Reklama

Sprawozdanie prokuratora generalnego z działalności prokuratury

W zeszły piątek Andrzej Seremet zapewne wychodził ze swojego biura przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie z kwaśną miną. Ostatni tydzień sierpnia mógł być wyjątkowo stresujący po zapowiedzi premiera Tuska, że do końca wakacji podejmie decyzję w sprawie rocznego sprawozdania prokuratora generalnego i odbędzie z nim rozmowę, która może zaważyć na dalszym jego losie.

Publikacja: 03.09.2014 02:00

Sprawozdanie prokuratora generalnego z działalności prokuratury

Foto: Rzeczpospolita

Telefon na biurku Seremeta jednak milczał, premier, zajęty sprawami europejskimi i przymiarkami do fotela szefa Rady Europejskiej, wbrew publicznym zapowiedziom nie wezwał prokuratora do siebie, uznając zapewne, że sprawa nie jest aż tak istotna i może jeszcze poczekać.

Do wielomiesięcznego oczekiwania na ocenę premiera Seremet zdążył się zresztą przez lata przyzwyczaić, odkąd w 2010 r. został prokuratorem generalnym, zapowiadając, że uczyni tę instytucję niezależną od polityki.

Mimo że zwłoka premiera przy ocenie Seremeta ma ten sam scenariusz od kilku lat, ten rok był wyjątkowy, a zagrożenie odwołaniem znacznie poważniejsze niż w latach ubiegłych – ze względu na ostre spięcia, do których dochodziło między członkami rządu i prokuraturą, i raczej jednostronne ataki na tę instytucję. Zamieszanie wokół afery podsłuchowej oraz brak zrozumienia Seremeta dla rządowych reform procedury karnej i regulaminu prokuratury, a także prokuratorskie harce wokół polityków koalicji spowodowały, że na głowę prokuratora generalnego spadła fala krytyki, mocnej zwłaszcza ze strony Marka Biernackiego, ministra sprawiedliwości. Ten również wyjątkowo celnie punktował Seremeta, zarzucając mu rozrost i utrzymywanie zbyt dużych struktur biurokratyczno-nadzorczych w prokuraturze.

A to sprawiało wrażenie, że do rozpoczęcia procedury odwoływania prokuratora generalnego w tym roku jest niezwykle blisko. Czy tak się stanie? Na razie Seremet się tego nie dowie, musi się uzbroić w cierpliwość i przełknąć upokorzenie osoby, z którą nie trzeba się liczyć.

Dziś bowiem pozycja ustrojowa prokuratora generalnego jest zbyt słaba, aby można mówić o jego niezależności od polityki. Rzeczywistość pokazuje, że stworzenie „niezależnej prokuratury", rozdział funkcji prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości, było działaniem mocno życzeniowym, które nie wytrzymało starcia z rzeczywistością. Bo ustawodawca tak naprawdę zatrzymał się w pół kroku, tworząc, pewnie nie do końca z premedytacją, hybrydę, politycznie szalenie wygodną.

Reklama
Reklama

Rząd z jednej strony dysponuje bowiem realnymi środkami nacisku na prokuraturę (budżet, legislacja, roczne sprawozdanie), z drugiej zaś w sytuacji dla siebie wygodnej zawsze może się zasłonić jej niezależnością w podejmowaniu decyzji i zrzucić na nią pełną odpowiedzialność.

Doskonale ten mechanizm pokazuje tzw. afera podsłuchowa i interwencja w siedzibie „Wprost". Nie ulega wątpliwości, że demonstracja siły, której dopuścili się prokuratorzy wspólnie z funkcjonariuszami ABW wobec redakcji, była wynikiem politycznych oczekiwań i nieartykułowanej presji rządu, który znalazł się w trudnej dla siebie sytuacji. Prokuratorzy wyszli naprzeciw tym oczekiwaniom, ulegając retoryce premiera o próbie niemal zamachu stanu.

Kiedy w świetle kamer okazało się, że przesadzili, a interwencja w redakcji odpowiadała bardziej białoruskim niż europejskim standardom, rząd wykonał mistrzowski zwrot, odciął się od prokuratury, a ustami ministra sprawiedliwości ocenił jej działania wobec redakcji bardzo krytycznie. Prokuratorzy dali się zwieść. System w sytuacji podbramkowej pokazał im, że od sytuacji politycznej po prostu nie mogą abstrahować.

Wydaje się, że dla rządu, który najpierw wywierał presję na radykalne działanie prokuratury, a później, pod wpływem społecznego oburzenia, wykonał woltę i odciął się od jej działań, ogłaszając, że jest to instytucja niezależna, obecne usytuowanie prokuratury jest niezwykle wygodne.

Dlatego nie należy się spodziewać, że premier Tusk lub już jego następca zdecyduje się na rozpoczęcie procedury odwołania prokuratora generalnego przez Sejm. To oznaczałoby konieczność zmierzenia się z powrotem do przeszłości i wzięcie pełnej odpowiedzialności za politykę karną i działania prokuratury. A to chyba się już nie opłaca.

Zapraszam do lektury najnowszej „Rzeczy o Prawie"

Telefon na biurku Seremeta jednak milczał, premier, zajęty sprawami europejskimi i przymiarkami do fotela szefa Rady Europejskiej, wbrew publicznym zapowiedziom nie wezwał prokuratora do siebie, uznając zapewne, że sprawa nie jest aż tak istotna i może jeszcze poczekać.

Do wielomiesięcznego oczekiwania na ocenę premiera Seremet zdążył się zresztą przez lata przyzwyczaić, odkąd w 2010 r. został prokuratorem generalnym, zapowiadając, że uczyni tę instytucję niezależną od polityki.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Opinie Prawne
Krzysztof A. Kowalczyk: Składka jak demokracja socjalistyczna
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Minister sprawiedliwości powiększa bezprawie w sądach
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama