Kiedy przysłuchiwałem się ostatniemu orędziu pana prezydenta wygłoszonemu przed Zgromadzeniem Narodowym, dopadła mnie pokusa skomentowania jednej z jego myśli. Usłyszane wówczas słowa były dla mnie jedynie intelektualnym zapalnikiem, bo sama sprawa nie jest nowa... O co chodzi? O pomoc prawną dla ubogich.
O problemie tym pisze się ostatnio i mówi wiele. Nawet bardzo wiele. Każdy z samorządów prawniczych pragnie być w awangardzie tego nowego ruchu, który nazywa się pro bono dla ubogich. W działania takie, jak widać, zaangażował się również Pałac Prezydencki – do tego stopnia, że znalazło się na nie miejsce w tak ważnym orędziu (zresztą w inauguracyjnym przemówieniu pana prezydenta znaleźć można podobne akcenty). I teraz uwaga! Nie zamierzam żadną miarą krytykować pomocy pro bono. To bez wątpienia szczytna i ważna idea – również na tle szans na wykonywanie zawodu choćby dla młodych radców prawnych.
Osobiście jednak uderza mnie coś zupełnie innego... Na każdym kroku słyszę, że ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej należy zorganizować skuteczny system pomocy prawnej – przedsądowej, sądowej itd... Każdemu, kto skutecznie wprowadzi to w Polsce, należy się pomnik! Tyle tylko że jeszcze od nikogo (chyba że się mylę) nie usłyszałem o podobnej inicjatywie skierowanej do przedsiębiorców – tych małych i mikro- chociażby. Tych, którzy w naszej ojczyźnie codziennie tyrają, by zapłacić podatki, opłacić faktury, ZUS, wynagrodzenia milionom Polaków, i których dotykają niezliczone ilości problemów ekonomicznych, ale również życiowych. Często w swojej praktyce radcy prawnego miałem okazję pomagać takim firmom i ich właścicielom. Trudne, a zwykle niemożliwe było uzyskanie dla tych osób np. obniżenia kosztów sądowych. Wiadomo – przedsiębiorca to znaczy krezus... A niekiedy firma po prostu nie miała już z czego płacić... Zwykły Kowalski w takiej sytuacji miałby ogromną szansę na pomoc państwa, zwykły przedsiębiorca odchodzi w tym momencie z kwitkiem... A polskie procedury sądowe trwają i administracyjne koszty sądowe należą do najwyższych w Europie.
Tego rodzaju bariery doskonale pokazuje doroczny ranking Banku Światowego Doing Business, w którym jesteśmy w połowie piątej dziesiątki. Chociaż ostatnio awansowaliśmy, nie jest to przecież jeszcze powód do dumy. Może przyszedł zatem czas, by zamiast ustawicznie się ekscytować pomocą prawną dla ubogich, wziąć pod uwagę również inny wymiar tej pomocy: pro bono także dla przedsiębiorców. Tylko tyle dzieli nas od uznania prostego faktu, że polski biznes również wymaga bezpłatnej pomocy prawnej organizowanej przez państwo.
Taki system doskonale uzupełniałby ten dla osób fizycznych, a korzyści dla gospodarki i życia społecznego z niego płynące byłyby bez wątpienia nie do przecenienia. Zatem pro bono także dla przedsiębiorców. Czekamy na odpowiednie gesty polityków, a warszawski samorząd radców prawnych przygotuje ramy takiej inicjatywy!