Nie zbudujemy dojrzałej wspólnoty obywatelskiej, jeśli nie uda nam się lokalnie zakorzenić Polaków. Czyli zakorzenić inaczej niż tylko na poziomie centralnym, ogólnonarodowym, który zdominował naszą politykę i mentalność, a także spojrzenie na patriotyzm i, co więcej, w ogóle na obywatelskość. Taką tezę stawia środowisko skupione wokół gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową i dr. Jana Szomburga, współtwórcy polskiej transformacji gospodarczej i niegdyś autorytetu środowiska gdańskich liberałów.
„Siła lokalności – siła Polski" jest pracą zbiorową, w której znajdziemy ciekawą próbę odpowiedzi na najważniejsze polskie wyzwania rozwojowe. Książka została opracowana po bardzo udanym zeszłorocznym Kongresie Obywatelskim, konferencji, jaka z założenia ma łączyć ludzi o odmiennych poglądach i wrażliwości, z różnych pokoleń, którzy chcą ze sobą jednak rozmawiać i wypracowywać wspólne, strategiczne myślenie o rozwoju Polski. Październikowe spotkanie odbyło się właśnie pod hasłem, które znalazło się w tytule pracy.
Podzielona jest ona na cztery główne działy. Pierwszy otwiera właściwie programowy tekst o sile lokalności socjologa i antropologa prof. Cezarego Obracht-Prondzyńskiego, prezesa Instytutu Kaszubskiego. O tym, jak tę siłę wydobyć, na przykład dzięki odpowiedniej polityce mieszkaniowej, pisze dalej inny socjolog Paweł Kubicki, a niewidzialne fundamenty wspólnot lokalnych opisuje Tomasz Rakowski, prowadzący chyba najciekawsze dziś badania antropologiczne w Polsce. O ruchach miejskich zaś, jednym z najważniejszych dzisiaj zjawisk lokalnych, opowiada poznański działacz Lech Mergler.
Dalej mamy duży dział tekstów o nowych technologiach i ich wpływie na lokalność, a także na odwrót – lokalności np. na internet. Trzeci dział traktuje o kulturze i edukacji, a czwartym, do którego redaktorzy bardzo zręcznie prowadzą czytelnika odpowiednim układem tematów, jest cykl tekstów o terapii narodowej, o której najbardziej konkretnie pisze Wojciech Domosławski. Ale jak uwolnić się od trudnej polskiej historii, by nie blokowała naszego rozwoju jako społeczeństwa? Łatwych i przyjemnych odpowiedzi nie ma, bo co nam po prostym uwolnieniu się od przeszłości, skoro ugrzęźniemy w „»pospolitej świadomości« kształtowanej przez bogatą ofertę wolnego rynku, która skłania nas do odnalezienia samorealizacji przez przyjęcie postawy »konsumenta przyjemności«"?
Zamiast więc od tej historii się uwalniać, trzeba ją przepracować, „samoprzezwyciężyć siebie" – pisze Domosławski. Najpierw należy więc siebie jak najlepiej zrozumieć. A jak pokazują autorzy innych tekstów w książce, by poznać siebie, musimy zacząć na poziomie najbliższych wspólnot i lokalnych etosów. To tam łatwiej nam dostrzec „wzajemne powiązania i współzależności", a także „ćwiczyć myślenie całościowe" – jak pisze Jan Szomburg, zauważający, że takiego myślenia bardzo nam brakuje. I nie sposób z tym się nie zgodzić, patrząc choćby na dobrze już opisany syndrom tzw. Polski resortowej. Czy słabe państwo uleczy więc silniejsze poczucie lokalności?