Burza wokół arcybiskupa Głódzia

Abp Gocłowski zostawia gdański Kościół mocno spolaryzowany. Ale jego prawdopodobny następca abp Głódź, raczej nie zażegna konfliktów między różnymi środowiskami – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 17.04.2008 01:40

Roma locuta, causa finita. Nominacja Stolicy Apostolskiej dla arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia wydaje się już pewna i to kończy spekulacje, kto obejmie metropolię gdańską. Puentuje to też parę tygodni emocji wokół nowej nominacji.

Czy była to „nowa sprawa Wielgusa”, jak pisał włoski dziennik „Corriere della Sera”? Zdecydowanie nie. Czymś zupełnie innym niż wątpliwości do kandydatury abp. Głódzia była bardzo poważna kwestia, czy biskup, co do którego istniały wątpliwości lustracyjne, może objąć następstwo po prymasie Józefie Glempie w jednej

z najważniejszych polskich metropolii.W wypadku Sławoja Leszka Głódzia sprzeciw gdańskich elit liberalnych pojawił się przede wszystkim jako reakcja na nominację dla „radiomaryjnego arcybiskupa”. Pod tym hasłem- -epitetem upycha się różne zarzuty wobec hierarchy: od życzliwości dla toruńskiej rozgłośni do poglądów konserwatywnych.

W każdym episkopacie na świecie są biskupi o różnej wrażliwości. Czy należy na mapie Polski wyznaczać dla nich specjalne obszary kanoniczne? Warszawska Praga – owszem, tam jest miejsce dla konserwatysty, ale już nie w Gdańsku?

Póki różnice między biskupami nie wychodzą poza nauczanie Kościoła, póty ich poglądy nie mogą nikogo dyskwalifikować przy obejmowaniu funkcji kościelnych. To prawda, że w wypadku arcybiskupa Głódzia trudno zapomnieć o jego „sarmackim kolorycie”, autorytarnym stylu wypowiedzi, o kontrowersyjnym stylu pełnienia funkcji biskupa polowego czy o legendach na temat jego udziału w feralnym wyjeździe z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim do Charkowa. Styl lub specyfika osobowości może kogoś zachwycać lub nie, ale nie musi mieć wpływu na papieską decyzję o nominacji.

Zaniepokojenie biskupów wywołały formułowane w niektórych mediach zarzuty wobec abp. Sławoja Leszka Głódzia. Wielu hierarchów uznało, że oto powstał niebezpieczny precedens: etykietka „biskupa radiomaryjnego” stała się argumentem przeciw nominacji na nowe funkcje kościelne.

Przesadzam? Nikogo tak się nie stygmatyzuje? Zerknijmy w „Gazetę Wyborczą” z 14 kwietnia, która informuje: „KUL nagrodził sympatyzującego z Radiem Maryja biskupa łomżyńskiego Stanisława Stefanka. W czwartek odbierze Medal za Zasługi dla katolickiej uczelni.”To zdanie skonstruowano tak, jakby sympatia do toruńskiej rozgłośni miała jakiś związek z lubelską uczelnią – choć ma się nijak. Ciekawe, jaką reakcję wywołałaby fraza o „sympatyzującym z »Gazetą Wyborczą« biskupie Tadeuszu Pieronku”? Czy taka etykieta nie wywołałaby oburzenia?

Nawet trudno się dziwić, że wśród starszych biskupów odezwały się wspomnienia z lat PRL, gdy władze komunistyczne aspirowały do wybierania biskupa spośród paru kandydatów. Wielu publicystów się dziwi, jak hierarchowie mogą porównywać rozdyskutowanie mediów w sprawie abp. Głódzia do politycznych nacisków z czasów PRL. Pozornie brzmi to jak przesada, ale pamiętajmy, że współcześnie rola mediów w kształtowaniu opinii jest coraz większa.

Te lęki jednak nie biorą się z powietrza. W wielu krajach zachodnich liberalne media potrafią być bardzo surowe w ocenie konserwatywnych biskupów i bardzo wyrozumiałe dla tych o bardziej postępowych poglądach. Na tej podstawie pojawiła się wśród hierarchów fałszywa teza o zniszczeniu abp. Wielgusa przez media – rzekomo wyłącznie za jego konserwatywne poglądy.

