Wnioski o ukaranie: sprawy karne blokują sądy

Pojawiła się nadzieja, że Komisja Kodyfikacyjna wypracuje rozwiązania, które pozwolą ograniczyć liczbę spraw karnych do rozsądnych rozmiarów – uważa sędzia Andrzej Skowron.

Publikacja: 19.11.2014 02:00

Andrzej Skowron - sędzia

Andrzej Skowron - sędzia

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

W dniu 1 września 2014 r. weszła w życie ustawa zmieniająca ustawę – Prawo o ruchu drogowym (DzU z 2013 r., poz. 991), która wprowadza obowiązek noszenia elementów odblaskowych przez osoby, które po zmroku poruszają się  pieszo po drogach w terenie niezabudowanym. Obowiązek jak najbardziej racjonalny, jeśli wziąć pod uwagę liczbę pieszych ofiar wypadków drogowych, także dzieci. Przy tej okazji z różnych stron posypały się jednak gromy na funkcjonariuszy policji, którzy oto będą karać sprawców takich zachowań mandatami w wysokości nawet do 3000 zł.  Wszystko dlatego, że wykroczenie to (z art. 97 kodeksu wykroczeń) nie znalazło się w tak zwanym taryfikatorze. Pomijając fakt, że tak wysoka grzywna nie jest możliwa w postępowaniu mandatowym, tego rodzaju opinie, również   polityków, dowodzą, że na dobrą sprawę mało kto wie, czym naprawdę jest i jak funkcjonuje postępowanie mandatowe.

Przyjmie albo nie przyjmie

Zacznę  od wspomnianego taryfikatora, czyli rozporządzenia prezesa Rady Ministrów wydanego na podstawie art. 95 § 6 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, a określającego zróżnicowaną wysokość mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń. W rozporządzeniu tym, a w istocie w trzech tabelach, zamieszczono swego rodzaju katalogi naruszeń, za które przewidywane są – w większości – tzw. sztywne stawki kary grzywny, przy czym taryfikator ten obejmuje tylko niektóre wykroczenia z ogólnej liczby kilkuset obowiązujących w obecnym porządku prawnym. Co do samego postępowania, to w aktualnym stanie prawnym ma ono charakter warunkowy w tym znaczeniu, że to od sprawcy wykroczenia zależy, czy zakończy się ono wystawieniem mandatu. Sprawca może bowiem odmówić jego przyjęcia, co powoduje, że sprawa musi trafić do sądu.

Do policji powinni  trafiać wyłącznie ci, którzy spełniają kryteria naboru, i to bardzo ostre

Nie ma więc powodów, aby się obawiać, że drakońskie kary spadną na pieszych, szczególnie w pierwszym okresie obowiązywania przepisu art. 11 ust. 4a prawa o ruchu drogowym. Później być może... Zależeć to będzie jednak od okoliczności konkretnego zdarzenia. Z całą pewnością inaczej należy bowiem traktować osoby, które po mocno zakrapianej imprezie wracają nad ranem poboczem ruchliwej drogi, a inaczej, powiedzmy, staruszkę, która udaje się z towarzyską wizytą do swojej sąsiadki mieszkającej na nieszczęście już poza granicą terenu zabudowanego.

Można postawić wobec tego pytanie, czy istotnie tego rodzaju zachowania powinny znaleźć się w taryfikatorze, który – powtórzmy – zazwyczaj nie daje możliwości zróżnicowania dolegliwości karnej. Większość stawek grzywien określona jest bowiem kwotowo, a tylko w nielicznych przypadkach istniejące widełki pozwalają na element uznania.

Taryfikator pilnuje policjanta

Ktoś powie: a po co owo uznanie, skoro grzywna nakładana jest przez funkcjonariuszy – nie tylko zresztą policji – a ci nie są od podejmowania tego rodzaju decyzji, chociaż z danym zdarzeniem stykają się bezpośrednio. Aby być dobrze zrozumianym, zastrzegam, że nie jestem zwolennikiem przekazywania pełni uprawnień do ścigania i karania sprawców drobnych czynów zabronionych w ręce policji czy innych tego rodzaju służb. Sądowa kontrola jest bowiem gwarancją, że obywatel nie zostanie niesłusznie ukarany. Uważam jednak, że obecny system, wraz ze wspomnianym już taryfikatorem, jest reliktem z czasów, gdy owi funkcjonariusze byli traktowani, mówiąc oględnie, jako osoby, do których nie można mieć zaufania. To swoisty paradoks. Zostali bowiem powołani do ochrony porządku prawnego.

