Ja się zrobiłem taki bezczelny, że we wrześniu 1985 r. nagrałem wypowiedź Bogdana Lisa, który przebywał wtedy w więzieniu. Dwa dni później wyemitowało ją Radio Wolna Europa. Skutek propagandowy był, ale kłopoty również. W wielu więzieniach zmieniono warunki naszych widzeń z więźniami tak, że byliśmy pod nieustanną kontrolą.
Czyli ówczesna władza bała się tego „hałasu".
Oczywiście. 14 sierpnia 1982 r. w ośrodku internowania, czyli w więzieniu, w Kwidzynie urządzono akcję bicia internowanych. Pobito ?ok. 140 osób. W ośmiu wpadkach – ciężko. Kilku z poszkodowanych postawiono zresztą później przed sądem pod zarzutem zaatakowania strażników, co było już zupełną perfidią. I co się tam wydarzyło? Miejscowy proboszcz podczas niedzielnej mszy z nazwiska wymienił tych strażników, którzy bili internowanych. Wiem, że jeden funkcjonariusz razem z rodziną wyprowadził się z miasta – tak silny był ostracyzm społeczny. Dlatego trzeba było wręcz wrzeszczeć o tym, co się działo. Na przykład właśnie o tym, że internowani są bici. Z osób publicznie znanych Władysław Frasyniuk miał w więzieniu poważne problemy tego typu.
W czym jeszcze pomagaliście uwięzionym?
Opiekowaliśmy się nimi w związku z takimi zwykłymi sprawami, pomagaliśmy w kontaktach z rodziną. Właśnie niedawno przeglądałem swoje dawne akta i znalazłem karteczki, na których było napisane, co mam powtórzyć żonie, jakie zorganizować lekarstwo... Znalazłem też inny plik – blankiety pełnomocnictw podpisanych in blanco przez tych, którzy bali się aresztowania. Chcieli bowiem, bym od razu mógł się nimi zająć jako obrońca. To była powszechna praktyka. Ja trzymałem te blankiety w szufladzie koleżanki, no bo przecież mnie też mogli aresztować.
A było w tym wszystkim miejsce na taką tradycyjną adwokacką robotę? Czy w tamtym systemie, ?z tamtymi przepisami udało się czasem coś wywalczyć w samym procesie?