Gdy episkopat bardzo zdecydowanie przypomniał o suwerenności Stolicy Apostolskiej w kwestii nominacji biskupich, w „Gazecie Wyborczej” pojawił się tytuł „Episkopat upomina Trójmiasto”. Tytuł efektowny, dobrze brzmiący. No dobrze, ale kogo należy uważać za Trójmiasto? Czy prawo do tej tożsamości należy się na zasadzie wyłączności liberalnym intelektualistom znad Motławy i grupie polityków Platformy Obywatelskiej?

Patronem tych środowisk stał się Lech Wałęsa, który nie owijając w bawełnę ogłosił, że „abp Głódź to nieszczęście”. Czy jednak to głos całego Trójmiasta?

Kończy się 25-letnia posługa arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego w archidiecezji gdańskiej. Taki jubileusz to zwykle okazja do komplementów. Ale aby wyjaśnić na czym polega trójmiejski problem, warto wyrazić niezbyt lukrowaną opinię. Bo abp Gocłowski zostawia gdański Kościół w wielu aspektach spolaryzowany.

W ocenie jego biskupiej posługi łączyć się muszą powszechny szacunek za lata „Solidarności” oraz krytyka za ostatnią dekadę, gdy hierarcha swoją daleko posuniętą życzliwością wspierał tylko niektóre środowiska – kojarzone obecnie z Platformą Obywatelską. Tak powstał podział na światy, na obóz przyjaciół kurii, do którego doszlusował po 1995 r. Lech Wałęsa, i bastion św. Brygidy dryfujący ku radykalizmowi.

Charakterystyczne, że Lech Wałęsa w czasach swojej prezydentury hołubił ówczesnego biskupa polowego Sławoja Leszka Głódzia. Wtedy nie przeszkadzał mu specyficzny styl zwierzchnika wojskowych kapelanów. Dziś Wałęsa, występując jako głos oświeconego Gdańska, orzeka „abp Głódź nie pasuje do tej diecezji”.

Warto też zadać pytanie, czy owe bliskie związki abp. Gocłowskiego z liberalnymi elitami Gdańska nie spowodowały, że media tak delikatnie zajmowały się aferą Stella Maris, którą sprokurowali bliscy współpracownicy hierarchy? Skoro tak roztrząsamy dziś wady abp. Sławoja Leszka Głódzia, to może nie zapominajmy też, że dotychczasowy metropolita gdański wyjątkowo nie miał szczęśliwej ręki do obsady najważniejszych stanowisk w kurii?

Skłamałbym, gdybym twierdził, że zupełnie nie rozumiem wielu obiekcji wobec abp. Głódzia. Styl jego posługi w diecezji praskiej może budzić obawy, że gdański pałac biskupi stanie się „wyniosłą twierdzą”. Ale warto pamiętać, że i za czasów abp. Gocłowskiego oliwski pałac nie potrafił znaleźć wspólnego języka z wieloma środowiskami, które nie pasowały do „gdańskich areopagów”. Owe środowiska, dotąd czujące się odrzuconymi, teraz będą pewnie hucznie witać nowego metropolitę.

Napisałem powyżej, dlaczego polscy biskupi mogli poczuć się zaniepokojeni medialną burzą wokół gdańskiej sukcesji. Dziennikarze nie mogą być arbitrami decydującymi, kto w Kościele jest kontrowersyjny, a kto nie. Nie zmienia to faktu, że im uważniej media obserwują Kościół, tym bardziej ludzie Kościoła powinni być roztropni. Bo też im bardziej kontrowersyjny jest kandydat na biskupa, tym wyraźniej widać rysy wewnętrznego podziału w społeczności wiernych.

Żałuję więc, że arcybiskupem gdańskim nie został hierarcha niedający łatwo się wpisać w podziały polskiego Kościoła. Ktoś, kto umiałby zbliżyć do siebie Gdańsk Pawła Huellego i Gdańsk św. Brygidy.

Arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia czeka teraz niezwykle trudne wyzwanie.

Roma locuta, causa finita. Nominacja Stolicy Apostolskiej dla arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia wydaje się już pewna i to kończy spekulacje, kto obejmie metropolię gdańską. Puentuje to też parę tygodni emocji wokół nowej nominacji.

Czy była to „nowa sprawa Wielgusa”, jak pisał włoski dziennik „Corriere della Sera”? Zdecydowanie nie. Czymś zupełnie innym niż wątpliwości do kandydatury abp. Głódzia była bardzo poważna kwestia, czy biskup, co do którego istniały wątpliwości lustracyjne, może objąć następstwo po prymasie Józefie Glempie w jednej

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA