Media najczęściej pokazują domniemane kumoterstwo kolegów, którzy ponoć robią wszystko, by obwinionemu nic się nie stało. Nie będę ukrywał, że przez dziesiątki lat sądownictwa dyscyplinarnego w zawodach prawniczych były bez wątpienia i takie przypadki. Należy je oczywiście potępiać.
To, co było rzadką patologią, staje się jednak w społecznym odbiorze normą. Wiadomo: „kolesie wszystko przykryją". A ja nie mogę dać głowy za każdy z sądów dyscyplinarnych i za każdy z tysięcy wyroków, które rocznie w nich zapadają. Jak jednak wieczni malkontenci wytłumaczą, że z końcem grudnia 2014 r. weszły w życie nowe przepisy o sądownictwie dyscyplinarnym radców prawnych i adwokatów, które wyraźnie zaostrzają to postępowanie? Dodam, że za zmianami stanowczo opowiadały się nasze samorządy. Trudno uwierzyć, iż profesjonalni prawnicy nie potrafią czytać ustaw i wbrew sobie optowali za rozwiązaniami dużo bardziej rygorystycznymi niż dotychczasowe.