Wzrastająca liczba spraw trafiających do sądów z wnioskiem o ukaranie czyni system coraz mniej wydolnym

W trakcie prac nad wprowadzeniem taryfikatora posługiwano się argumentem, że w przeciwnym razie mogliby – z różnych zresztą przyczyn – nakładać mniejsze mandaty, niż powinni. Należy wobec tego pozbawić ich możliwości oceny, na jaką karę zasłużył dany sprawca. Oczywiście nie jestem tak naiwny, by przypuszczać, że nie zdarzało się, by wspomniana różnica trafiała do kieszeni funkcjonariuszy, o czym świadczą liczne procesy, również policjantów oskarżanych o przyjmowanie korzyści majątkowych.

Rozwiązaniem problemu nie są jednak sztywne stawki kar za zachowania, które chociaż noszą znamiona czynu zabronionego jako wykroczenie, nie są jednak takie same, a i osoby, które owych czynów się dopuszczają, nie są tak samo majętne. Rozwiązania trzeba szukać chociażby w odbudowie etosu funkcjonariusza policji, czego warunkiem jest  na przykład przebudowa systemu naboru do formacji, która – co tu ukrywać – miejscami przypomina rodzinne przedsiębiorstwo. I znowu nie jestem przeciwny przekazywaniu rodzinnych tradycji. Do służby powinni jednak być przyjmowani wyłącznie ci, którzy spełniają kryteria naboru, i to bardzo ostre.

Mandaty bardziej stanowcze

Trwają prace Komisji Kodyfikacyjnej przy Ministrze Sprawiedliwości, która ma opracować nowy model postępowania w sprawach o wykroczenia.

Wzrastająca liczba spraw kierowanych do sądów z wnioskami o ukaranie czyni bowiem obecny system coraz mniej wydolnym. Konieczne staje się więc przymknięcie bram sądów. Jak się wydaje, jednym ze sposobów jest gruntowna przebudowa postępowania mandatowego, które powinno mieć bardziej stanowczy charakter. Mam nadzieję, że właśnie w tym lub także w tym kierunku pójdą prace Komisji. Jakkolwiek jeszcze nie wiadomo, jaka część spraw trafia do sądów dlatego, że sprawca odmówił przyjęcia mandatu, można się spodziewać, że jest to znaczny procent z ogólnej liczby około 6 mln spraw, które w ubiegłym roku rozpoznawały sądy karne. Pojawiła się więc nadzieja, małe światełko w tunelu, że Komisja wypracuje rozwiązania pozwalające zredukować ową liczbę do rozsądnych rozmiarów.

Jak wiem, Komisja dostrzega już pewne możliwości, jak chociażby w gruntownej nowelizacji postępowania nakazowego. Jestem jednak przekonany, że zmniejszenie oczek sita postępowania mandatowego, przez które  przelatuje ciągle jeszcze zbyt duża liczba spraw, jest również ewentualnością godną rozważenia.

W świetle tego  problem światełek odblaskowych, którym swego czasu pasjonowały się niektóre media, niewątpliwie blaknie, choć oczywiście nie niknie. Stanowi bowiem doskonały pretekst, aby rzucić nowe światło na problem postępowania mandatowego oraz całego postępowania przeciwko sprawcom wykroczeń.

Autor jest sędzią Sądu Rejonowego w Tarnowie, członkiem zarządu SSP Iustitia

W dniu 1 września 2014 r. weszła w życie ustawa zmieniająca ustawę – Prawo o ruchu drogowym (DzU z 2013 r., poz. 991), która wprowadza obowiązek noszenia elementów odblaskowych przez osoby, które po zmroku poruszają się  pieszo po drogach w terenie niezabudowanym. Obowiązek jak najbardziej racjonalny, jeśli wziąć pod uwagę liczbę pieszych ofiar wypadków drogowych, także dzieci. Przy tej okazji z różnych stron posypały się jednak gromy na funkcjonariuszy policji, którzy oto będą karać sprawców takich zachowań mandatami w wysokości nawet do 3000 zł.  Wszystko dlatego, że wykroczenie to (z art. 97 kodeksu wykroczeń) nie znalazło się w tak zwanym taryfikatorze. Pomijając fakt, że tak wysoka grzywna nie jest możliwa w postępowaniu mandatowym, tego rodzaju opinie, również   polityków, dowodzą, że na dobrą sprawę mało kto wie, czym naprawdę jest i jak funkcjonuje postępowanie mandatowe.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Maciej Sobczyk: Nowe prawo autorskie. Pierwszy milion trzeba ukraść…?
Opinie Prawne
Jackowski, Araszkiewicz: AI w praktyce prawa. Polska daleko za światowymi trendami
Opinie Prawne
Witold Daniłowicz: Kto jest stroną społeczną w debacie o łowiectwie?
Opinie Prawne
Pietryga: Czy potrzebna jest zmiana Konstytucji? Sądownictwo potrzebuje redefinicji
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: konstytucja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi