Gdy byłem studentem pierwszego roku nauk prawnych, siwiuteńki Profesor tłumaczył, co oznacza słowo „sąd". Stawiał pytanie, czy „sąd" to budynek, do którego ktoś przybije szyld z taką nazwą? Czy też może to organ władzy, który parlament nazwie tak w ustawie? A może chodzi o instytucję o pewnych cechach, które ją odróżniają od pozostałych elementów życia społecznego, a przez to dopiero czynią sądem?
W ustach prawnika słowa muszą mieć swoją wagę. Jestem więc pewien, że dwie pierwsze definicje Profesor odrzucał. Aby słowo „sąd" użyte zostało z sensem, wspomniana tabliczka nie może zostać przybita na dowolnym budynku. Ustawa nadająca tę nazwę instytucji, która sądem nie jest, stanowi kłamstwo. Pozostaje więc znaczenie trzecie. A skoro tak, to musimy odpowiedzieć na pytanie, jakie to cechy odróżniają „sąd" od innych wytworów życia społecznego.
Nie obok stron, lecz z ich udziałem
Nie poszukujemy tu znaczenia słowa „sąd" w rozumieniu konstytucji takiego lub innego państwa, lecz znaczenia będącego elementem cywilizacji (kultury), w której od setek lat wzrastamy. Ojcowie konstytucji polskiej, niemieckiej czy fińskiej mogli wyobrażać sobie „sąd" nieco inaczej. Istnieje jednak pewien rdzeń, część wspólna dla nich wszystkich. Do tego rdzenia zaliczyć trzeba trzy cechy: 1) rozstrzyganie sporu przez bezstronnego arbitra; 2) dyskursywna metoda dochodzenia do rozstrzygnięcia; 3) publiczny charakter postępowania.
Najpierw bezstronność. Sędzia nie może być komukolwiek wdzięczny (za sprawowany urząd), nie może też bać się nikogo (w związku z jego sprawowaniem). Czy zmiany z ostatnich lat bezstronność osłabiają, czy umacniają? Na ten temat napisano już wiele. Kogo słowo pisane nie przekonało, będzie miał okazję przekonać się sam. Prędzej czy później każdy z nas – chce czy nie – będzie się rozwodził, zostanie pokrzywdzony przestępstwem lub stanie się współspadkobiercą. Gdy na korytarzu sądowym będzie czekał na wyrok, marzenie o sędziach nieuwikłanych i wolnych od strachu pozostanie jego marzeniem.
Dalej dyskursywność. Sąd to spór i jego strony. Prawda o faktach ustalana jest nie obok stron, ale z ich udziałem, poprzez poznawanie i porównywanie ich stanowisk. W uporządkowanej rozmowie z opowieści pełnych emocji i pretensji odsłania się prawda o przeszłości (o tym, co zaszło).