Rz: W poniedziałek wieczorem prezydent zdecydował, że nie podpisze noweli prawa o ustroju sądów powszechnych i skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Czy ta decyzja zaskoczyła sędziów?
Maciej Strączyński: Mnie tak. Prezydent jeszcze nigdy w takiej sprawie nie wziął w obronę sędziów. A miał ku temu okazję, bo za jego kadencji ustawa o ustroju sądów powszechnych była zmieniana 17 razy. Tym razem nie chodziło jednak o uzależnienie sędziów od władzy wykonawczej. W obronie władzy sądowniczej prezydent nigdy nic nie zrobił.
Patrząc na kalendarz wyborczy i autorów noweli, można się było spodziewać innej decyzji?
Obawiałem się, że prezydent podpisze ustawę i zaskarży tylko jeden jej przepis – dotyczący prawa wglądu ministra do elektronicznych akt spraw. W takiej sytuacji nowela wraz z kwestionowanym przepisem weszłaby w życie i obowiązywała do czasu rozstrzygnięcia przez TK. Ile szkód wyrządziłaby – tego nikt nie wie.
Co, pana zdaniem, sprawiło, że prezydent odmówił podpisania ustawy?