi być „konstytucjonalizm ofensywny", który wyrasta nie z braku zaufania i obaw, ale przede wszystkim z wiary, że więcej nas łączy niż dzieli, że współpracując i spierając się, mamy zawsze więcej do zyskania niż do stracenia.

Od europejskiego i polskiego Trybunału powinniśmy oczekiwać konstytucyjnej wyobraźni

Tak jak ETS dla swojego przetrwania musi rozumieć logikę sądu konstytucyjnego zawsze orzekającego w potężnym cieniu konstytucji krajowej, podobnie TK musi dostrzec specyfikę prawa ponadnarodowego i logikę sądu stojącego na straży jego integralności. W tym dialogu każdy z jego uczestników ma swoje racje i prawo do ich przedstawienia oraz w końcu równe prawo do zwycięstwa. Kompromis jest więc z pewnością trudny, ale na pewno nie niemożliwy.

Pytać czy nie pytać

Uznanie przez TK, że akt unijny jest niezgodny z polską konstytucją, jest więc „opcją nuklearną". Zanim to nastąpi, TK powinien dać okazję wypowiedzenia się ETS w drodze orzeczenia wstępnego. Działanie wyprzedzające przez zadanie pytań pozwoliłoby ETS poznać wątpliwości konstytucyjne TK i dać mu szansę wyeliminowania kwestionowanego aktu prawnego z obrotu europejskiego z mocą dla wszystkich. Czy jednak przekazanie przez TK pytań do ETS nie byłoby, jak chcą niektórzy, wyrazem abdykacji i poddania się prawu europejskiemu? Takie stawianie sprawy jest dobre wyłącznie dla tych, którzy o Europie chcą mówić z perspektywy lęków, kompleksów i zagrożeń.

Zadanie pytania przez sąd konstytucyjny byłoby, wprost przeciwnie, dowodem zrozumienia przez sąd nowej jakości prawa i swojej w nim roli. Dzisiaj sądy konstytucyjne występują jako ambasadorzy „swoich" konstytucji. Muszą prezentować swój punkt widzenia i rzeczywiste wątpliwości konstytucyjne w sposób pozytywny (mówić, a nie milczeć) i ofensywny (poprzez argumenty przekonywać do swojego zdania, a nie tylko bronić konstytucji przed światem zewnętrznym). W świecie znaczonym coraz większą interakcją i współzależnością tylko taka postawa daje szansę na wysłuchanie i zachowanie wpływu na proces współkonstruowania europejskiej konstytucji. Zrozumiały to sądy konstytucyjne Włoch, Austrii, Belgii, Litwy. Do tego coraz liczniejszego grona dołączył teraz NTK.

Wybór strategii

W procesie integracji europejskiej TK występuje, na równi z ETS, jako polityczny gracz. Ważne, jest nie tylko, co i jak mówi, ale także co faktycznie robi. Kalkuluje, wartościuje, dokonuje wyborów, przemawia do różnych audytoriów, zarówno eurosceptyków, jak i euroentuzjastów i próbuje oferować coś każdej z grup.

Chcąc być dobrym sądem konstytucyjnym, musi być nastawiony na interakcję, zmianę i absorbować je. Musi być sądem, który sam siebie potrafi poprawić, uznać potrzebę nowego otwarcia czy powstrzymać się w duchu wstrzemięźliwości. Jest sądem pragmatycznym, który dostrzega, że państwo nie jest już demokratyczną autarkią. Konstytucyjna tolerancja łączy integrację z poszanowaniem odrębności krajowych i przypomina niekończącą się podróż. Rezultat nie jest z góry ustalony, ale podlega negocjowaniu i spieraniu się, w trakcie których każdy z sądów gotów jest ustąpić.

Od TK, jak i od ETS powinniśmy dzisiaj oczekiwać nie tylko poprawnej i przewidywalnej interpretacji w obrębie swoich systemów prawnych i ich logiki, ale przede wszystkim „konstytucyjnej wyobraźni". Nie dotyczy ona tylko rozstrzygania spraw „tu i teraz", ale jest także umiejętnością antycypowania „kroku kolejnego", budowania strategii na przyszłość i dopasowywania siebie do szerszej wspólnoty. O „wyobraźni konstytucyjnej" nigdy nie przesądza jedno orzeczenie, ale ich łańcuch. Przed TK więc niełatwy kompromis pomiędzy lokalnym trwaniem przy „swojej konstytucji" („nie pytać") z jednej strony a ponadnarodowym otwarciem się z drugiej („pytać").

Dzisiaj nie mamy jeszcze jednoznacznej odpowiedzi, jakim głosem polski TK chce przemawiać na zewnątrz. Obrona tylko polskiej konstytucji może być znakiem braku woli dialogu, podczas gdy „dobra krytyka" i kwestionowanie prawa europejskiego w drodze dialogu odchodzącego wyłącznie od perspektywy konstytucyjnej, ma szansę wywierać rzeczywisty wpływ na to, „co robi Luksemburg". Dzisiaj musimy uważnie wsłuchiwać się w to, co TK, skonfrontowany z wyzwaniem uruchomienia w rzeczywistości swojej jurysdykcji awaryjnej, będzie robił, jak będzie grał i czy podejmie konstytucyjny dialog na poziomie Europy vis-à-vis ETS, a nie tylko „swojej konstytucji" i krajowego audytorium.

Trybunał Konstytucyjny powinien być zatem jak gracz, który musi nauczyć się roli zarówno słuchacza, jak i rozmówcy oraz rozumieć, kiedy jest czas słuchania, a kiedy mówienia. Dla TK stawka tego nowego „wyobrażenia siebie" jest nie do przecenienia. Jest nią udział w grze na głównym boisku albo marginalizacja na poboczu.

CV

Autor jest adwokatem, profesorem prawa, kierownikiem Katedry Prawa Europejskiego i Komparatystyki Prawniczej Uniwersytetu Gdańskiego.

Wystąpienie 14 stycznia 2014 r. przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny (przez wielu uznawany za najbardziej wpływowy europejski sąd konstytucyjny) po raz pierwszy z pytaniami do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) jest historycznym aktem dobrej woli tego sądu wobec „europejskiego sąsiada" w orzekaniu. Potwierdza nową rzeczywistość, w której żaden z sądów nie posiada już monopolu na mądrość.

Przekazując pytania i wyrażając wątpliwości w przedmiocie jednego z aktów prawnych składających się na europejski pakiet antykryzysowy, NTK odsunął w końcu na bok swoje sądowe ego i podkreślił, że nie jest tylko zainteresowany trzymaniem UE w szachu swoimi wygłaszanymi przy okazji kolejnych ratyfikacji traktatów „wykładami" na temat suwerenności, nieprzekazywalnych kompetencji czy tożsamości konstytucyjnej oraz groźbami unieważnienia aktu unijnego, ale jest także gotów na konstruktywny dialog. Ten gest jest ważny także dla polskiego Trybunału Konstytucyjnego.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"