Jeśli testator bardziej obciążył dziedzica, ten ma prawo do proporcjonalnego zmniejszenia zapisu". Dotąd na terytorium Czech nie przyjmowano rozwiązań znanych z lex Falcidia. Nie powiedziałbym jednak, że prawo w Czechach „nie znało" kwarty falcydyjskiej, jak dogmatycy potrafią w podobnych sytuacjach stwierdzać w swym żargonie. W mocy czy też nie w danym momencie historycznym, kwarta pozostawała obecna w tradycji prawnej Królestwa Czech i kontynentalnej Europy.

Podobnej regulacji nie przewidywał obowiązujący w Czechosłowacji austriacki kodeks cywilny. Również niemiecki kodeks cywilny pominął kwartę falcydyjską, idąc za wzorem Landrechtu pruskiego. Czechosłowacka kodyfikacja prawa cywilnego z 1950 roku miała być wzorcowo komunistyczna i zrywać przede wszystkim z tradycją prawa rzymskiego. Wywołała rzeczywiście wiele szkód w imię „nowego" czy „nowoczesnego" prawa socjalistycznego. Zlikwidowano nauczanie oraz zakazano nauki prawa rzymskiego, a zajmujący się nią profesorowie, jeśli ostali się na wyższych uczelniach, mogli liczyć co najwyżej na etat bibliotekarza. Dziwne zatem, że kodeks 1950 roku przyjął kwartę falcydyjską w wersji odwróconej: pozwalał na zapisy tylko do wartości jednej czwartej spadku. Widać tak komuniści chcieli zamanifestować niechęć do dysponowania majątkiem na wypadek śmierci w legatach. Czechosłowacki kodeks cywilny z 1964 roku zapisów testamentowych w ogóle nie przewidywał. Darowizn na wypadek śmierci zakazał. Dopiero czeski kodeks cywilny z 2012 roku uwolnił prawo spadkowe z okowów komunistycznej ideologii. Ustawę falcydyjską uchwalono jako plebiscyt w 40 r. przed Chr. z inicjatywy trybuna Publiusza Falcydiusza. Wcześniejsze ustawowe ograniczenia wysokości zapisów testamentowych: kwotowo w lex Furia i stosunkowo w lex Voconia, nie sprawdziły się w praktyce. Powszechne wyczerpywania spadków legatami powodowało, że dziedzice nie widzieli sensu w przyjmowaniu spadku. Odrzucenie przez nich testamentu powodowało, że wszelkie zawarte w nim postanowienia spadkodawcy traciły szansę realizacji. Dopiero ustawa falcydyjska stworzyła realną zachętę do przyjęcia spadku w postaci prawa do zatrzymania jego czwartej części. Nadmierne zapisy ulegały proporcjonalnej redukcji. Nie podlegały jej i zyskiwały pierwszeństwo tylko legaty pokrywające zachowek czy służące zwrotowi posagu żonie. Spod redukcji wyjęło także zapisanie komuś niewolnika z prośbą o jego wyzwolenie. Gdy potem w prawie cesarskim zyskały zaskarżalność fideikomisy, czyli zapisy powiernicze, testatorzy próbowali obchodzić nimi ustawę falcydyjską. Regulację uszczelniono w początku lat 70. wieku I po Chr. co do fideikomisów, a wiek później także co do darowizn na wypadek śmierci, aby w żaden sposób nie dawało się nadmiernie wyczerpać spadku. Testatorzy musieli się przyzwyczaić, że do swobodnej dyspozycji pozostały im trzy czwarte, a lex Falcidia zagościła na dobre w społecznej świadomości Rzymian. Stała się jedną z najbardziej znanych ustaw starożytności.

I oto kwartę falcydyjską wprowadził zacytowany wyżej § 1598 nowego kodeksu, wchodzącego w życie z początkiem 2014 roku. Brzmienie przepisu wskazuje, że Czesi ujęli ją w sposób właściwy myśleniu Rzymian. Mnie zaś przyszło na Uniwersytecie w Brnie recenzować doktorat, w którym postawiono i udowodniono tezę, że należy korzystać z doświadczenia prawa rzymskiego dla stosowania oraz interpretacji tegoż paragrafu.

Pojawiły się również ogólniejsze refleksje. Czas zrezygnować z traktowania prawa rzymskiego jako li tylko historii prawa. Dla dogmatyków okaże się to trudne, gdyż będzie wymagać szerszego spojrzenia na analizowane i komentowane przepisy. Na perspektywę komparatystyczną już przystają chętnie. A teraz nie wystarcza odsyłanie do literatury romanistycznej w postaci np. wyodrębnienia krótkiego akapitu w stylu „w perspektywie historyczno-prawnej", który miałby załatwiać całą sprawę. Trzeba uwzględniać doświadczenie prawa rzymskiego w toku wykładni obowiązującego prawa. W końcu od dziedzictwa prawa rzymskiego nie sposób się oderwać: to jak próbować uciec od samych siebie. Wyrastająca z niego europejska tradycja prawna stanowi o naszej tożsamości: jesteśmy wrośnięci w prawo rzymskie. Zresztą nie ma po co od niego stronić. Lepiej wzorem Czechów czerpać zeń pełnymi garściami świadomie.

Autor jest profesorem nauk prawnych, kierownikiem Katedry Prawa Rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ, wykłada na Wydziale Prawa i Administracji UW