Przez ostatnie lata urząd ten, sprawowany przez feministkę Małgorzatę Fuszarę, traktował walkę o równe traktowanie obywateli dość wąsko. Stał się raczej tubą propagandową i zapleczem dla różnych wojujących aktywistów i ich wyimaginowanych ideologii niż urzędem broniącym praw wykluczonych obywateli. Za jego działalnością kryła się też nie do końca szczera kalkulacja polityczna gabinetu Ewy Kopacz, czego wyrazem był ukłon w stronę środowisk lewicowych.
Wymiernych sukcesów urząd w ostatnich latach miał niewiele, nie licząc opracowania poradnika gender i opublikowania go na swojej stronie internetowej czy spektakularnego sukcesu, jakim była zmiana przepisów o Żandarmerii Wojskowej.
Otóż jakiś nieszczęśnik w Ministerstwie Obrony Narodowej wziął zupełnie na poważnie apele minister Fuszary i przygotował nowe rozporządzenie, w którym znosi kryterium wzrostu dla „żandarmek". Dotychczas musiały mieć co najmniej 175 cm – tyle samo co mężczyźni. Fuszara uznała to za przejaw szczególnej dyskryminacji, a charakter pracy w tych służbach miał tu drugorzędne znaczenie.
Innym ważnym sukcesem było objęcie patronatem Parady Równości czy wydanie poradnika dla nauczycieli, który za przejaw homofobii uznał tańczonego w dwupłciowych parach poloneza na studniówce.
Można się śmiać i z politowaniem kiwać głową, śledząc poczynania tego urzędu, a można po prostu z żywotem takiej instytucji skończyć. PiS popełnił błąd, że nie zdecydował się na to drugie rozwiązanie, zostawiając pełnomocnika w okrojonej formie.