Generała Jaruzelskiego bezpośrednio widziałem raz w życiu i było to na sali sądowej Sądu Okręgowego w Warszawie. Po „mojej rozprawie", przechodząc korytarzem, zwróciłem uwagę na licznych mundurowych wokół jednej z sal. Okazało się, że jest to sala, na której na ławie oskarżonych ma zasiąść generał Wojciech Jaruzelski. Ujrzenie go na ławie oskarżonych było spełnieniem moich marzeń z czasów studenckich, z czasów stanu wojennego. Zobaczyłem tam wtedy starszego pana drobnej budowy. W pewnej chwili zdjął okulary i nerwowo przecierał oko mankietem od marynarki. Takim go będę pamiętał, jako nie skazanego, ale jako oskarżonego.
Kim był generał Wojciech Jaruzelski? Był komunistą. Inny generał – Charles de Gaulle tak oto zdefiniował komunistę: „jest to osoba, która słucha Moskwy i wykonuje jej polecenia". Desygnaty tego pojęcia wypełniał generał Wojciech Jaruzelski –żołnierz i komunista. Przyszła mi na myśl definicja francuskiego generała i prezydenta republiki i wykorzystam to, by te dwie postacie skonfrontować. Zestawiając de Gaulla i Jaruzelskiego jedno słowo przychodzi mi na myśl: „dysproporcje". Olbrzymie dysproporcje dzielą Wielkiego Francuza i tego Polaka. Pierwszy z nich troszczył się o niezależność i wielkość Francji oraz pomyślność narodu. Drugi zaś przeciwnie...
Zmarły generał Wojciech Jaruzelski to rzecz jasna stan wojenny i dociekania na temat przyczyn jego wprowadzenia. Spotykamy się wielokrotnie z tezą, jakoby generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny „z obawy przed sowietami", jako że w myśl „doktryny Breżniewa" z powodu solidarnościowego zrywu groziła Polsce sowiecka interwencja zbrojna. Nic bardziej mylnego. Kiedy przyjrzymy się bliżej „doktrynie Breżniewa", tej powszechnie znanej, to stwierdzimy, że jest ona bardziej usprawiedliwieniem interwencji w Czechosłowacji w 1968r. niż programem na przyszłość. Sama zaś groźba interwencji bardziej była wykorzystywana przez pezetpeerię do straszenia społeczeństwa niż była „awaryjnym" planem działań sowietów. Po inwazji na Czechosłowację i uznaniu jej jako agresję przez społeczeństwo tego państwa i dawaniu tego do zrozumienia „okupantom", na Kremlu stała się jasna fikcyjność „wspólnoty państw socjalistycznych". Ocena ta wynika jednoznacznie z odtajnionych materiałów dotyczących kryzysu z 1968r. W efekcie stworzono tam „doktrynę" pacyfikacji państw bloku sowieckiego, z tym że była ona czymś innym niż znana i rozpowszechniana „doktryna Breżniewa".
Badając przyczyny wprowadzenia stanu wojennego niezbędnym jest przestudiowanie „Tajnych dokumentów Biura Politycznego. PZPR a Solidarność 1980-1981". Czyniąc to, liczyłem na znalezienie odpowiedzi na wiele pytań, ale ich tam nie znalazłem. Nieoczekiwanie odpowiedzi na temat przyczyn wprowadzenia stanu wojennego znalazłem w „Tajnych dokumentach Biura Politycznego" ale tych dotyczących Grudnia 1970r. Oceniając tragiczne wydarzenia na wybrzeżu gen. Jaruzelski sformułował coś, co można nazwać „doktryną Jaruzelskiego", a co jest z pewnością refleksem prawdziwej „doktryny Breżniewa", sformułowanej już po kryzysie czechosłowackim. W myśl tej doktryny już nigdy, żaden żołnierz sowiecki nie wystąpi z interwencją w którymkolwiek europejskim kraju bloku sowieckiego. „Doktryna" ta działała z tym, że Afganistan to zupełnie odmienne zagadnienie. Zadanie spacyfikowania kraju bloku sowieckiego, w którym wystąpiłyby na dużą skalę objawy nieposłuszeństwa wobec dyktatury partii komunistycznej (ustroju socjalistycznego) należało do armii tego kraju. To w myśl tejże doktryny, dokonując oceny tragedii Grudnia 1970r. generał Jaruzelski powiedział: „(...) nie wyobrażam sobie, proszę towarzyszy, by zarówno wówczas, jak dziś, czy wreszcie jutro, dowództwo naszej ludowej armii mogło nie wykonać decyzji kierownictwa partyjno-państwowego, zwłaszcza wtedy, kiedy uzasadnia się ją zagrożeniem socjalistycznego ładu społecznego.(...) W tym duchu wychowujemy i wychowywać będziemy kadry dowódcze oraz wszystkich żołnierzy, którzy muszą mieć zawsze jednoznaczne i bezwzględne poczucie, iż decyzje najwyższych czynników nie podlegają dyskusji, muszą być wykonywane. (...)". Wojsko służące komunistycznej partii – to był ideał generała Jaruzelskiego. W efekcie jego doktryna militarna, będąca odblaskiem kremlowskiej, sprowadzała się do tego, że w razie kryzysu kraj miało pacyfikować „Ludowe Wojsko Polskie", nigdy zaś armia sowiecka. Już w grudniu 1970r. gen. Jaruzelski, będący w stałych kontaktach z marszałkiem Greczko prawdziwą „doktrynę Breżniewa" znał i ją realizował. Wiedział, że do interwencji sowieckiej nie dojdzie, choć np. Gomułka nic przeciwko niej by nie miał. Podobnie w 1980r. wiedział, że zryw solidarnościowy nie wywoła interwencji sowieckiej, choć tow. Kania i wielu innych jej oczekiwało. Obejmując funkcję premiera w lutym 1981r. czyni to, by skrupulatnie przygotować wprowadzenie stanu wojennego, by kiedy „wybuchnie" w godzinie „0" nie nastąpiła, tak jak w grudniu 1970r. „nerwowość" działań, by „nie zawiódł system kierowania". Zawsze i wszędzie był jednak komunistą, czyli wykonawcą poleceń Moskwy, realizatorem sformułowanej tam doktryny pacyfikacji kraju, który okazał nieposłuszeństwo przez jego rodzimą armię, nie zaś armię obcą, sowiecką.
Z tych powodów po grudniu 1970r generał Jaruzelski zrobił szybką karierę i wszedł do Politbiura KC PZPR.