Na odwołanie z Norwegii konsula Sławomira Kowalskiego strona polska odpowiedziała zgodnie z dyplomatycznym zwyczajem – retorsje dotknęły norweskiego konsula w Warszawie. Jeśli coś tu może zaskakiwać, to... zaskoczenie. Rzecz wydawałoby się oczywista w Polsce została uznana przez wielu za skandal.
Wszystko dlatego, że konsul Kowalski był chyba jeszcze bardziej nielubiany u nas w kraju niż w Norwegii. Już pierwsze wezwanie z norweskiego MSZ do odwołania konsula przez nasz rząd wielu polskich komentatorów uznało za jak najbardziej słuszne. Ba, padały komentarze, gdzie Kowalski nazywany był pisiorem, który nie umie się w Norwegii zachować, że „kozaczy jak Chuck Norris" czy że swoim działaniem ośmiesza Polskę i Polaków. Uznanie go za persona non grata jego krytycy przyjęli więc z entuzjazmem.
Co takiego robił Sławomir Kowalski, że ma w Polsce tylu krytyków? Walczył o prawa Polaków i polskich rodzin mieszkających w Norwegii. I można odnieść wrażenie, że samo to dla niektórych świadczy o jakimś „zacofaniu". No bo jak to, w oświeconej i nowoczesnej Norwegii polski konsul chciał walczyć o widzimisię pewnie jakichś Grażyn i Januszów z Polski B, którzy na pewno leją w domu swoje potomstwo, a potem się dziwią, że urząd ds. dzieci – Barnevernet – w trosce o dobro tych dzieci odbiera je zacofanym Polakom... Przesadzam? Właśnie taka narracja zyskała niesamowitą popularność.
Krytycy Kowalskiego twierdzą, że powinien respektować norweski system i prawo, tak samo zresztą jak powinni to robić mieszkający w Norwegii Polacy. Szczególnie – jak wielu dodaje – że kultura norweska stoi jednak na wyższym poziomie niż polska. Tam w końcu panuje postęp i chroni się prawa dzieci – a u nas rządzi katolicki zaścianek i zacofana, tradycyjna rodzina. Wszystko jasne. Tylko czy aby na pewno Norwegia jest taka wspaniała?
Wbrew konwencjom
Często ci sami ludzie, którzy zachwalają norweski system, w Polsce zarzucają rządzącym, że nie respektują zachodnich norm i międzynarodowego prawa, łamią zasady państwa prawa lub demokracji. Ale z tego samego powodu – łamania zachodnich norm – na cenzurowanym jest właśnie Norwegia. A głównie rzeczony Barnevernet, którego pracy dokładnie przyglądał się konsul Kowalski.