Czy rynek politologów, polonistów czy geografów nie jest zdewastowany? Tam również młodzież ma problemy ze znalezieniem pracy w zawodzie. To nie ulega żadnej wątpliwości. Tyle że z politologów, geografów czy polonistów żaden rząd, żaden polityk nie uczynił oręża w swojej wyborczej kampanii. A z radców prawnych czy adwokatów szczególnie w ciągu ostatnich kilkunastu lat niejednokrotnie.
Ileż to razy słyszałem, że zmniejszenie formalnych wymogów dostępu na aplikację przyniesie młodym prawnikom same korzyści. Ileż to razy przed nimi rozpościerała się „świetlana przyszłość". I co?
Wymogi zmniejszono. System dostępu do aplikacji i egzaminów zawodowych w dużej mierze wyprowadzono poza samorządy. I świetlana przyszłość zamieniła się w koszmar codziennej walki o przeżycie na trudnym, z roku na rok trudniejszym rynku usług prawnych. Prośby młodych radców prawnych czy adwokatów o pomoc pozostają bez echa. Przynajmniej wśród polityków. Ci, którzy kiedyś obiecywali świetlaną przyszłość, dzisiaj nie mówią już nawet o delikatnym światełku w tunelu.
Politycy rozbudzili ambicje nie do zaspokojenia – to polityczna gra o procenty, a młodych o przetrwanie.
Dlatego nie liczmy na nic. Liczmy na siebie. Liczmy także na samorząd zawodowy, który już niebawem może paść ofiarą „antykorporacyjnego" myślenia. Samorząd jest, przynajmniej w teorii, po to, by nam wszystkim pomagać, by bronić radców prawnych przed zakusami władzy. Różnie to ostatnio wychodziło. Właśnie w samorządzie jest czas wyborów – i nadzieja, że dojdą do głosu osoby z wizją większej skuteczności i aktywności na polu walki o interesy radców prawnych. Nie pomoże tu wyliczanie problemów – to każdemu łatwo przychodzi. Pomoże działanie, świadomość i wiedza, że jesteśmy sami i sami musimy sobie pomóc.