Ze smutkiem przeczytałem felieton autorstwa sekretarza Krajowej Radcy Radców Prawnych, pani mecenas Barbary Kras, która w bezpardonowy i niespotykany w zawodach zaufania publicznego sposób atakuje warszawską Izbę Radców Prawnych, dziekana naszej izby i bardzo liczną grupę stołecznych radców. Czegoś takiego w historii naszego samorządu jeszcze nie doświadczyliśmy. Niegodne i niedopuszczalne jest przenoszenie do mediów sporu o przyszłość i wizję samorządu. Jest to styl właściwy dla spin doktorów niektórych partii politycznych i nie przystoi radcy prawnemu. Spostrzeżeniami i troską o los samorządu w pierwszej kolejności powinniśmy się dzielić na forum Krajowej Rady Radców Prawnych i dziekanów poszczególnych izb, w tym warszawskiej. Zachowanie pani mecenas jest tym bardziej zaskakujące, że w KRRP odpowiada ona przecież za public relations samorządu radców prawnych.
Sam jestem członkiem KRRP i jednocześnie wicedziekanem Rady Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie odpowiedzialnym m.in. za kwestie komunikacji, w tym PR, dlatego chcę być dobrze zrozumiany: moje poglądy nie są tu wyrażane ani w imieniu KRRP, ani Izby w Warszawie. Stanowią wyraz osobistej troski o nasz samorząd. Stanowią także próbę recenzji stylu i jakości pracy osób z prezydium KRRP odpowiedzialnych za kwestie PR – nie zaś samej Krajowej Rady, która dysponuje ogromnym potencjałem intelektualnym.
Ogromnie żałuję, że muszę zabrać głos akurat w takiej sprawie, ale w mojej ocenie jest to kwestia na tyle dla nas istotna, że nie może pozostać bez komentarza.
Kilkakrotnie w tekście pani mecenas czytamy o „młodych działaczach samorządu warszawskiego", „prominentnych młodych działaczach..." itd. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego pojęciu „młody" nadaje się tu znaczenie pejoratywne. Rzeczywiście, „młodzi" 40-letni działacze warszawskiej Izby zaczęli „coś" robić, żeby pomóc kolegom. Niektórzy zaś „dojrzali" działacze w kierownictwie KRRP od dwóch lat nie robią w tej sprawie nic. Tak na marginesie dodam, że takich „młodych" jest w naszym zawodzie ponad połowa i nie tylko oni, ale wszyscy członkowie naszego samorządu oczekują od nas skutecznych, a nie pozorowanych działań.
Istotne jest również, że cała frustracja, którą przelewa na papier pani sekretarz, związana jest z aktywnością naszej Izby w obszarze wsparcia radców prawnych. Posługując się retoryką pani mecenas, odpowiem, że „młodzi" w warszawskiej Izbie nie zamierzają jedynie pić kawy i jeść ciastek na zebraniach, a następnie cieszyć się podjętymi uchwałami, które tak naprawdę nie przynoszą praktycznych korzyści. My nie jesteśmy działaczami, my chcemy pracować. Takie rozumienie roli samorządu być może jest obce pani sekretarz, ale takie mamy poczucie misji i naszą rolę postrzegamy w sposób zbieżny z widzeniem świata wyrażonym przez prof. Kotarbińskiego w „Traktacie o dobrej robocie".