Dzisiaj, podobnie jak sto lat temu, nie zdajemy sobie w pełni sprawy z tego, co się wtedy naprawdę stało. Wtedy, to znaczy tuż po I wojnie światowej. Historycy i publicyści chętnie – co zrozumiałe – koncentrują się na traktacie wersalskim rozumianym jako porozumienie pokojowe kończące „wielką wojnę” oraz jako geopolityczne ułożenie militarnych rozstrzygnięć tej wojny. Zauważane jest także ustanowienie Ligi Narodów, a właśnie w tym miesiącu mija sto lat od wejścia w życie jej paktu. Jednak Liga szybko została zredukowana do ciała czysto dyplomatycznego, które wkrótce zyskało złą opinię. Niesłusznie, gdyż jej powstanie jest nie tylko symboliczną cezurą rozdzielającą w stosunkach międzynarodowych stare i nowe czasy. Wraz z nią narodził się pierwszy w dziejach porządek międzynarodowy.
Powyższe stwierdzenie może się wielu wydać zaskakujące, bo przecież wszyscy byliśmy i jesteśmy uczeni o porządku westfalskim (1648) czy wiedeńskim (1815). To jednak uproszczenie, które się nie broni na gruncie nauk społecznych. W istocie te wcześniejsze można uważać co najwyżej za protoporządki. W rzeczywistości były zaledwie układami geopolitycznymi, które zarazem ustalały rolę i wpływy wielkich mocarstw.
Nieoczekiwana zmiana
W naukach społecznych porządek, także międzynarodowy, jest zjawiskiem i pojęciem znacznie szerszym i bardziej rygorystycznym pod względem logiki i struktury. Porządek musi składać się przynajmniej z trzech elementów. Są to, po pierwsze, podmioty (uczestnicy), które cieszą się mniej więcej takim samym statusem prawnym. Po drugie, relacje, oddziaływania pomiędzy nimi, które również ujęte są w pewne regulacje i wzorce. I po trzecie, muszą istnieć normy i instytucje wielostronne, które zapewniają przewidywalność zachowań uczestników i ogólną stabilność całości.
I to wszystko stało się w sposób niepostrzeżony zaraz po I wojnie światowej. Zostało także wpisane w model Ligi Narodów. Naturalnie było to produktem długofalowych procesów zachodzących w Europie we wcześniejszych stuleciach i rozciąganych przez nią na resztę świata. Chodzi między innymi o ekspansję gospodarki kapitalistycznej i jej globalizację, rozwój państw narodowych czy konstytucyjnych porządków państwowych. Owe procesy były przedmiotem wspaniałych badań i interpretacji poczynionych zwłaszcza przez Fernanda Braudela i jego szkołę Annales, Karla Polanyiego czy Immanuela Wallersteina i jego szkołę nowożytnego systemu światowego.
Trzeba jednak podkreślić, że przed I wojną światową absolutnie nic nie zapowiadało rychłego pojawienia się porządku międzynarodowego. Dlatego to przejście nie było zwykłą transformacją społeczną, przejściem od niższego do wyższego poziomu organizacji życia, lecz czymś, co w naukach przyrodniczych i filozofii przyrody określa się jako „emergencję” – to nagła i nieoczekiwana zmiana, której efekt pozostaje na stałe. W naszym przypadku takim efektem był pierwszy w dziejach porządek międzynarodowy.