A jednak żal, że nie doczekał pośmiertnego podniesienia stopni wojskowych oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów w Katyniu. Bo ta uroczystość jest pośrednio dziełem właśnie ks. Zdzisława Peszkowskiego, który przez kilkadziesiąt lat najpierw za granicą, a potem w kraju zabiegał o to, by pamięć o zbrodni katyńskiej nie umarła. „Pamięć musi być oparta na prawdzie. To jest część naszej polskiej racji stanu – powtarzał. – Kości tysięcy Polaków leżące w dołach śmierci (...) nie mogą zostać wrzucone do «zsypu pamięci narodowej»”. Sam jako jeniec obozu w Kozielsku miał być jedną z ofiar Katynia. Uniknął śmierci, ale potem więziony był jeszcze w obozach w Pawliszczew Borze i Griazowcu. Do niewoli dostał się w kampanii wrześniowej 1939 roku jako podchorąży kawalerii 20. Pułku Ułanów z Rzeszowa. Z Rosji wyszedł z armią gen. Władysława Andersa i przez Bliski Wschód, Włochy dotarł do Anglii.Po wojnie przez rok studiował w Oksfordzie, a następnie wstąpił do polskiego seminarium w Orchard Lake w USA. Po wyświęceniu na księdza w 1954 roku aż do 1992 roku wykładał tam teologię pastoralną, literaturę i język polski. Po raz pierwszy po wojnie przyjechał do Polski w 1957 roku. Spotkał się wówczas z prymasem Stefanem Wyszyńskim, z którym odtąd łączyły go serdeczne kontakty. Na stałe wrócił do Polski w 1994 roku.Od początku lat 90. intensywnie działał w Polsce na rzecz poznania całej prawdy o zbrodni katyńskiej i otwarcia cmentarzy pomordowanych oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Był kapelanem Rodzin Katyńskich i Pomordowanych na Wschodzie. Za tę działalność Sejm RP w 2006 roku zgłosił jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla.„Moje życie to jedno wielkie zdumienie nad wielkością i miłosierdziem Boga” – mówił o sobie. Zmarł wczoraj w wieku 89 lat. O życiu ks. Peszkowskiego opowiada gotowy już, ale niepokazywany jeszcze dokument „Pan ksiądz” Józefa Gębskiego i Dariusza Bielawskiego, będący drugą częścią „Tryptyku katyńskiego”.