Reklama
Rozwiń
Reklama

Obrót grunatmi rolnymi: restrykcje biją w biznes

Okazuje się, że najbardziej poszkodowani wprowadzeniem restrykcji na zakup ziemi rolnej mogą być nie cudzoziemcy czy spekulanci, ale przedsiębiorcy chcący inwestować, o ironio, w miastach i terenach podmiejskich. Oberwali nie za swoje winy niejako rykoszetem.

Publikacja: 14.04.2016 20:18

Obrót grunatmi rolnymi: restrykcje biją w biznes

Wczoraj Sejm ostatecznie przyjął ustawę o obrocie ziemią, która przez swoją zmienność na etapie prac legislacyjnych spędzała sen z powiek nie tylko rolnikom czy ich spadkobiercom, ale wszystkim.

Idea wprowadzenia ograniczeń w zakupie ziemi przez cudzoziemców wydaje się słuszna. Polska, śladem wielu krajów, zdecydowała się chronić majątek narodowy i polskie rolnictwo przed nadmiernym wykupem przez obywateli innych państw Unii Europejskiej oraz chcących na tym zarobić spekulantów. Daje tym samym szanse na okrzepnięcie kapitałowe krajowemu rolnictwu, które w starciu z farmerami z Holandii czy Niemiec nie miałoby szans.

Ruch ten zatem da się uzasadnić i jest do przełknięcia nawet dla najgorętszych zwolenników jak najściślejszej integracji z UE.

Niestety, przy tej okazji ograniczenia w obrocie ziemią dotknęły gruntów rolnych leżących w granicach miast. Co prawda posłowie, przyjmując poprawki Senatu, rzutem na taśmę złagodzili zakazy, wyłączając z ustawy działki do 3000 mkw., jednak z ulgą ten ruch mogą przyjąć jedynie inwestorzy budujący np. małe osiedla domków jednorodzinnych czy średniej wielkości budowle. Ci najwięksi, chcący budować duże osiedla mieszkalne, centra handlowe czy obiekty przemysłowe albo obracać tymi gruntami, zostali zakazami objęci. Chcąc zatem robić biznes w takich miejscach, będą musieli pokonać administracyjny tor przeszkód i pewnie za to zapłacić.

Czy zatem tego rodzaju zmiana nie odstraszy potencjalnych inwestorów, a innych nie skłoni do prób omijania prawa? Już dziś prawnicy wskazują furtkę w postaci możliwości dzielenia, a następnie scalania gruntów po to, by obejść zakaz. Zapewne nie o doprowadzenie do takiej sytuacji chodziło ustawodawcy. To najgorszy efekt tych przepisów.

Reklama
Reklama

Szkoda, że PiS, projektując ustawę, o tym nie pomyślał. Budowanie takiej bariery stoi w sprzeczności z niesionym na sztandarach partii rządzącej ambitnym planem Morawieckiego zakładającym inwestycje i rozwój kraju.

Jest jeszcze jeden aspekt całego zamieszania z ustawą. Sposób jej przygotowania był zły. Doprowadził do skrajnej niepewności wśród obywateli w tak wrażliwej kwestii jak ograniczenie prawa własności.

Idea ustawy była słuszna, wykonanie nawiązywało do najgorszych sejmowych standardów.

Wczoraj Sejm ostatecznie przyjął ustawę o obrocie ziemią, która przez swoją zmienność na etapie prac legislacyjnych spędzała sen z powiek nie tylko rolnikom czy ich spadkobiercom, ale wszystkim.

Idea wprowadzenia ograniczeń w zakupie ziemi przez cudzoziemców wydaje się słuszna. Polska, śladem wielu krajów, zdecydowała się chronić majątek narodowy i polskie rolnictwo przed nadmiernym wykupem przez obywateli innych państw Unii Europejskiej oraz chcących na tym zarobić spekulantów. Daje tym samym szanse na okrzepnięcie kapitałowe krajowemu rolnictwu, które w starciu z farmerami z Holandii czy Niemiec nie miałoby szans.

Reklama
Opinie Prawne
Patrycja Pobideł, Mariusz Ulman: Czas na „plan S”, czyli zróbmy to sami
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Najmniej sensowna praca świata
Opinie Prawne
Radzikowski: Kiedy fiskalizm udaje profilaktykę, czyli przypadek opłaty cukrowej
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Nikt nie chce umierać za mocniejszą inspekcję
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podatnik ma prawo nie wiedzieć, urzędnik wiedzieć musi
Reklama
Reklama