Umowy śmieciowe przestają być problemem? - Franciszek Longchamps de Bérier

Publikacja: 29.10.2014 02:00

Niby nie powinienem być zaskoczony. A jednak nigdy nie pomyślałem, że precarium powróci w naszych czasach, zwłaszcza jako koncepcja budowania stosunków obligacyjnych. Prawo pracy już wprost zaczęło mówić o umowach prekaryjnych. Określenie nie przyszło od razu z łaciny, lecz poprzez język francuski. Zasygnalizowało sytuację dla prawa zatrudnienia niezwykle niebezpieczną ze względu na brak pewności i stabilności.

Słowo „precarium" pochodzi od „preces", czyli prośby. Używa się go na określenie umowy o oddanie w bezpłatne używanie rzeczy lub praw z pobieraniem pożytków. Prekarium zatem to „używanie z uproszenia". Szczodrobliwość dobrodzieja skutkowała pierwotnie powstaniem tylko stosunku faktycznego i dopiero w rzymskim prawie klasycznym daje się tu mówić o stosunku prawnym. W prawie poklasycznym zaczęto mieszać prekarium z dzierżawą. Normalnie zaś wymagało nieustannego odnawiania owej szczodrobliwości: w każdej chwili oddający w prekarium mógł odwołać swe wspaniałomyślne i hojne udzielenie własnych dóbr. Jaką miał więc korzyść prekarzysta? Nie płacił za korzystanie i czerpał wszystkie pożytki. Stale był jednak utrzymywany w niepewności, a więc i w zależności.

Umowy prekaryjne pojawiły się w epoce archaicznej prawa rzymskiego. Zamożne rodziny patrycjuszowskie stawały się bardziej wpływowe dzięki oddawaniu niekoniecznych sobie nieruchomości wyzwoleńcom i klientom. Ci ostatni wywodzili się zazwyczaj spośród plebejuszy. Prekarium dawało im czasem jedyną szansę utrzymania, tym bardziej więc, a nadto nieustannie, zależeli od dobrodziejów. Prekarzysta nie miał żadnych praw do otrzymywanej rzeczy. Nie był nawet jej posiadaczem; jedynie dzierżycielem wyposażonym w środki ochrony pozaprocesowej wobec osób trzecich, które chciałyby pozbawić go korzystania. I to rozwiązanie stworzono na korzyść dobrodziejów, by nie musieli się osobiście angażować w spory.

W średniowieczu z prekarium korzystano dla oddawania gruntów kościelnych duchownym lub rycerzom. Zapewniano im uposażenie, ale z istotnym elementem trwałości: mieli je dożywotnio. Współcześnie wraca z prekarium przede wszystkim niepewność i nietrwałość w umowach z prawa zatrudnienia. Nowoczesne prekarium wskazuje na powstawanie układów klientalnych.

Praca wykonywana jest dziś nie tylko na podstawie stosunku pracy, cechującego się pewnością i stabilnością. Ustawowe sformułowanie „inna praca zarobkowa" obejmuje m.in. świadczenie usług lub wykonywanie pracy na podstawie umów- zleceń, umowy o dzieło, umów agencyjnych. Przy takim zarobkowaniu często nie ma co mówić o zabezpieczeniu dochodu, o pewności zatrudnienia czy o zabezpieczeniu miejsca pracy i reprodukcji umiejętności pracowniczych. Prawie nie sposób kontrolować bezpieczeństwa pracy. Nie ma szans na reprezentację, czyli kolektywny głos na rynku pracy. Trudno mówić o zabezpieczeniu przez państwo tego rynku.

Wiele osób decyduje się zarobkować na podstawie umów de facto prekaryjnych w imię wykonywania pracy za wszelką cenę. Polski ustawodawca wydaje się godzić na to w pełni. A umowy te stają się popularne, bo chętnie wykorzystywane do obchodzenia przepisów kodeksu pracy lub obniżania kosztów zatrudnienia, a nawet do ustalania wynagrodzenia na poziomie niższym niż minimalne.

Umowy śmieciowe przestają być zatem największym problemem rynku pracy. Zresztą samo określenie jest nieprecyzyjne i ma charakter publicystyczny. Jak tedy skutecznie walczyć ze zjawiskiem? Natomiast umowy prekaryjne są już dość dobrze opisane naukowo. I to one stają się konkretnym zagrożeniem na rynku pracy. W imię elastyczności porzuca się najważniejszą wartość stosunku pracy, jaką jest trwałość. Godzi to w interes i bezpieczeństwo społeczne. Co z tego, że nauka odnotuje, iż umowy prekaryjne to kolejny etap rozwoju prawa pracy. Zagrożenie wydaje się na tyle poważne, że należy wzywać do zastanowienia się nad nowymi regulacjami w prawie zatrudnienia. Przede wszystkim jednak do przemyślenia wartości oraz zasad za nimi stojących i przez prawo realizowanych. Czego oczekujemy od prawa pracy?

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW

Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Szef Służby Więziennej w roli kozła ofiarnego
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Prawne
Gutowski, Kardas: Ryzyka planu na neosędziów
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne