Dlaczego? Otóż z kwestii społecznej, i to bardzo wrażliwej natury, zaczyna wyrastać problem polityczny. Głos profesjonalistów niknie w obliczu ofensywy polityków, którzy chyba się zorientowali, że tego typu inicjatywa to dobry temat na wypromowanie się przed nadchodzącymi wyborami. Cieszy przy tym powściągliwość Ministerstwa Sprawiedliwości, które do tej pory nie wdaje się w te przepychanki.

Przedstawiciele profesjonalnych zawodów prawniczych od wielu lat apelowali do decydentów, by wreszcie opracowano i wdrożono w naszym kraju sprawny państwowy system pomocy prawej pro bono dla najuboższych Polaków. I wreszcie zaczynamy debatować nad założeniami do stosownej ustawy. To dobrze. Trzymam kciuki, aby ta – chyba już szósta – próba realizacji tego ambitnego i potrzebnego celu została uwieńczona sukcesem.

Zwrócę przy tym uwagę, że oczekiwania wobec ustawy są tak ogromne i tak zróżnicowane, że nie uda się zapewne pogodzić wszystkich stron debaty. W mojej ocenie należy prowadzić merytoryczną, pozbawioną emocji dyskusję. Nie warto przenosić jej na polityczne salony i wpisywać tego szczytnego celu na sztandary walki wyborczej. Profesjonalni prawnicy powinni służyć radą i doświadczeniem w tym zakresie. Nie powinniśmy zaś angażować się w spór stricte polityczny. Priorytetem dla naszych środowisk powinno być dbanie, by pomoc prawna pro bono była profesjonalna – czyli w żadnym przypadku nieodbiegająca standardem od tej, którą można uzyskać, płacąc za poradę. To gwarantuje tylko udział radców prawnych i adwokatów. Pojawia się niekiedy stanowisko sprowadzające myślenie o stosowaniu prawa do prostej kalki: skoro za darmo, to niech tym osobom doradzają osoby bez kwalifikacji. I tu autorzy takich twierdzeń zbliżają się do niezwykle niebezpiecznego sądu, który wskazuje, że można jakoby rozdzielić pomoc prawną dla obywateli na tę „lepszą" za pieniądze i tę „byle jaką", czyli pro bono. W ten sposób – mam nadzieję, że nieświadomie – podważają fundament demokratycznego państwa prawa, którym jest równość obywateli wobec prawa. Dlatego właśnie należy tego typu działania oprzeć na prawnikach wykonujących jeden z prawniczych zawodów zaufania publicznego. Stanowi to dobrą gwarancję odrzucenia schematycznego i pozbawionego wyczucia myślenia o sprawach naprawdę ważnych. Inne postępowanie oznaczałoby prawną dyskryminację milionów Polaków, i to ze względu na ich sytuację materialną. Nie wolno nam dopuścić do tworzenia prawniczych gett – to mój apel do wszystkich, którzy będą w przyszłości dyskutowali nad tym problemem.

Autor jest dziekanem Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie